Informacja, że Jarosław Gowin będzie pierwszym świadkiem, który powinien stawić się przed komisją, pojawiła się podczas jawnego posiedzenia w piątek. Mówił o tym szef grupy śledczej i poseł KO Dariusz Joński. - Tak, stawię się - powiedział w rozmowie z Interią były wicepremier i minister w rządzie PiS. Jako pierwsza informowała o tym Wirtualna Polska. Według informatorów WP z Koalicji Obywatelskiej, Gowin ma być niczym "świadek koronny", a jego opowieść o przygotowaniach do wyborów kopertowych "może nie tylko pogrążyć liderów PiS, ale doprowadzić do kolejnych wewnętrznych napięć w tej partii". Komisja śledcza ds. wyborów kopertowych. Jarosław Gowin: Tak, stawię się Jarosław Gowin jest jednym z kluczowych świadków w sprawie tzw. wyborów kopertowych, czyli wyborów prezydenckich z maja 2020 roku, które ze względu na pierwszą falę pandemii COVID-19 miały odbyć się wyłącznie w sposób korespondencyjny. Ówczesny koalicjant Prawa i Sprawiedliwości stał twardo na stanowisku, że głosowanie nie może dojść do skutku, ponieważ istnieje duże ryzyko zakażeń. Całkowicie innego zdania była natomiast partia Jarosława Kaczyńskiego - liderzy PiS chcieli, by wybory przeprowadziła nieuprawniona do tego konstytucyjnie Poczta Polska. By uniknąć fałszerstw, urny miało pilnować wojsko. To Gowin uznawał z kolei za działanie kompletnie bezprawne i sugerował, że wybory kopertowe będą podważać mandat prezydenta oraz pozycję Polski na arenie międzynarodowej. Ostatecznie to właśnie m.in. z powodu jego postawy PiS nie zdołał zorganizować głosowania korespondencyjnego, dlatego pierwsza tura wyborów prezydenckich została przeniesiona na czerwiec, a jej przebieg był standardowy. Mimo niepowodzenia strategii Prawa i Sprawiedliwości, państwo zdążyło wydać ponad 70 mln złotych na przygotowanie wyborów. Politycy Porozumienia mieli być podsłuchiwani. "To doniesienia ludzi ze służb" W wyniku sporów wewnątrz Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin odszedł z rządu, a z czasem jego Porozumienie zrezygnowało z koalicji i uległo podziałowi. Wówczas również pojawiły się nieoficjalne informacje, że politycy ugrupowania byli podsłuchiwani, co w rozmowie z Interią potwierdził bliski współpracownik byłego wicepremiera Michał Wypij. - W stosunku do nas wykorzystywano techniki operacyjne m.in. podsłuchy telefoniczne. Zakładam, że ktoś mógł kontrolować naszą korespondencję, obserwować nas. To doniesienia od ludzi związanych ze służbami, być może został jakiś ślad, rozkaz? Może, dzięki komisji śledczej zapowiadanej przez Donalda Tuska, ktoś potwierdzi pod nazwiskiem te informacje? - mówił nam pod koniec listopada Michał Wypij. Sprawę podsłuchów będzie badać jednak inna komisja śledcza ds. Pegasusa. Choć grupa jeszcze nie powstała, jej powołanie jest zapowiedziane przez nową większość sejmową. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!