Po tak upalnym ostatnim tygodniu wakacji uczniów i nauczycieli powitają w poniedziałek nagrzane szkolne mury. To problem, który daje się we znaki nie tylko na początku września, kiedy trzeba stawić się w stroju galowym w dusznej sali gimnastycznej. W wielu szkołach w Polsce wciąż nie ma w oknach rolet, a o klimatyzacji można zapomnieć. W szkołach zawodowych sytuacja jest jeszcze trudniejsza. - Byłem dyrektorem w szkole fryzjerskiej, w której w tym ukropie ciągle pracowały suszarki do włosów. Zresztą to problem wielu szkół kształcących w zawodzie. Wszędzie tam, gdzie uczniowie pracują przy skrawarkach, obrabiarkach itp., jest zdecydowanie za ciepło - mówi w rozmowie z Interią Marcin Józefaciuk, poseł KO, nauczyciel, były dyrektor szkoły. Jak podkreśla poseł, dyrektorzy zobowiązani są dbać o zdrowie i bezpieczeństwo uczniów, dlatego w takich okolicznościach jednym ze stosowanych dotychczas rozwiązań było organizowanie zajęć poza salami lub zwyczajne ich skracanie. Nie sprawdza się to jednak, gdy fale upałów trwają przez wiele dni z rzędu. - Z roku na rok jest coraz gorzej. Z wysoką temperaturą w szkołach mierzymy się we wrześniu i w październiku, a później w kwietniu, maju i czerwcu. To pięć miesięcy, czyli dokładnie połowa roku szkolnego - wylicza poseł, podkreślając, że potrzebne są długofalowe rozwiązania. Rolety czy wentylatory mogą być jego zdaniem jedynie doraźną pomocą, ale kluczowe ma być wykonanie termomodernizacji budynków szkolnych. - Są pieniądze z KPO, inwestujmy je w dzieci, w ich przyszłość i bezpieczeństwo. Wiemy, jak funkcjonują przegrzane mózgi - mówi, zapowiadając w rozmowie z Interią złożenie interpelacji poselskiej w tej sprawie. Początek roku szkolnego. "Nie jestem politykiem" Dla Marcina Józefaciuka miniony rok szkolny był przełomowy. Po latach spędzonych przy szkolnej tablicy - przez braki kadrowe ucząc nawet siedmiu przedmiotów naraz - zadebiutował w Sejmie. Od początku deklarował, że w parlamencie będzie walczył o sprawy oświaty i "patrzył nowej pani minister na ręce". - Nie jestem politykiem. Jestem posłem, czyli wysłańcem, głosem ludzi, którzy mnie wybrali - podkreślał w październiku. Dziś uważa, że ma na tym polu kilka sukcesów. - Jestem dumny, że udało mi się zwrócić uwagę ministerstwa edukacji na problematykę kształcenia zawodowego, bo zawsze było ono odkładane gdzieś na bok i nierozumiane. My, dyrektorzy szkół kształcących w zawodzie, staramy się zrobić wszystko, żeby stały się one ważne, bo zawody, do których przyuczają, służą społeczeństwu. Dlatego cieszę się, że stworzono podkomisję ds. kształcenia zawodowego, a już od września zaczną się spotkania ministerstwa z każdą z branż kształcenia zawodowego, w celu stworzenia nowej podstawy programowej - wymienia Józefaciuk i zapewnia, że "na tym nie poprzestanie". Jednak jako przedstawiciel nauczycieli w Sejmie czuje się pod pewnym względem zawiedziony. Marcin Józefaciuk: Edukacja obywatelska może stać się drugim HiT-em - Zdaję sobie sprawę, że mi się za to oberwie, ale czuję się rozczarowany upolitycznianiem wielu spraw. Szkolnictwo jest czymś, co nie powinno być upolitycznione. O edukację powinniśmy walczyć poza podziałami - podkreśla. - Tymczasem mamy do czynienia z wieloma szybko podejmowanymi decyzjami, które nie są wcześniej