Mówi prominentny polityk koalicji rządzącej: - Przewodniczący Świrski ma dzisiaj więcej kłopotów niż wcześniej. To podobny przypadek jak z prezesem Glapińskim. Mamy sformułowane wobec niego zarzuty, teraz trwa zbieranie dowodów i materiałów obciążających Świrskiego. O szefie KRRiT w kontekście wniosku o Trybunał Stanu zrobiło się głośno po konferencji ministra kultury i dziedzictwa narodowego w pierwszej połowie kwietnia. Bartłomiej Sienkiewicz zapowiedział wówczas, że "poważnie rozważa" zwrócenie się do parlamentu z wnioskiem o postawienie Świrskiego przed TS ze względu na celowe wstrzymywanie przekazywania mediom publicznym środków z opłat abonamentowych. - W moim przekonaniu, przewodniczący KRRiT, nie przekazując pieniędzy dla mediów, bo nie rządzą tam jego polityczni koledzy, a taki jest powód, nie udawajmy, że jest inny, drastycznie łamie prawo - argumentował wówczas szef resortu kultury. - Nie są to pieniądze dla ministrów, nie dla likwidatorów, tylko na działanie mediów publicznych. Nieprzekazywanie ich ma, moim zdaniem, wszelkie znamiona poważnego naruszenia prawa - ocenił Sienkiewicz. Polityczna gra o 200 mln zł Kwestia wstrzymywanych przez KRRiT środków z abonamentu, które powinny trafić do mediów publicznych, to najnowsza odsłona sporu pomiędzy nową władzą a kontrolowaną przez nominatów Zjednoczonej Prawicy Krajową Radą. Na razie KRRiT wstrzymała trzy transze wypłat - za luty, marzec i kwiecień. Chodzi o niemałe pieniądze, bo jedna transza to od 55 do 70 mln zł. Łącznie daje to zatem kwotę 165-210 mln zł. Przewodniczący Krajowej Rady argumentował, że nie wypłaca mediom publicznym środków z abonamentu, ponieważ są one w stanie likwidacji, a w większości przypadków likwidatorzy nie byli wpisani do Krajowego Rejestru Sądowego. Kiedy takie wpisy się pojawią - zapewniał - środki zostaną przekazane spółkom mediów publicznych. - [Środki] Będą przelewane tam, gdzie jest pewność, że nie zostaną podjęte przez osoby nieuprawnione - zapewnił Świrski powołując się przy tym na ustawę o abonamencie radiowo-telewizyjnym. Do tego momentu środki z abonamentu KRRiT będzie przekazywać do depozytu sądowego "w trosce o pieniądz publiczny, pieniądze które obywatele przekazali na misję realizowaną przez media publiczne". Rzecz w tym, że 8 i 9 kwietnia likwidacja Telewizji Polskiej i Polskiego Radia została wpisana do KRS. Wcześniej, w styczniu i lutym, to samo stało się z 17 publicznymi spółkami radiowymi oraz Polską Agencją Prasową. Mimo tego, pieniądze z kwietniowej transzy abonamentu RTV jeszcze ani do TVP, ani do Polskiego Radia nie trafiły. - Przewodniczący Świrski sam wyznaczył sobie, kto jego zdaniem jest dobrym adresatem pieniędzy z abonamentu, a kto nie - irytuje się jedna z posłanek większości rządzącej. I dodaje: - Za to, co robi teraz, ale też za to, co robił i czego nie robił przez ostatnie lata, należy mu się odpowiedzialność konstytucyjna, a być może nawet karna. Pod koniec marca posłowie Koalicji Obywatelskiej Bogdan Zdrojewski i Piotr Adamowicz złożyli w Prokuraturze Krajowej w Warszawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez przewodniczącego Świrskiego w postaci bezprawnego wstrzymywania transferu środków budżetowych do mediów publicznych. Posłowie KO zawiadomili również o uzasadnionym podejrzeniu przestępstwa dokonanego przez czworo członków KRRiT - oprócz Świrskiego także Agnieszki Glapiak, Hanny Karp i Marzeny Paczuskiej - w postaci przekroczenia uprawnień w związku z uchwałą KRRiT z 12 lutego 2024 roku. To wówczas Krajowa Rada podjęła uchwałę "uzależniającą przekazywanie mediom publicznym opłat abonamentowych od pozbawionych podstawy prawnej warunków". Według polityków KO, jest to przekroczenie uprawnień bądź niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych i działania na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Z informacji Interii w Koalicji Obywatelskiej wynika, że prokuratura przyjęła wnioski i wszczęła postępowanie w obu sprawach. Mówi jeden z parlamentarzystów większości rządzącej: - Innym członkom KRRiT z nadania PiS-u nie grożą podobne konsekwencje jak Świrskiemu. Nie są objęci odpowiedzialnością przed