Polityczny plan KO. "40 proc. jest w naszym zasięgu"
Za dwa lata Koalicja Obywatelska albo straci władzę, albo sięgnie po samodzielną większość. Donald Tusk gra o wszystko i nie ogląda się już na koalicjantów. Taka zabawa może go jednak słono kosztować.

Wybory prezydenckie przeorganizowały polską scenę polityczną. Każdy kolejny sondaż pokazuje, że za plecami hegemonów, czyli PiS i PO, umacnia się Konfederacja, a tuż za nią Konfederacja Korony Polskiej. W zależności od badania piątą siłą zazwyczaj jest Nowa Lewica, która minimalnie przekracza próg wyborczy.
Znikomym poparciem cieszy się Polska 2050, a po odejściu Szymona Hołowni trudno będzie odbudować jej siłę. Poniżej progu najczęściej znajduje się też koalicyjny PSL. Na kilka procent liczy też Partia Razem, która jednak trzyma się z daleka od KO.
Rysujący się nowy podział sił dostrzegł chwilę po wyborachDonald Tusk. Zdaniem premiera polska polityka jest dziś czarno-biała. Czarni, czyli w jego mniemaniu źli, to PiS, Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej. Biali, czyli dobrzy, wszyscy pozostali. Taki podział nie pozostawia złudzeń - Tusk wrzuca do jednego worka PiS, Konfederację i braunistów, nawet jeśli te partie dziś deklarują, że nie chcą ze sobą współpracować.
Po drugiej stronie ma koalicjantów - co prawda lojalnych, ale z poważnym defektem, którym jest niskie poparcie. Tusk może więc oglądać się na sojuszników i liczyć na to, że odbudują słupki poparcia, a co za tym idzie, pomogłoby to w powtórzeniu manewru z 2023 roku i odtworzeniu Koalicji 15 Października. Tusk może też nie oglądać się na koalicjantów. I - jak słyszymy - w partii wygrywa opcja numer dwa.
Prosty plan Tuska: gra o samodzielną większość
- Byłoby czymś niedorzecznym, gdyby lider danego ugrupowania nie dążył do maksymalizacji zysków. O tym myśli Donald Tusk, chce jak najlepszego wyniku Koalicji Obywatelskiej. Sondaże pokazały, że nawet 40 procent jest w naszym zasięgu. Walczymy - mówi Interii jeden z ważnych polityków Koalicji Obywatelskiej.
W podobnym tonie na naszych łamach wypowiadał się już Borys Budka, były szef PO. - Dla mnie istotne jest to, by wzmacniać pozycję Koalicji Obywatelskiej. Dla nas optymalnym wariantem jest Koalicja 15 Października i zrobimy wszystko, by KO zapewniła zwycięstwo sobie, co da podstawę do rządów z partnerami. Dziś ten trend pokazuje, że jesteśmy w stanie osiągnąć nawet 40 proc. poparcia, rządzić samodzielnie, a wtedy żaden koalicjant nie będzie potrzebny - przekonywał polityk.
Podobnych głosów z KO słychać więcej. Zresztą już na posiedzeniu ostatniej Rady Krajowej KO o tym scenariuszu mówił Donald Tusk, który podkreślał, że poparcie na poziomie 40 proc. jest dla jego ugrupowania realne.
Sęk w tym, że polska polityka jest podzielona na dwa główne obozy. Roboczo możemy je nazwać prawicowym i liberalnym. Obydwa obozy w zasadzie zgarniają połowę puli, co dobitnie pokazały wybory prezydenckie. Oznacza to, że jeżeli Tusk myśli o naprawdę dużym wyniku, będzie to wymuszać jeszcze większe zmarginalizowanie koalicjantów. Finalnie może się okazać, że poniżej progu znajdzie się nie tylko Polska 2050, PSL i Razem, ale też Lewica. Wówczas KO mogłaby myśleć wyłącznie o samodzielnej większości, a do tego potrzebny jest znakomity wynik.
