- 10 kwietnia 2010 r. Polska delegacja z prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele udała się do Smoleńska po to, by dać świadectwo prawdzie. Bo Polska nigdy nie pogodziła się ze zbrodnią katyńską i jej konsekwencjami. W 1940 r. z rozkazu Józefa Stalina bestialsko zamordowano blisko 22 tys. naszych rodaków - żołnierzy Wojska Polskiego, policjantów, funkcjonariuszy Straży Granicznej, ale też wielu cywilów, przedstawicieli elit II Rzeczypospolitej - wyliczał prezydent Andrzej Duda. - To była zbrodnia ludobójstwa popełniona przez sowietów na zupełnie bezbronnych ofiarach. Nigdy nie została ukarana. Zamiast tego mieliśmy kłamstwo katyńskie. Wmawianie światu, że to nie sowiecka Rosja odpowiada za te straszliwe zbrodnie ale nazistowskie Niemcy. Wbrew faktom, wbrew logice, z pełną premedytacją i tak przez kilkadziesiąt lat - dodawał. Orędzie prezydenta. "Nierozlicznie zbrodni wydało zatrute owoce" Andrzej Duda wskazywał, że "w logice kłamstwa katyńskiego nie było miejsca" na agresję sowiecką na Polskę 17 września 1939 r., pakt Ribbentrop-Mołotow, braterstwo sowiecko-niemieckie i inne zbrodnie popełnione na Polakach. - Mieliśmy jedynie narrację o wielkim, rosyjskim zwycięstwie nad faszyzmem. Z krótkim epizodem na początku lat 90-tych za czasów prezydenta Borysa Jelcyna, kiedy nareszcie przyznano, że za zbrodnię katyńską opowiadają stalinowskie władze. Jednak nie poszły za tym żadne, dalsze działania. Śledztwo katyńskie zostało umorzone, żadni sprawcy nie zostali ukarani. A putinowska Rosja od lat ponownie gloryfikuje Stalina i Związek Sowiecki. Kłamstwo katyńskie wróciło do łask - mówił prezydent RP. - Zapomniane i nieukarane zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciw ludzkości budują poczucie bezkarności sprawców. Tworzą przyzwolenie dla ich następców i naśladowców, którzy za ich przykładem popełniają podobne zbrodnie, gdy chcą dominować i decydować o losie innych państw i narodów. Widzimy to dzisiaj w pełni w trakcie brutalnej agresji Rosji przeciwko niepodległej i demokratycznej Ukrainie. Widzimy, jak kłamstwo jest wykorzystywane do usprawiedliwienia rosyjskich zbrodni na ludności cywilnej. Jak można w żywe oczy zaprzeczać faktom. W Polsce nie jest to dla nas żadnym zaskoczeniem, ale wielu przedstawicieli zachodniego świata dopiero dziś odkrywa skalę rosyjskiej manipulacji i zakłamania. Musimy z tego wyciągnąć wnioski. Musimy zdecydowanie walczyć z zakłamywaniem historii, odwracaniem roli kata i ofiary. Zło trzeba nazwać złem, zbrodnię, trzeba nazwać zbrodnią - dodawał Andrzej Duda. Zobacz też: 12. rocznica katastrofy smoleńskiej. Abp Marek Jędraszewski porównał "kłamstwo smoleńskie" do "kłamstwa katyńskiego" Ocenił, że nierozliczenie zbrodni katyńskiej przez międzynarodową społeczność "wydało zatrute owoce". - Przez 80 lat ofiary i ich rodziny nie doczekały się sprawiedliwości za zbrodnię katyńską. Ludobójstwo się nie przedawnia. Dlatego będę domagał się rozstrzygnięcia tej sprawy przed międzynarodowymi trybunałami, złożymy w najbliższym czasie odpowiednie wnioski. Ta zbrodnia musi zostać ostatecznie osądzona, a sprawcy nazwani. Będę także podejmował wszystkie możliwe kroki dyplomatyczne, aby świat o zbrodni katyńskiej nie zapomniał i konsekwentnie potępiał jej sprawców - mówił prezydent. - Jesteśmy to winni tym, którzy zginęli, ale jesteśmy to winni również tym, którzy przez lata walczyli o prawdę i pamięć o Katyniu. Będziemy też jako Polska wspierać Ukrainę we wszystkich działaniach prawnych i dyplomatycznych, których celem będzie ukaranie sprawców zbrodni popełnianych obecnie przez Rosjan. Zrobimy wszystko, aby ofiary ukraińskie nie musiały czekać na sprawiedliwość aż 80 lat - zapewniał Andrzej Duda. Prezydent o katastrofie smoleńskiej. "Zginęli najlepsi z nas" Prezydent podkreślał, że ze zbrodnią katyńską "już na zawsze, nierozerwalnie złączona jest katastrofa smoleńska, największa tragedia w powojennej historii Polski". - W Smoleńsku, podobnie jak w Katyniu, zginęły polskie elity. Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, wraz z małżonką, ostatni prezydent Polski na uchodźstwie, marszałkowie, posłowie i senatorowie, duchowni różnych wyznań, szefowie wielu urzędów centralnych, przedstawiciele rodzin katyńskich, generałowie, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, piloci i cała załoga samolotu. Wspaniali ludzie. Różniły ich często poglądy, życiorysy, ale łączyło ich to, że kochali Polskę i chcieli upamiętnić naszych rodaków pomordowanych w Katyniu. Wspominając tamtą wielką tragedię zawsze powtarzam: w Smoleńsku zginęli najlepsi z nas. Jestem pewien, że Polska byłaby dzisiaj inna, lepsza, gdyby oni żyli - mówił Andrzej Duda. - Nie ukrywam, że mam bardzo osobisty stosunek do katastrofy smoleńskiej. W Smoleńsku zginął mój nauczyciel, mistrz, profesor Lech Kaczyński, z którym miałem zaszczyt współpracować jako minister w Kancelarii Prezydenta. Straciłem koleżanki i kolegów, z którymi tutaj w Pałacu Prezydenckim na co dzień pracowaliśmy. Wszyscy straciliśmy. Bo w katastrofie zginęli przedstawiciele całej klasy politycznej. Pamiętać o nich to wielkie zobowiązanie dla nas wszystkich, zobowiązanie do ciężkiej pracy na rzecz Polski każdego dnia. Jesteśmy to winni tym wszystkim wspaniałym ludziom, których straciliśmy 10 kwietnia 2010 r. - mówił prezydent. - W tamtych dniach pokazaliśmy, że w chwilach trudnych, jako Polacy, potrafimy być wspaniałą wspólnotą, potrafimy być zjednoczeni i solidarni. Także dzisiaj, ta wspólnota jest nam niezwykle potrzebna, w obliczu zupełnie innych wyzwań związnych z wojną w Ukrainie. Ponownie wspaniale, jako naród, zdajemy egzamin z naszej solidarności, zdajemy go niosąc pomoc milionom uchodźców z Ukrainy. Jestem niezwykle dumny z Polski i z moich rodaków, z Polaków - dodawał. Andrzej Duda: Wierzę, że powstrzymamy imperium zła Andrzej Duda przypomniał "historyczne przemówienie Lecha Kaczyńskiego z Tbilisi". - Powiedział, że Europa Środkowa ma odważnych przywódców. Jak zwykle miał rację. Widzimy to wyraźnie w osobie prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, który każdego dnia, z niezwykłym poświęceniem walczy o niepodległość swojej ojczyzny, apelując jednocześnie do całego świata o przeciwstawienie się rosyjskiej agresji, o przeciwstawienie się złu. Ale takim odważnym i dalekowzrocznym przywódcą był także sam prezydent Lech Kaczyński. Przywódcą, który już kilkanaście lat temu próbował obudzić sumienia zachodniego świata, apelować do polityków, ostrzegać przed imperialną polityką Rosji Władimira Putina - mówił prezydent RP. - Przypomnę jego niezwykle ważne słowa wypowiedziane podczas wojny w Gruzji: Po raz pierwszy od dłuższego czasu, sąsiedzi z północy, dla nas także ze wschodu, pokazali twarz, którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My mówimy "nie". Ten kraj to Rosja. Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają, że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Otóż nie będzie. Te czasy skończyły się raz na zawsze - zapewniał prezydent. - Robimy jako Polska wszystko, by tak się właśnie działo. Dzisiaj to my realizujemy dziedzictwo prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Wspierając w każdy możliwy sposób Ukrainę, pomagając uchodźcom, wzmacniając nasze własne bezpieczeństwo, odgrywając istotną rolę w polityce międzynarodowej. Wierzę głęboko, że wspólnie powstrzymamy imperium zła, że Rosja, zbrodnia i kłamstwo nie wygra. Że zwycięży dobro, prawda i wolność. Niech żyje niepodległa Ukraina, niech żyje Polska - podsumował prezydent.