Ratownicy ze sprzętem pomocnym w poszukiwaniu zaginionych nie odebrali dotąd żadnych sygnałów - poinformował prezes JSW. W zagrożony rejon wciąż podawane jest powietrze; jeśli zaginieni górnicy są w przeszukiwanym chodniku, dzięki temu mogą oddychać - dodał. Prezes zaznaczył, że rodziny zaginionych górników są na bieżąco informowane o sytuacji, pozostają też pod opieką grupy psychologów w jednym z budynków przy kopalni. Jedna rodzina wróciła już do domu, także pozostaje pod opieka psychologa. Kierunek poszukiwań Ratownicy, którzy starają się dotrzeć do trzech zaginionych górników, w najbliższych godzinach sprawdzą rejon za miejscem największego zawału. Jeżeli tam nie znajdą poszukiwanych, będą szukać na ok. 130 metrach w zawale. Akcja ratownicza prowadzona jest w dwóch wyrobiskach. Jedno to chodnik, w którym nastąpił zawał. Drugie to równoległy chodnik wentylacyjny krzyżujący się z pierwszym wyrobiskiem w miejscu, za którym zawał ma już prawdopodobnie mniejszą skalę. Chodnikiem wentylacyjnym w poniedziałek nad ranem udało się doprowadzić tzw. lutniociąg z powietrzem do penetrowanego rejonu. Działają także bardziej wydajne wentylatory. Dzięki temu poziom stężenie metanu w powietrzu spadł na tyle, że w poniedziałek do południa ratownicy dotarli z aparatami do kończącego chodnik wentylacyjny skrzyżowania i spenetrowali odcinek chodnika, w kierunku w którym nastąpił główny zawał. Następnie, ze względu na możliwy czas ich pracy, musieli się wycofać. Jak mówił prezes JSW, ratownicy ci, przy użyciu Górniczego Lokalizacyjnego Odbiornika Pomiarowego o zasięgu do 25 metrów starali się z chodnika równoległego (położonego w odległości 19-25 m od zawaliska) lokalizować lampy mogących znajdować się w zawalisku górników. Nie udało im się to ani tam (na równoległym odcinku ok. 100 m), ani w spenetrowanym odcinku zawalonego chodnika - na długości ok. 30 m od skrzyżowania. Bardzo wąski prześwit W poniedziałek ok. południa kolejny zastęp ratowników z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego wyruszył chodnikiem wentylacyjnym, aby po dotarciu do skrzyżowania z zawalonym wyrobiskiem, pójść w drugą stronę - w kierunku oddalonego o ok. 140 m przodka. Wcześniej, na podstawie m.in. rozmów z uratowanymi górnikami i rozmów telefonicznych sprzed wypadku ustalono, że poszukiwani mogą znajdować się po obu stronach skrzyżowania. "Będziemy chcieli, zakładamy, że uda im się dotrzeć do końca tego chodnika i bezpiecznie wrócić" - wskazał Ozon, dodając, że ratownicy, którzy przechodzili przez skrzyżowanie sygnalizowali, że początek tego wyrobiska jest w stosunkowo dobrym stanie. Jeżeli ten zastęp nie trafi na ślad poszukiwanych, wówczas do przeszukania pozostanie już tylko odcinek między skrzyżowaniem a drugim miejscem, od którego od początku akcji koncentrują się działania ratowników. To jednak odcinek, w których doszło do największych zniszczeń - niesprawdzony jeszcze na długości ok. 160 metrów. W pewnych obszarach prześwit, którym ratownicy mogą się w nim przeciskać, wynosi 0,6-0,8 metra. Powoduje to, że cały sprzęt, łącznie z aparatami, muszą ciągnąć za sobą lub pchać przed sobą. W tych warunkach starają się usuwać kolejne metry obwału. Od rana od strony bazy akcji zdołali się posunąć tamtędy jedynie o kilka metrów. Dwóch górników nie żyje Prezes JSW zapowiedział, że kolejnych informacji z akcji należy spodziewać się ok. godz. 15-16., gdy ratownicy wrócą już z odcinka wiodącego w stronę przodka. W wyniku sobotniego wstrząsu zginęło dwóch górników, których ciała ratownicy wydobyli w niedzielę. Dwaj inni, uratowani pracownicy, są w szpitalu, ich stan jest dobry. Trzech górników wciąż jest poszukiwanych.