Donald Tusk zapowiada przegrupowanie. "Pewien etap budowania bloku"
Platforma Obywatelska jeszcze w tym miesiącu formalnie połączy się z Nowoczesną i Inicjatywą Polska. Jak zapowiada Donald Tusk, to pierwszy krok w przegrupowaniu na scenie politycznej. Jakie będą kolejne?

Donald Tusk na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie zakreślił jasne linie podziału w polskiej polityce. Przekonywał, że sytuacja jest "czarno-biała". Jego zdaniem po jednej stronie sceny są: Prawo i Sprawiedliwość, Konfederacja i Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna. Po drugiej natomiast wszyscy ci, którym leżą na sercu wartości demokratyczne.
Te słowa premiera nie są przypadkowe i nie są wypowiedziane w przypadkowym momencie. Po dwóch latach od wyborów parlamentarnych z 2023 roku Tusk wie, że trzeba coś zmienić, by myśleć o szansach na sukces w kolejnej elekcji. Sondaże wskazują wyraźnie - premier traci władzę. Jego pomysł nie jest nowy, bo lider PO wraca do strategii Grzegorza Schetyny sprzed lat - chce zjednoczenia całego bloku.
Najpierw Nowoczesna i Inicjatywa Polska, potem kolejni?
Na razie jednak Tusk wprost nie wypowiada tych słów. Tłumaczy, że dziś kwestie techniczne, a więc konstrukcja startu w wyborach na jednej lub wielu listach, są drugorzędne. Daje jednak jasno do zrozumienia, że "obóz demokratyczny" musi być bardziej jednolity i zjednoczony.
Sygnał czynem wysyła już dziś - pod koniec października dojdzie do połączenia Platformy Obywatelskiej z Nowoczesną i Inicjatywą Polska. Od tego momentu formalnie będzie to nowy twór polityczny, odbędą się też regionalne wybory do partyjnych struktur, aż wreszcie wybór nowego przewodniczącego (którym najpewniej zostanie sam Tusk). To połączenie jest w zasadzie sformalizowaniem czegoś, co i tak funkcjonuje - obie małe formacje współpracowały z PO w ramach klubu Koalicji Obywatelskiej, a czołowi ich politycy, czyli Adam Szłapka i Barbara Nowacka, to ważne postacie tego rządu.
Donald Tusk: To pewien etap budowania bloku na 2027 rok
Tusk dodał, że zjednoczenie PO, Nowoczesnej i Inicjatywy Polska "to na pewno jest pewien etap budowania bloku, który w 2027 roku wygra wybory i zapewni Polsce bezpieczne miejsce i bezpieczny rozwój zdarzeń".
- Dobrze byłoby jednoczyć się formalnie albo przynajmniej jeśli chodzi o sposoby i style działania, wszystkich, którzy są po tej stronie, moim zdaniem właściwej i bezpiecznej dla Polski - przekonywał premier.
To pierwszy tak mocny głos ze strony szefa rządu w kontekście wyborów w 2027 roku. Tusk tłumaczy, że chce stać się budowniczym bloku, który wygra kolejną kampanię. Blok ten ma być natomiast szerszy niż tylko trzy podmioty: PO, Nowoczesna, Inicjatywa Polska.
Jednocześnie Tusk, określając twarde linie podziału polskiej sceny politycznej, wyklucza koalicję PO z Konfederacją. Ewentualną współpracę między tymi ugrupowaniami sugerował choćby Jarosław Kaczyński, ale też część politologów, którzy szacując szanse PO na dalsze rządzenie wskazują na niewiarygodną, ale teoretycznie możliwą koalicję z Konfederacją. Dziś natomiast lider PO odcina się od partii Krzysztofa Bosaka i Sławomira Mentzena.
Tusk w perspektywie 2027 roku postawi więc na sprawdzonych partnerów - obok Nowoczesnej i Inicjatywy Polska są to koalicjanci rządowi, czyli Polskie Stronnictwo Ludowe, Lewica oraz Polska 2050. Ten trzeci podmiot jest interesujący, bo znajduje się w fazie przebudowy. W styczniu liderem partii przestanie być Szymon Hołownia, a to może sprawić, że część jego posłów poszuka miejsca w innych formacjach, także w PO.

Gdzie na linii podziału Tuska jest Partia Razem?
W parlamentarnej opozycji obok trzech ugrupowań, które wymienił szef rządu, jest też Partia Razem. Premier nie mówił jednak o niej na konferencji prasowej, co sugeruje, że widziałby Adriana Zandberga i spółkę po "swojej" stronie. Sęk w tym, że Partia Razem nie widzi się po stronie Tuska.
- Jesteśmy partią opozycją. To nie do pomyślenia, by partia opozycyjna, krytyczna wobec rządu, startowała z partią rządową. Nie ma żadnego powodu, by wciągać nas w to, co robi rząd, który głodzi naukę, pracowników budżetówki i nie realizuje dobrych projektów - mówi Interii Aleksandra Owca, współprzewodnicząca Partii Razem.
- Nie ma wątpliwości, że partie rządowe między sobą mogą się dogadywać, ale Partia Razem zdecydowanie opowiedziała się przeciwko neoliberalnej polityce tego rządu, która faworyzuje najbogatszych, a tak naprawdę tworzy piekło dla pracujących Polaków - uważa Owca.
Takie stanowisko Partii Razem może oznaczać, że koalicja rządząca może narracyjnie "zapisać" tę formację do grupy związanej z PiS, Konfederacją czy Grzegorzem Braunem. Owca przekonuje, że w jej ugrupowaniu na nikim nie robi to wrażenia.
- Stoimy po stronie normalnych ludzi. Tworzenie sztucznego podziału, gdzie ma się do wyboru albo skrajny konserwatyzm, albo bardzo niebezpieczny dla pracujących neoliberalizm, ma na celu wykluczenie takich sił jak nasza. Nie damy się w ten sposób zapisać do żadnego z tych dwóch bloków. Nie jesteśmy po stronie PiS, nie jesteśmy po stronie PO. Im szybciej Tusk i zwolennicy PiS sobie to przyswoją, tym lepiej dla wszystkich - podkreśla.
Jedno jest pewne - tak przedstawiany podział sceny politycznej jeszcze bardziej pogłębi polaryzację. Kampania wyborcza może toczyć się wokół osi ostrego podziału na "my" i "oni". To podział znany nad Wisłą od lat, w którym najlepiej odnajdują się najwięksi, czyli PiS oraz PO.
Tymczasem Tusk nie ukrywa, że stawianie wyłącznie na markę własną Platformy tym razem może okazać się za małym wkładem, by pokonać pozostałych przeciwników. Formułowanie takich założeń na dwa lata przed wyborami może natomiast oznaczać jedno - Tusk czuje, że będzie ciężko, a kolejna kampania może być wyjątkowo brutalna.
Łukasz Szpyrka












