Rosyjskie służby grasują po całym świecie. Szukają "mięsa armatniego"
Rosjanie przemierzają cały świat i szukają najemników skłonnych walczyć na froncie ukraińskim, z kolei Chińczycy mogą wykonywać tam specjalne zadania dla swojego rządu - takie zdanie wyraził Władysław Selezniew, który jest pułkownikiem rezerwy Marynarki Wojennej Sił Zbrojnych Ukrainy. Ekspert zaznaczył, że w ten sposób władze w Moskwie starają się zebrać "mięso armatnie".

Podczas audycji w Ukraińskim Radiu ekspert wojskowy i pułkownik rezerwy Marynarki Wojennej Sił Zbrojnych Ukrainy Władysław Selezniew stwierdził, że władze w Moskwie szukają najemników do wojny w Ukrainie po całym świecie.
- Rosyjscy emisariusze grasują dosłownie we wszystkich krajach świata, szukając tych, którzy chcą zarabiać na zabijaniu Ukraińców - powiedział Selezniew.
Jak zaznaczył, służby rekrutacyjne wciąż aktywnie poszukują dodatkowych żołnierzy między innymi w zakładach karnych na terenie całej Federacji Rosyjskiej. Przede wszystkim w celu wykorzystania ich do operacji szturmowych.
Rosjanie szukają dodatkowych żołnierzy. "Mięso armatnie"
Władysław Selezniew wskazał jednocześnie, że na okupowanym Krymie znajduje się spora grupa chętnych, którzy ustawiają się w długie kolejki, aby podpisać "kontrakty na morderstwo".
Jego zdaniem władze w Moskwie wykorzystują takie osoby jako "mięso armatnie".
"Wielu z nich nie ma nawet czasu na otrzymanie pierwszej pensji, ponieważ jest to materiał eksploatacyjny, który służy głównie jako 'mięso armatnie'. Mimo to Putin ma jeszcze wystarczająco dużo zasobów, ma pieniądze" - powiedział ekspert.
Chińczycy na wojnie w Ukrainie. Mogą wykonywać specjalne zadania
Oprócz tego Selezniew wytłumaczył, w jaki sposób władze w Chinach zaangażowały się w działania zbrojne w Ukrainie.
Ekspert odniósł się do Chińczyków, którzy zostali schwytani przez ukraińskich żołnierzy na froncie w ostatnim czasie. Jak stwierdził, są oni mieszkańcami miast, co oznacza, że pochodzą z zamożniejszych rodzin.
Podkreślił przy tym, że tacy żołnierze mogą wykonywać specjalne zadania na zlecenie chińskiego rządu czy formacji paramilitarnych. Dodał, że mogą być także przedstawicielami diaspory znajdującej się poza Uralem.
- Oznacza to, że od dziesięcioleci Chińczycy przenoszą się do Federacji Rosyjskiej, żenią się z Rosjankami i tworzą jakieś enklawy przedstawicieli ChRL. Dlatego jest prawdopodobne, że (…) mogą być jakimiś "zrusyfikowanymi Chińczykami". I ten trend jest bardzo wymowny, bo tak naprawdę za Uralem władzy w Moskwie jest coraz mniej - skomentował.
Według Selezniewa obecność Chińczyków w szeregach Federacji Rosyjskiej jest jasnym sygnałem dla świata, że przedstawiciele ChRL zaangażowali się po stronie agresora.