wystarczająco konsultowane z praktykami, np. dyrektorami i nauczycielami - mówi poseł, podając za przykład przedmiot Historia i Teraźniejszość, wprowadzony do szkół przez byłego ministra edukacji Przemysława Czarnka. Zdaniem Józefaciuka gdyby opinie doświadczonych praktyków były brane pod uwagę podczas tworzenia HiT-u, nie musiałoby skończyć się to katastrofą. - Jeśli teraz przedmiot Edukacja Obywatelska nie zostanie odpowiednio przedstawiony nauczycielom i przez nich zaakceptowany, niestety stanie się drugim HiT-em - zakłada. - Nie stawiam oczywiście znaku równości między minister Nowacką i ministrem Czarnkiem, ale uważam, że pomysły - zaznaczam, same pomysły - często były i są dobre. Oczywiście za wyjątkiem kuriozalnego "lex Czarnek", w którym nic pozytywnego nie widzę. Kluczowa jest jednak ich realizacja. W przypadku ministra Czarnka wprowadzanie pomysłów w życie było okropne. Z kolei minister Nowacka rozmawia, pyta praktyków, co stanowi podstawę dobrej zmiany, jaka zaszła. Jednak ciągle dzieje się to na zbyt małą skalę - ocenia poseł. Rok szkolny 2024/2025. "Nauczyciele, cierpliwości" - Podwyżki 30 i 33 proc. są odczuwalne przez nauczycieli, podobnie jak odczuwalna jest pozytywna zmiana atmosfery w szkole - mówiła pod koniec wakacji minister edukacji Barbara Nowacka w Radiu Zet, zapewniając, że prowadzi rozmowy z ministerstwem finansów na temat kolejnych podwyżek dla nauczycieli. Okazuje się, że nie wszyscy nauczyciele podzielają entuzjazm szefowej resortu edukacji. Według ankiety przeprowadzonej w internecie przez "Głos nauczyciela" aż 31 proc. badanych nauczycieli wita nowy rok szkolny "z rozpaczą" i stanie przy tablicy, odczuwając "zmęczenie i wypalenie". Co czwarty ankietowany pedagog jest zaniepokojony wysoką dynamiką zmian w edukacji, a dla 16 proc. "jest to wszystko obojętne". - Te podwyżki wiele zmieniły, bo dały nauczycielom szansę na nowe otwarcie - ocenia poseł nauczyciel. - Jednak jeśli startujemy z bardzo niskiej kwoty i podniesiemy ją nawet o jedną trzecią, to to wciąż za mało. Dlatego trwają rozmowy ze wszystkimi związkami, nie tylko ZNP, aby powiązać pensję nauczyciela ze średnią krajową - wyjaśnia Marcin Józefaciuk, apelując do nauczycieli o cierpliwość. A także o dbanie o poziom nauczania, mimo widocznego zmęczenia. - Wiem, że gdybym jeszcze jakiś czas temu usłyszał jako nauczyciel, że mam się starać i cierpliwie czekać na podwyżkę, to tupnąłbym nogą ze złości. Tylko nie o to chodzi. Polscy uczniowie mają gorsze wyniki w nauce. Zaliczyliśmy spadek w badaniach PISA (badanie umiejętności uczniów, którzy ukończyli 15. rok życia - red.). Pokazują to również niezależne badania IT Fitness Test (badający kompetencje cyfrowe - red.). Dlatego to tak ważne, żeby nauczyciele dali nam czas, bo budżet nie jest z gumy, ale w międzyczasie dbali o to, by jakość nauczania nie spadała jeszcze bardziej - wyjaśnił Józefaciuk. - Nie uważam, żeby nauczyciele w Polsce źle pracowali. Myślę, że problemem jest raczej to, że nauczyciele nie doceniają swojej pracy, bo sami nie są w niej doceniani. I nie chodzi tu już tylko o wysokość pensji, ale też szacunek społeczny, którym dawniej cieszył się ten zawód - dodał. Polskie szkoły przyjmą uczniów z Ukrainy. Nie wiadomo ilu Walki z wypaleniem zawodowym z pewnością nie