Sierpień 2018. Nowy minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski układa personalia w resorcie. Wiceministrem zostaje jego współpracownik, senator PiS i dotychczasowy, wieloletni prezes spółdzielni mleczarskiej Bielmlek w Bielsku Podlaskim - Tadeusz Romańczuk. W tym samym miesiącu do prokuratury trafia zawiadomienie w sprawie nieprawidłowości w Bielmleku. Zarzuty dotyczą działań Romańczuka - niekorzystnego rozporządzania mieniem spółdzielni i naruszania prawa pracy. Śledztwo umorzono w 2020 roku, kiedy Romańczuk przestał już pełnić funkcję wiceministra. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku stwierdziła, że brakuje dowodów. Jednak zanim zakończono sprawę, z działań Romańczuka musiał się tłumaczyć Ardanowski. Interia dotarła do zeznań, jakie minister złożył w tej sprawie w Najwyższej Izbie Kontroli, która wątek Bielmleku badała w 2022 i 2023 roku. Ardanowski oświadczył, że w obecności ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego został poproszony o spotkanie z szefem MSWiA Mariuszem Kamińskim. Do rozmowy doszło w 2019. "Powiedziano mi, żebym przestał bronić wiceministra (...). Zapytałem Kamińskiego o dowody nieuczciwych czynów, których on nie przedstawił" - zeznał Ardanowski. Mimo to, kilkanaście dni później Romańczuk zrezygnował ze stanowiska. Kiedy pytamy byłego senatora, dlaczego podjął taką decyzję, mówi krótko: "żeby nie być kłopotem dla Ardanowskiego, dlatego że dymisji zażądał Mariusz Kamiński". Dlaczego Kamiński miałby naciskać na dymisję Romańczuka? Współpracownik byłego szefa MSWiA Błażej Poboży zapewnił nas, że przekazał Kamińskiemu naszą prośbę o komentarz. Do czasu publikacji artykułu Mariusz Kamiński nie odpowiedział. Romańczuk opuścił ministerstwo i wrócił do kierowania Bielmlekiem. Zarabiał lepiej, bo około 30 tys. zł brutto miesięcznie. Nie wiedział jednak, że prawdziwe kłopoty dopiero przed nim. Bielmlek. Wielka inwestycja i kryzys By wyjaśnić nowe problemy Romańczuka, musimy na moment cofnąć się do 2017 roku. Wtedy Bielmlek budował nowoczesną linię do produkcji mleka i serwatki w proszku. Całkowity koszt inwestycji miał wynieść 115 mln zł. Bielmlek potrzebował kredytu. Pieniądze znalazł w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. NFOŚiGW udzielił pożyczki na inwestycję w kwocie ponad 68 mln zł. Linie produkcyjną udało się dokończyć. Dwa lata później Bielmlek znalazł się w trudnej sytuacji. Romańczuk twierdzi, że była to kwestia chwilowej dekoniunktury. Spółdzielnia nie płaciła zobowiązań, kontraktów za mleko. Traciła płynność finansową. Jednocześnie Romańczuk przestał być wiceministrem i wrócił do kierowania spółdzielnią. Zaznaczył, że po rozpoznaniu sytuacji uznał, że potrzebny jest kredyt w kwocie 20 mln zł, żeby zażegnać kryzys w firmie. Na udzielenie kredytu zgodził się Bank Ochrony Środowiska, ale zażądał gwarancji. W tym miejscu, choć Romańczuk jeszcze o tym nie wiedział, zaczynają się największe problemy spółdzielni. Wielka gra z CBA Sierpień 2019. Tadeusz Romańczuk zaczął szukać wsparcia w Ministerstwie Rolnictwa. Gwarancji kredytowej miał udzielić podległy resortowi Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Interia dysponuje zeznaniem złożonym przed NIK przez osobę, która w tamtym czasie pełniła funkcję jednego z dyrektorów KOWR i zajmowała się sprawą Bielmleku. Nie publikujemy jej danych ze względu na obawy tej osoby o swoje bezpieczeństwo. Formalnie pismo z wnioskiem o wsparcie Bielmleku wpłynęło do resortu 28 sierpnia. Według zeznania kilka dni wcześniej agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego odwiedzili dyrektora generalnego KOWR Grzegorza Piętę. Dyrektor poprosił, żeby osoba, której zeznanie publikujemy, przyszła do sali przy jego gabinecie. "Był tam agent CBA (...) A. i jeszcze jakiś pan oraz dyrektor Pięta. Ten drugi mężczyzna był bardzo zdenerwowany, zwrócił się do dyrektora Pięty mówiąc: "jeśli udzielicie gwarancji Bielmlekowi, to głowa pana i ministra spadnie". Był to pan (...) B. z CBA. (...) Dyrektor Pięta był po spotkaniu w szoku (...)" - czytamy w zeznaniu (inicjały agentów zostały zmienione). Dalej świadek zeznaje, że w jego ocenie intencją KOWR było ratowanie spółdzielni, a działania BOŚ "nie były z tym zbieżne". Dodaje, iż intencją banku miało być "dobicie" Bielmleku przy