Trybunałem Stanu w tym sensie co on. Decyzję, która grozi nawet kryminałem, podjął sam Świrski. To, że zasłania się przy tym decyzją Krajowej Rady nie znaczenia ani dla jego sytuacji, ani dla sytuacji innych członków, których to nie obciąża. Sytuacja Świrskiego jest wyjątkowa i potwierdzają to analizy prawne, którymi dysponuje koalicja rządząca. Żeby mieć w tej kwestii jasność, rządzący poprosili o ekspertyzę prawną Biuro Analiz Sejmowych. Z dokumentu wynika, że ustawowy obowiązek przekazywania środków z abonamentu RTV mediom publicznym spoczywa nie na KRRiT, ale personalnie na jej przewodniczącym. Co więcej, szef KRRiT zlekceważył uchwałę Krajowej Rady z połowy września 2023 roku. Wówczas KRRiT, zgodnie ze swoimi obowiązkami, przyjęła plan podziału i przekazania środków mediom publicznym z wyszczególnieniem konkretnych spółek i kolejnych miesięcy 2024 roku. Nie przekazując pieniędzy z abonamentu mediom publicznym Świrski nie zrealizował uchwały KRRiT, za co - według analizy BAS - również ponosi osobistą odpowiedzialność. Lista zarzutów się wydłuża Kwestia abonamentu radiowo-telewizyjnego to niejedyny zarzut, jaki rządzący mają wobec przewodniczącego KRRiT. Interia już 11 grudnia pisała o planach rządu związanych z postawieniem przewodniczącego Krajowej Rady przed Trybunałem Stanu. Wówczas był to jeden ze scenariuszy umożliwiających przejęcie kontroli nad mediami publicznymi. W tamtym czasie zarzuty wobec Macieja Świrskiego dotyczyły - jak mówi jedno z naszych źródeł w Koalicji 15 Października - "swobodnego dysponowania publicznymi środkami finansowymi" i utrzymania działalności Krajowego Instytutu Mediów powołanego do życia przez KRRiT w 2021 roku, czyli jeszcze przed kadencją Świrskiego. Rządzący zarzucali też Świrskiemu, że jako przewodniczący KRRiT nie zrobił nic w celu odzyskania dla Krajowej Rady kompetencji w zakresie obsadzania stanowisk we władzach mediów publicznych, które rząd Zjednoczonej Prawicy przekazał Radzie Mediów Narodowych. - Co do zasadności zarzutów wobec pana Świrskiego nie mam najmniejszych wątpliwości, bo znam jego zawodową drogę i działania, także już jako prezesa KRRiT - zapewnia Interię polityk z sejmowej komisji kultury i środków przekazu. Z przewodniczącym Świrskim nie udało się nam skontaktować w celu uzyskania odpowiedzi na stawiane mu przez większość rządzącą zarzuty. Świrski jak Glapiński. Kwestia decyzji politycznej Decyzja o tym, co wydarzy się dalej w sprawie Macieja Świrskiego może zapaść już w poniedziałek 22 kwietnia na zarządzie krajowym Platformy Obywatelskiej. Jak twierdzą nasi rozmówcy z partii, dowody i materiały przeciwko szefowi KRRiT są cały czas gromadzone. Podobnie jak to miało miejsce wcześniej w przypadku prezesa NBP Adama Glapińskiego. Uruchomienie całego procesu jest więc wyłącznie kwestią decyzji politycznej. Ta najpewniej zapadnie, jeśli mimo wpisania do KRS likwidacji wszystkich publicznych spółek medialnych KRRiT nadal nie zdecyduje się przekazać im środków z abonamentu RTV. - W Sejmie wystarczy nam bezwzględna większość głosów, żeby postawić Świrskiego przed Trybunałem Stanu. W obecnej sytuacji nie będzie problemu z uzyskaniem wśród koalicjantów poparcia dla takiego wniosku - zapewnia nas parlamentarzysta większości rządzącej dobrze zorientowany w stanie prac nad wnioskiem o TS dla Świrskiego. Z informacji Interii w większości parlamentarnej wynika jednak, że samo postawienie Świrskiego przed TS nie zamyka sprawy zmian w KRRiT. Jak mówią nasi rozmówcy z obozu władzy, "KRRiT w obecnej formule jest do zmiany". Tę zmianę ma przynieść tzw. duża ustawa medialna. Jej projekt jest już gotowy i również czeka na decyzję polityczną. Jednym z zapisanych tam założeń jest zwiększenie składu Krajowej Rady z pięciu do sześciu osób, dzięki czemu każda z partii koalicyjnych miałaby tam swojego przedstawiciela. Drugą znaczącą zmianą ma być wpisanie do ustawy kompetencji, którymi muszą legitymować się członkowie KRRiT. - Takie kryterium bez wątpienia eliminowałoby co najmniej troje, a być może nawet czworo, członków obecnej KRRiT. Na czele z panem Świrskim - zdradza Interii polityk znający kształt projektu ustawy.