ułatwia wyzwanie, przed jakim właśnie stanęli pracownicy szkolnictwa. Wraz z nowym rokiem szkolnym dzieci uchodźców z Ukrainy (poza piszącymi ukraińską maturę w roku szkolnym 2024/25) zostaną objęte obowiązkiem nauki w polskim systemie oświaty. Obowiązek szkolny będzie powiązany z wypłatą świadczenia 800 plus. Choć wydawałoby się, że to dla polskich szkół nic nowego, bo uczniowie z Ukrainy zasiadali już przecież w tutejszych ławkach, tym razem sytuacja jest bardziej skomplikowana. Według cytowanej przez "Dziennik Gazetę Prawną" Barbary Nowackiej nie wiadomo, ilu uczniów trafi do polskich szkół. Według szacunków MEN może to być od 20 do 40 tys., a według szacunków strony ukraińskiej nawet 160 tys., w co minister edukacji "absolutnie nie wierzy". Rok szkolny 2024/2025. "Zaprzepaszczenie szans" Wszystko wyklaruje się w najbliższych dniach i tygodniach. Poseł Józefaciuk zapewnia, że nauczyciele i dyrektorzy sobie poradzą tak samo, jak poradzili sobie zaraz po wybuchu wojny za wschodnią granicą i zrobią wszystko, by i tym razem dzieci z Ukrainy zostały objęte należytą opieką. Jednak muszą po drodze zmierzyć się z wieloma trudnościami, które nie ułatwią dbania o wysoki poziom edukacji. Jak wskazuje "Dziennik Gazeta Prawna", uczniowie z Ukrainy mają się uczyć polskiego, ale dodatkowe pieniądze trafią do samorządów w przyszłym roku. Nauczyciele mają mieć zapewnione szkolenia, ale w styczniu. To nasuwa pytanie, czy nie dało się zadbać o te kwestie nieco wcześniej? - To coś, o co apelowałem już od listopada i to nie tylko z sejmowej mównicy - stwierdza Marcin Józefaciuk. - To zaprzepaszczenie szans, o których wielokrotnie mówiłem w komisjach, podkomisjach i interpelacjach, poruszając chociażby kwestię zatrudnienia asystentów międzykulturowych. Poradzimy sobie, ale uważam, że największym wyzwaniem będzie sprawne zatrudnienie psychologów dziecięcych, władających językiem ukraińskim, którzy pomogą dzieciom doświadczonych wojną - stwierdza. Ukraina zapłaci za edukację swoich uczniów w Polsce Poseł odniósł się także o kwestii finansowania nauki dzieci z Ukrainy. Jak przekazał, bilateralny zespół do spraw przyjaźni ukraińsko-polskiej odbył kilkudniowe spotkanie z posłami wszystkich ugrupowań ukraińskiego parlamentu. - Uzyskaliśmy zapewnienie dodatkowego wsparcia finansowego z Ukrainy oraz Funduszu Wsparcia Ukrainy. Dlatego chcę sprostować to, co mówi opozycja, jakoby Polacy mieli płacić za lekcje historii Ukrainy dla ukraińskich uczniów. Nieprawda, Polska dostanie na to pieniądze - zapewnił poseł. Wraz z rozpoczęciem nowego roku szkolnego resort edukacji rozpocznie prace nad kolejnymi ważnymi dla polskiej oświaty sprawami. Poseł Józefaciuk zdradza, co będzie brane na tapet już w najbliższym czasie. - Z tego co wiem, na pewno będzie to polityka cyfrowej transformacji edukacji, która obejmie cały system edukacji - zapowiada. A czego życzyłby sobie w tym roku szkolnym sam poseł nauczyciel? - Reorganizacji i modernizacji kształcenia zawodowego, pogłębionej współpracy z praktykami i wprowadzenia obowiązku zatwierdzenia przez nich reform w szkolnictwie. Ale przede wszystkim życzę nam wszystkim realizacji pasji, którą w sobie mamy - pasji kształcenia - skwitował. Dagmara Pakuła ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!