- Jestem przeciwnikiem zmian ordynacji, a przynajmniej zmiany ordynacji, która miałaby skutkować natychmiast - powiedział Donald Tusk w piątek na konferencji prasowej, pytany, czy uważa za realne zmniejszenie przez PiS liczby okręgów wyborczych, co oznaczałoby, że do parlamentu weszliby kandydaci z dwóch list. Tusk: Kaczyński myśli tylko o jednym, jak zniekształcić wynik Lider PO dodał że "w cywilizowanym świecie" zmiany ordynacji wprowadza się tak, by nie dotyczyły najbliższych wyborów, w przeciwnym razie powstaje "wrażenie - i to wrażenie jest dojmujące - Kaczyński od rana do wieczora myśli tylko o jednym: jak zniekształcić prawdziwe wyniki wyborów". - Bo on już wie, że PiS przegra te wybory, tak jak ja wiem, że wygra je opozycja - powiedział szef PO. - Jeśli jednak uprą się i przeforsują zmianę ordynacji, to trzeba będzie wygrać te wybory przy zmianie ordynacji - zaznaczył. - Będę tak czy inaczej ciągle namawiał i będę rzecznikiem jednoczenia opozycji niezależnie od ordynacji, bo to zwiększa, a nie zmniejsza szanse wygranej i - jeśli zjednoczymy opozycję - to nie będzie lista Donalda Tuska, będzie to lista wyraźnie ponad połowy Polek i Polaków - opowiedział. Tusk: Nie ma dnia, by nie ujawniono nadużyć ze strony władzy - Właściwie nie ma tygodnia, a ostatnio nie ma dnia, by nie ujawniono jakichś przypadków nadużyć ze strony władzy, nadużyć finansowych, nepotyzmu - mówił w piątek na konferencji prasowej szef Platformy, apelując, "byśmy nie uznali tego za normę". Donald Tusk powiedział, że 21 listopada 2021 roku, w dniu w którym inflacja wynosiła 7 proc., wicepremier Jacek Sasin powiedział, że spadek inflacji na początku 2022 r. "będzie bardzo wyraźny i będzie wynosił 1 proc.". Kilka miesięcy wcześniej - dodał - prezes NBP Adam Glapiński powiedział też publicznie, że "prawdopodobieństwo podniesienia stóp procentowych wynosi zero", czyli "poinformował Polki i Polaków, że nie będzie inflacji". - Kiedy Jacek Sasin wprowadzał w błąd polską opinię publiczną, obiecując niską inflację w roku 2022, niską i spadającą, dokładnie w tym samym czasie premier Morawiecki wydał 4 mln 600 tys. zł na zakup obligacji, więc skutecznie znalazł sposób, jak nie stracić, a właściwie, jak zarobić na drożyźnie. W tym samym czasie senator Bierecki, senator PiS, ten od SKOK-ów, (...) wydał na obligacje, które chronią jego oszczędności przed inflacją 10 mln zł - powiedział Tusk. Według niego, lista tych, którzy wiedzieli, że warto kupić obligacje, te które są chronione przed inflacją jest dłuższa" i znaleźć można na niej "i posłów, i ministrów PiS". Tusk: Nie znaleźliśmy śladu po tych 100 mln zł - Kiedy premier Morawiecki, bardzo zdenerwowany ujawnieniem tego skandalu z obligacjami, wczoraj przemawiał z Sejmie, powiedział także rzecz, która, mam wrażenie, umknęła niektórym, kiedy powiedział, że zostawił 100 mln zł. Kiedy sprawdzaliśmy oświadczenia, rejestry korzyści, by sprawdzić, kto zarabia na drożyźnie, (...) nie znaleźliśmy śladu tych 100 mln zł - powiedział Tusk. Nawiązał w ten sposób do fragmentu czwartkowego wystąpienia szefa rządu w Sejmie, w którym Morawiecki, mówiąc o panującej w Brukseli biurokracji, stwierdził, że "są tam urzędnicy, tacy jak Donald Tusk, którzy brali ogromne pieniądze za to, że był w Brukseli i właśnie za co on brał te pieniądze?". "Chyba za działanie na szkodę Polski, niestety. Wiem, że was boli i dręczy to, że ja zostawiłem za sobą złote trony i 100 albo więcej milionów złotych. Zostawiłem to wszystko dla służby publicznej, a wasz lider zostawił zaszczytną funkcję premiera dla kasy w Brukseli i pojechał do Brukseli. Zostawił was, przyczynił się do waszej klęski" - powiedział wówczas premier, zwracając się do posłów PO. Według Tuska "nie ma takiego demokratycznego państwa w świecie, gdzie rząd przetrwałby jeden dzień dłużej po tym, jak ujawniono by że premier i ministrowie rządu: a - wprowadzają w błąd opinię publiczną, mówiąc, że nie będzie inflacji, b - w tym samym czasie wydają miliony swoich prywatnych pieniędzy na zakup obligacji, które chronią pieniądze przed inflacją, C - ni z tego, ni z owego premier ujawnia, że zostawił gdzieś 100 mln zł". - Musimy położyć temu kres - oświadczył lider PO. Premier Morawiecki kupił obligacje za 4,6 mln zł W ostatnich dniach media informowały, że premier Morawiecki, jak wynika z jego z oświadczenia majątkowego, w ubiegłym roku kupił obligacje skarbowe za ponad 4,6 miliona złotych, które - jak podkreślają media - są korzystniej oprocentowane niż lokaty bankowe. W czwartek w Sejmie szef rządu, odnosząc się do tej sprawy, podkreślał, że od wielu miesięcy, lat namawia Polaków do tego, by kupowali polskie obligacje, bo - jak mówił - "jest to inwestycja transparentna, bezpieczna dla wszystkich i propaństwowa". "To chyba, jeśli sam robię to, do czego namawiam, to dobrze, jeśli za moimi słowami idą czyny. Czyż nie tak?" - wskazywał. W oświadczeniu majątkowym premiera nie doprecyzowano, czy Morawiecki wybrał obligacje dwu-, cztero- czy 10-letnie. Eksperci rynku finansowego wyliczyli dla "Faktu", że na takim ruchu premier w ciągu roku (zakładając, że obligacje kupił w maju 2021 r.) mógł zyskać pokaźną kwotę. "Przy 4,6 mln zł odsetki z obligacji detalicznych po pierwszym roku inwestycji mogą wynieść nawet 78 tys. zł. W kolejnym roku premier może być bogatszy nawet o pół miliona złotych" - podał "Fakt". Rzecznik rządu Piotr Müller pytany kilka dni temu o zakup obligacji przez premiera odparł, że każdy obywatel ma prawo je kupić. Dodał, że w oświadczeniu premiera znalazły się wszystkie informacje, których ujawnienie jest obligatoryjne; zauważył też, że obligacje są tak skonstruowane, by można było za ich pośrednictwem walczyć ze skutkami inflacji.