zaangażowaniu do tego celu instytucji publicznej, jaką jest KOWR. Świadek zeznanie w NIK kończy sformułowaniem: "Dodatkowo oświadczam, że jestem zdrowy(a) i nie zamierzam popełnić samobójstwa". Ardanowski mówi o operacji służb specjalnych Były minister Ardanowski w sprawie Bielmleku formułuje jeszcze odważniejszą tezę. - Ktoś chciał tę spółdzielnię przejąć, prywatny przedsiębiorca. Zaczął się atak na spółdzielnię przy pomocy służb specjalnych. Bardzo z tego powodu ubolewam, ale to również przykład działalności CBA pod rządami pana Kamińskiego - mówi Interii. Ostatecznie Aradnowski wydał polecenie, by KOWR zgodził się na gwarancje kredytowe na kwotę do 30 mln zł, zgodnie z żądaniem BOŚ. 5 sierpnia 2024 aktualny wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak pokazał na antenie TVP Info rękopis, który ma to potwierdzać. Kiedy zapytaliśmy o ten dokument Ardanowskiego, potwierdził jego autentyczność i zapewnił, że "dziś podjąłby taką samą decyzję". Problem w tym, że NIK w toku kontroli ustaliła, iż KOWR nie był przygotowany do udzielenia pomocy Bielmlekowi. Między innymi nie dokonano analizy ryzyka takiej operacji finansowej. - To było nowe działanie, którego KOWR nie był jeszcze w stanie precyzyjnie realizować - przyznaje Ardanowski. - Ale KOWR nie opierał się tylko i wyłącznie na swoich analizach, ale na biznesplanie, który spółdzielnia przedstawiła w banku. Nie jestem przekonany, że jakieś dodatkowe staranności powinny być ze strony KOWR. Sprawa była czysta. Żadnej winy ze strony KOWR nie widzę - uważa były minister rolnictwa. W kolejnych miesiącach doszło do zdarzeń, które ostatecznie doprowadziły do upadku spółdzielni. ----- WYJAŚNIAMY. Kluczowe podmioty w sprawie upadku spółdzielni: Bielmlek - spółdzielnia licząca blisko 900 rolników, która po procesie restrukturyzacji i upadłości została przejęta przez prywatnego przedsiębiorcę;KOWR - instytucja zajmująca się wspieraniem rolnictwa, która decyzją Jana Krzysztofa Ardanowskiego poręczyła kredyt dla Bielmleku;BOŚ - bank, który udzielił kredytu spółdzielni, następnie uzależnił jego wypłatę od dodatkowego aneksu i akceptacji programu naprawczego. Ostatecznie wycofał się z umowy kredytowej;CBA - z zeznań złożonych w NIK wynika, że dwóch agentów służby miało wywierać presję na KOWR, by ten zrezygnował z poręczenia dla Bielmleku. Sprawę bada prokuratura. Bank się wycofuje Jeszcze w sierpniu 2019 pojawiła się nowa kwestia zobowiązań Bielmleku. Spółdzielnia spóźniła się dwa dni z zapłatą rachunków za gaz, czego konsekwencją było zajęcie komornicze. Niezapłacone rachunki wyniosły ponad 425 tys. zł, natomiast wartość zajętych nieruchomości 49,9 mln zł. We wrześniu Bank Ochrony Środowiska zawiera z Bielmlekiem aneks do umowy, w którym warunkiem koniecznym do wypłaty części udzielonego kredytu jest akceptacja programu naprawy gospodarki w spółdzielni. W sumie Bielmlek miał z BOŚ trzy umowy kredytowe z lat 2018-2019, na łącznie 53 mln zł. Tadeusz Romańczuk przedstawił program naprawczy i podpisał aneks. W rozmowie z Interią podkreśla, że żądaniem banku był zaskoczony, ale "stał pod ścianą", bo musiał spłacić zobowiązania wobec rolników. Pieniądze z BOŚ trafiły bezpośrednio na ich konta. Następnie BOŚ odrzucił program naprawczy spółdzielni, zażądał spłaty części wcześniejszego kredytu. Spółdzielnia nie była w stanie tego zrobić. W konsekwencji - jak wskazuje NIK - "BOŚ 15 listopada 2019 wypowiedział umowę kredytu z 30 sierpnia, tj. po 77 dniach od jego udzielenia". To de facto koniec płynności finansowej spółdzielni, która mimo możliwości produkcyjnych, obciążona żądaniem zwrotu środków do BOŚ, nie mogła funkcjonować. Upadek i przejęcie Bielmleku W listopadzie 2019 działania w sprawie Bielmleku podejmuje CBA i zabezpiecza dokumenty w spółdzielni. Agenci wchodzą też do domu prezesa Romańczuka. Funkcjonariusze w siedzibie Bielmleku pojawią się jeszcze kilka razy. W związku z problemami spółdzielni na początku 2020 rusza postępowanie sanacyjne, które miało naprawić sytuację w Bielmleku. Nie naprawiło. W toku kontroli NIK ustaliła, że rada wierzycieli skupiała się przede wszystkim na procesie sprzedaży firmy. Początkowo oferty były dwie. Bielmlek chciała przejąć Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska Piątnica oraz firma Laktopol B. Każda z