- Kluczowa będzie metoda d'Hondta. Może się okazać, że z poparciem 36 proc. można mieć samodzielną większość. Zobaczymy, które partie i z jakim poparciem znajdą się pod progiem. Zobaczymy, jaka różnica będzie między liderem a drugą pozycją - zastanawia się w rozmowie z nami wpływowy polityk KO.
Ryzykowny manewr Tuska. Albo pełna pula, albo puste ręce
Obecnie gra toczy się pod hasłem "stawiamy wszystko na jedną kartę". I to spore ryzyko, bo bardzo możliwe, że Tusk powtórzy scenariusz Kaczyńskiego sprzed dwóch lat. Wygra wybory, ogłosi się zwycięzcą, ale nie będzie miał żadnej zdolności koalicyjnej i w konsekwencji będzie musiał oddać władzę. Na tym polega cały poker tego zabiegu.
- Tak, powtórzymy manewr PiS, ale ten z 2019 a nie 2023 roku - przekonuje nasz rozmówca.
To wówczas PiS zdobyło rekordowe ponad 43 proc. poparcia. Przewaga nad drugą KO wynosiła aż 16 pkt. proc. Do Sejmu weszły jeszcze trzy mniejsze formacje, zdobywając odpowiednio 12, 8 i 7 proc. W KO liczą, że ten scenariusz może się powtórzyć, ale tym razem to ich formacja ma być na pierwszym miejscu.
- Największy problem ma Kaczyński z Braunem. Przez wiele lat bronił się, by nie mieć nikogo po prawej stronie, a teraz ma dwa ugrupowania. Dla nas dzisiejsza pozycja Brauna jest obojętna - przekonuje wpływowy polityk KO.
- W 2023 roku PiS było pokłócone ze wszystkimi. My nie. Rosnące poparcie Brauna czy Mentzena to problem przede wszystkim dla PiS. Nam to ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Robimy swoje i gramy o całą pulę - dodaje inny polityk obozu władzy.
W KO zdają sobie sprawę, że przy podzielonej Polsce mniej więcej po równo, mogą wykrajać z tortu z napisem 50 proc. Upraszczając: jeśli KO chce zgarnąć 40 proc. poparcia, dla koalicjantów pozostanie 10 proc.
PSL na jednej liście z KO?
- Lewica jest wyraźnie ponad progiem, o nich się nie martwimy. Po naszej stronie może też być Partia Razem, która balansuje na krawędzi progu. Problem jest z Polską 2050. Pozostaje PSL, gdzie sprawa jest otwarta, bo jeśli okaże się, że mają kłopot, zaprosimy ich na nasze listy - uważa polityk, z którym rozmawiała Interia.
Inny dodaje, że pomysł zaproszenia PSL na listy KO rzeczywiście pada w rozmowach między politykami Koalicji Obywatelskiej, ale za chwilę pojawia się dodatkowe pytanie: czy to wartość dodana dla samej KO?
- Pewnie będziemy się zastanawiać, czy z PSL nie iść na jednej liście. To stabilny koalicjant, ale nie wiemy, gdzie dziś jest ich wyborca? Na wsi? A może jednak gdzieś indziej? - zastanawia się nasz rozmówca.
Wariantów rzeczywiście nie ma zbyt wiele, bo przy gasnącej Polsce 2050 zamykają się kolejne drzwi. Dla KO ważna pozostaje Lewica, choć dwa lata marszałkowania Włodzimierza Czarzastego, a także aspiracje Razem, o których pisaliśmy w innym tekście, mogą wiele zmienić w kwestii notowań tej formacji.
Chyba że planem B będzie sojusz z Konfederacją? - Z dzisiejszą nie, ale nie wiemy, w którą stronę pójdzie sama Konfederacja. Skupiamy się na naszym celu, czyli jak najlepszym samodzielnym wyniku. Walczymy o 40 proc. - powtarza rozmówca Interii.
Łukasz Szpyrka











