Jakub Szczepański, Interia: Faktycznie, razem ze Zbigniewem Ziobrą, wybiera się pani do premiera, żeby rozmawiać o opaskach LGBT i sylwestrze TVP? Anna Maria Siarkowska, Solidarna Polska: - To nie jest rozmowa o jakichś tam opaskach, ale o manifestacji politycznej, do której dopuściła TVP w trakcie koncertu sylwestrowego. I tak, z pewnością poruszymy ten temat. Telewizja Polska, która przecież pełnymi garściami czerpie środki z budżetu państwa, pozwoliła na wiec polityczny, manifestację poparcia dla ruchu społeczno-politycznego reprezentującego wartości antychrześcijańskie, sprzeczne z polskim ładem konstytucyjnym. Za tęczowym symbolem kryje się choćby uznanie związków homoseksualnych za małżeństwa czy adopcja dzieci przez takie pary. Uważa pani, że telewizja publiczna popiera takie wartości? - Fakty mówią same za siebie: w trakcie koncertu sylwestrowego za zgodą TVP doszło do manifestacji o charakterze politycznym. To niedopuszczalne. Trzeba ustalić, czy to jednostronna decyzja TVP, czy też ktoś zapalił jej zielone, polityczne światło. Każda z odpowiedzi będzie miała swoje polityczne konsekwencje. Przecież politycy Zjednoczonej Prawicy zarzekają się publicznie, że o nadzorze nad TVP nie ma mowy, bo telewizja jest niezależna. No i abonament płacą nie tylko wyborcy PiS. Jak to w końcu jest? - Proszę powiedzieć, czym zajmuje się KRRiT albo Rada Mediów Narodowych decydująca o obsadzie zarządu spółek w publicznej radiofonii, telewizji i PAP? Ich obsada to konsekwencja pewnego układu sił. Dlatego nie można udawać, że nie ma politycznego wpływu na media publiczne. On istnieje, niezależnie od tego, kto w danej chwili rządzi. Właśnie z tego powodu pytania do premiera są zasadne. Powinien zadzwonić do prezesa TVP? - Zjednoczona Prawica deklarowała swoim wyborcom, że będzie bronić systemu wartości chrześcijańskich. Dzieje się zaś coś zupełnie innego. TVP, wielkimi garściami czerpiąca z budżetu państwa, nie powinna pozwalać na wiece polityczne podczas sylwestra. "Jesteśmy partią pełną tolerancji" - powiedział Joachim Brudziński, któremu w czasie konferencji prasowej wtórował Mateusz Morawiecki. Wy, jako Solidarna Polska, nie jesteście? - Ależ oczywiście, że jesteśmy. Tylko ustalmy, co oznacza słowo tolerować. Pochodzi ono od łac. tolerare, czyli cierpliwie znosić poglądy innych, z którymi się nie zgadzam. Polska zawsze była państwem tolerancyjnym i jest nim nadal. W Rzeczpospolitej zawsze było miejsce dla różnych poglądów - politycznych i religijnych - i nic się w tym względzie nie zmieniło. Na koncercie sylwestrowym organizowanym przez TVP obserwowaliśmy jednak manifestację poparcia dla ruchu społeczno-politycznego, który chce zmiany prawa w Polsce, zburzenia ładu konstytucyjnego. Przecież ci artyści ustalili to z TVP! A może telewizja chciała odciąć się od łatki "homofobicznej" stacji po rezygnacji jednej ze swoich niedoszłych gwiazd, Mel C? - Sytuacja jest prosta: zamiast realizować misję publiczną, zdecydowali się stanąć po konkretnej stronie w sporze politycznym. To nie tylko niebezpieczne, ale i niedopuszczalne. Ci, którzy podjęli takie decyzje, nie powinni pełnić swoich stanowisk. Chodzi o prezesa Mateusza Matyszkowicza? - Zobaczymy, musimy sprawdzić, kto odpowiadał za to, co się wydarzyło. Joanna Lichocka z Rady Mediów Narodowych powiedziała mi ostatnio, że Solidarna Polska była "rozpieszczona" za czasów prezesury Jacka Kurskiego. Mścicie się teraz? - Mamy 21 parlamentarzystów i zgodnie z regulacjami ustawowymi należy nam się czas antenowy. Zarówno na falach Polskiego Radia, jak również w TVP. Badania pokazują, że jesteśmy jedną z tych partii, wobec których nie są realizowane wymogi przewidziane w obowiązujących ustawach. Tyle. Europoseł Beata Kempa pisze ostatnio o "banksterkach", publiczna wymiana uprzejmości między Zbigniewem Ziobrą i Mateuszem Morawieckim też nie jest najprzyjemniejsza. Co takiego się stało? - Nie ma co ukrywać, spór polityczny trwa. Dotyczy tego, jaka i czyja będzie Polska, dlatego jest tak gorący. Czy ta dyskusja nie spowoduje, że drogi PiS i Solidarnej Polski rozejdą się tuż przed nadchodzącymi wyborami? - Na ten moment dyskusja o dogadywaniu się przed wyborami jest mimo wszystko przedwczesna. Obecnie musimy porozumieć się w sprawach kardynalnych, takich jak Krajowy Plan Odbudowy. Wbrew pozorom, nie jest to spór o pieniądze, a o utworzenie w 2024 r. państwa federalnego w Unii Europejskiej, którego Polska będzie jedynie elementem. Dlaczego pani tak uważa? - W Unii Europejskiej KPO nazywa się programem "Next Generation". To transformacja wspólnoty pod względem energetycznym i cyfrowym, która ma przebiegać na warunkach ustalonych przez Niemcy. A nie takich, jakie są korzystne dla Polski. Po drugie, przy okazji realizacji tego programu Komisja Europejska wychodzi poza uzgodnione traktaty i umowę, na którą przystały narody takie jak naród Polski. Poprzez KPO widzimy ingerencję w obszary zarezerwowane dla państw narodowych takich jak organizacja sądownictwa. Cały ten spór, w ramach "frontu antypremierowskiego", zbliżył Zbigniewa Ziobrę i prezydenta? - Nie nazwałabym tego "frontem antypremierowskim", bo to spłycanie tematu. Nie chodzi o żadne personalia. To kwestia wizji Unii Europejskiej oraz miejsca Polski. Cieszę się, że pan prezydent stanął na straży polskiego interesu narodowego oraz obywateli. Nie jest tak, że podczas negocjacji z Zachodem szef rządu ma wsparcie prezesa PiS? - Problem polega na tym, że opinia publiczna i parlament otrzymuje jakąś informację, zaś efekty negocjacji są inne. Deklaracje premiera nie do końca mają oparcie w rzeczywistości. Premier kłamie? - Tego nie powiedziałam. Nie w pełni przedstawia sytuację taką, jaka ona jest. Wróćmy do wspólnego startu Solidarnej Polski i PiS w wyborach. O ile pamiętam, taki punkt był zapisany w umowie koalicyjnej. Przestał obowiązywać? - Nasza współpraca z PiS jest korzystna dla Polski, bo jedność prawicy jest potrzebna. Nie można jej jednak utrzymać za wszelką cenę. Najbliższy czas pokaże, co wydarzy się w koalicji. Ufam, że PiS zostanie wierny wartościom, o których wcześniej mówił. Wszystkie karty są na stole, Solidarna Polska jest przygotowana na każdą ewentualność.