ofert opiewała na ponad 100 mln złotych. Wybrano ofertę Piątnicy, ale firma się wycofała, argumentując to analizą stanu swojego przedsiębiorstwa. Druga z firm została jedynym oferentem. Mimo trwających negocjacji zarządca procesu sanacyjnego złożył wniosek o umorzenie restrukturyzacji, co w ocenie NIK "mogło mieć negatywny wpływ na skuteczne przeprowadzenie procesu sprzedaży". W styczniu 2021 sąd na wniosek BOŚ wszczął postępowanie upadłościowe. Majątek Bielmleku oszacowano na 147,5 mln zł. Tylko że w międzyczasie w spółdzielni doszło do dwóch pożarów kolumny suszarniczej. Później Laktopol B wystąpił do syndyka z ofertą kupna za 87,7 mln zł. Syndyk się zgodził. Według NIK "stanowiło to 60 proc. wartości oszacowania majątku" spółdzielni Bielmlek. Stracone miliony W międzyczasie w spłacanie zobowiązań Bielmleku zaangażowała się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Mateusz Morawiecki podpisał rozporządzenie, które umożliwiało spłatę udziałów rolników, czego żądał syndyk po ogłoszeniu upadłości spółdzielni. Państwo przeznaczyło na ten cel 25 mln zł. To nie wszystko. NIK w 2023 roku podsumował, że w wyniku upadłości Bielmleku wartość utraconych środków przez jednostki sektora finansów publicznych to prawie 44 mln w przypadku NFOŚiGW, ponad 23 mln w przypadku KOWR, a BOŚ, którego większościowymi akcjonariuszami są również jednostki sektora finansów publicznych, stracił ponad 15 mln zł. Czy ktoś za straty w sprawie Bielmleku odpowiedział? Na razie nie. Prokuratura kilka razy stawiała zarzuty Romańczukowi, w 2021 był nawet zatrzymany przez CBA. Sąd nie przychylił się wtedy do wniosku o areszt tymczasowy. Część zarzutów ocenił jako "chybione" m.in. zarzut działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i wyrządzenia szkody w wielkich rozmiarach. To jednak nie kończy sprawy, bo śledztwo wciąż jest w toku i aktualnie Prokuratura Regionalna w Warszawie stawia Romańczukowi kilka zarzutów. Jak przekazał Interii prokurator Mateusz Martyniuk, to po pierwsze wyrządzenie szkody w Bielmleku na kwotę ponad 78 mln zł oraz kierowanie działaniami, których skutkiem miało być podrabianie daty przydatności opakowań produktów spółdzielni. Śledczy badają też inną sprawę - przekroczenie uprawnień przez Romańczuka jako wiceministra rolnictwa i decyzji o gwarancjach KOWR dla spółki Eskimos, zajmującej się sprzedażą mrożonych owoców. Tadeusz Romańczuk utrzymuje, że jest niewinny, a sprawa Bielmleku to przejęcie spółdzielni ze szkodą dla państwa. Podobnie uważa Ardanowski, który przekazał nam, że jego zdaniem "prokuratura będzie musiała umorzyć" sprawę zarzutów dotyczących Romańczuka. Niezależnie od przyszłości byłego senatora PiS, aktualnie powraca też temat agentów CBA i budzącej wątpliwości wizyty w gabinecie dyrektora KOWR. Prokuratura sprawdza działania CBA We wrześniu 2023 roku NIK złożyła zawiadomienie do prokuratury w związku z uzasadnionym podejrzeniem przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych, które zostały ujawnione między innymi na podstawie przytoczonych w artykule zeznań. Prawie pięć miesięcy trwało ustalenie, która prokuratura ma się zajmować sprawą. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba przekazał Interii, że ostatecznie śledztwo wszczęto 19 marca 2024 roku, "w sprawie przekroczenia (...) uprawnień przez funkcjonariuszy CBA w postaci wywierania presji na dyrektora generalnego KOWR, co do zaniechania udzielenia gwarancji spłaty kredytu" dla Bielmleku, "czym działano na szkodę interesu prywatnego" spółdzielni oraz "interesu publicznego". Jak się dowiadujemy, 6 sierpnia zeznania złożył dyrektor delegatury NIK w Białymstoku i przekazał cześć zgromadzonych w kontroli materiałów. Śledczy przesłuchali też - w charakterze świadków - agentów. Kiedy zapytaliśmy o sprawę w CBA, przekazano nam jedynie, że CBA informacji udzielić nie może, bo "śledztwo w tym przedmiocie" prowadzi prokuratura. Z informacji przekazanych nam przez prokuraturę wynika jednak, że sprawą zajmował się również Departament Bezpieczeństwa CBA, który odpowiada m.in. za kontrole wewnątrz tej służby specjalnej. Jeszcze w sierpniu warszawska prokuratura ma przeanalizować zebrany materiał dowodowy i zdecydować o przyszłości śledztwa. Jakub Krzywiecki Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!