Z najnowszego sondażu late poll przeprowadzonego przez Ipsos wynika, że Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory parlamentarne, osiągając wynik 37, 7 proc. głosów, który przekłada się na 232 mandatów w Sejmie i będzie mogło samodzielnie sformować rząd. Drugi wynik uzyskała PO - 23,6 proc. głosów, co - według sondażu - przełoży się na 137 mandatów poselskich. Trzeci jest Kukiz’15 - 8,7 proc. (42 posłów). Do Sejmu wejdzie też Nowoczesna Ryszarda Petru z wynikiem 7,7 proc. (30 posłów) i PSL - 5,2 proc. (18 posłów). Jeden mandat w Sejmie przypadnie mniejszości niemieckiej. Pod progiem znalazła się Zjednoczona Lewica (7,6 proc.) oraz partia KORWiN (4,9 proc.) i Partia Razem (3,9 proc.). Frekwencja wyniosła 51 proc. - Frekwencja w tegorocznych wyborach była wyższa niż cztery lata temu (48,9 - red). I właśnie ta wysoka frekwencja, która do tej pory działała na korzyść PO, tym razem wpłynęła korzystnie na wynik PiS - komentuje dla Interii wyniki wyborów dr hab. Tomasz Słomka z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem, mobilizacja elektoratu PiS podyktowane jest zmęczeniem ośmioletnimi rządami Platformy. Młodzi tym razem postawili na PiS Jak wynika z szacunków, tym razem partia Kaczyńskiego zyskała najwięcej głosów również wśród najmłodszych wyborców. Wśród Polaków w wieku 18-29 na PiS zagłosowało 26,6 proc. wyborców. Na kolejnych miejscach znalazły się: Kukiz'15 (20,6 proc.), KORWiN (16,8 proc.), PO (14,4 proc.), Nowoczesna (7,8 proc.), Partia Razem (5,2 proc.), PSL (3,7 proc.) i Zjednoczona Lewica (3,4 proc.). - Młodzież zmobilizowała się i poszła zagłosować na PiS, bo tym razem to właśnie ta partia stała się dla nich pewnym symbolem potrzebnej zmiany. Nie Kukiz, nie Nowoczesna, a właśnie PiS - twierdzi Słomka. W jego opinii, taki wynik świadczy o zmieniającej się tendencji. - Jeszcze do niedawna oponenci określali PiS, jako partię obciachu, która przyciąga głównie wyborców starszych - przypomina ekspert. PiS nie powinno przedwcześnie świętować "pełnego zwycięstwa" Jeśli sondażowe wyniki się potwierdzą, pierwszy raz w historii polskiej demokracji będziemy mieć rząd tworzony przez jedno ugrupowanie. Nic jednak nie jest przesądzone, bo jeśli partia KORWiN, która w sondażach balansuje na granicy progu, weszłaby do Sejmu, PiS, by mieć potrzebną większość ( 231 mandatów - red.) musiałoby wejść w koalicję. - Dlatego z szerszymi prognozami warto zaczekać do ogłoszenia wyników przez PKW. Mamy przynajmniej dwa ugrupowania na progu wyborczym, myślę o KORWiN-ie i Zjednoczonej Lewicy. Jeśli okaże się, że któreś z nich wejdzie do Sejmu, premia dla największego, czyli PiS-u, już tak silnie nie zadziała i będzie rozdysponowana na mniejsze ugrupowania. Wtedy okaże się, że Kaczyński będzie musiał jakaś koalicje zawrzeć - wskazuje. Partia Kaczyńskiego to "ukryta" koalicja Słomka wskazuje na jeszcze jeden aspekt związany ze strukturą zwycięskiego ugrupowania. - Pamiętajmy, że nawet jeśli PiS utrzyma większość, którą dają mu obecne sondaże, to w pewnym sensie partia i tak stanowi "ukrytą" koalicję. W skład Zjednoczonej Prawicy opartej na partii Kaczyńskiego, wchodzą jeszcze Jarosław Gowin i Zbigniew Ziobro, wraz ze swoimi ugrupowaniami - zauważa. Czy brak całkowitej jednolitości na prawicy może być powodem sporów wewnątrz zwycięskiej partii? Jak wskazuje ekspert, aby móc o tym rozmawiać, należy sprawdzić, ilu kandydatów wystawionych przez mniejsze ugrupowania zdobędzie mandaty. - Wszystko wskazuje na to, że te małe ugrupowania nie będą mieć większego znaczenia, poza sytuacją, w której stałyby się języczkiem u wagi. Do takiej sytuacji doszłoby, w przypadku gdy PiS zdobyłby 242 mandaty z czego 12 z nich należałoby do frakcji ziobrystów. Wtedy partia musiałby się z nimi naprawdę liczyć - przyznaje.