"The Washington Post": Talibowie rzucili wyzwanie zmianom klimatycznym
- Musimy bronić naszego klimatu, wody, gleby w takim samym stopniu, w jakim bronimy się przed zagrożeniem zewnętrznym - deklarują rządzący Afganistanem talibowie. Globalne emisje gazów cieplarnianych nazywają "nowym, niewidzialnym wrogiem". Walkę ze zmianami klimatycznymi utrudnia talibom fakt, że są odcięci od pomocy międzynarodowej.
- Cotygodniowy, piątkowy cykl "Interia Bliżej Świata" to najciekawsze artykuły najważniejszych zagranicznych gazet
- Susze oraz gwałtowne powodzie stają się codziennością w Afganistanie
- Pomimo sceptycyzmu wobec współczesnej nauki talibowie podejmują próbę walki ze skutkami zmian klimatu
Afganistan pozostaje globalnym pariasem od czasu przejęcia władzy przez talibów w 2021 r. Dzieje się tak głównie z powodu ograniczania praw kobiet przez nowy reżim, m.in. w kontekście dostępu do edukacji. Izolacja talibów w świecie zachodnim pozbawiła ich zagranicznych funduszy na środki pilnie potrzebne, by dostosować się do zmian klimatu.
Kiedy talibowie udali się w styczniu br. na pierwszą w historii Afganistanu międzynarodową konferencję na temat zmian klimatu w mieście Dżalalabad w prowincji Nangarhar na wschodzie kraju, pojawiło się niewielu zagranicznych gości.
Afganistan. Zmiany klimatu powodują katastrofalne susze i powodzie
W efekcie afgański rząd w dużej mierze samodzielnie musi stawiać czoła skutkom globalnego ocieplenia. Talibowie zrzucają winę za katastrofalne powodzie i nieskuteczną pomoc dla poszkodowanych na zachodnie mocarstwa. Według wielu talibskich wojskowych globalne emisje dwutlenku węgla są nowym, niewidzialnym wrogiem.
- Tak jak wcześniej najechali nasz kraj, tak teraz najechali nasz klimat - powiedział w przemówieniu otwierającym konferencję w Dżalalabadzie Lutfullah Khairkhaw, talibski wiceminister szkolnictwa wyższego. - Musimy bronić naszego klimatu, wody, gleby w takim samym stopniu, w jakim bronimy się przed zagrożeniem zewnętrznym - dodał.
Afganistan jest uważany przez naukowców za jeden z 10 krajów najbardziej narażonych na zmiany klimatu. Co pewien czas światowe media obiega informacja o katastrofalnej suszy, wywołanej ekstremalnymi upałami lub powodziami, które nawiedzają wylesione doliny. Podczas niedawnych gwałtownych powodzi w Afganistanie zginęły setki ludzi. Rządzący wprost wskazują na zmiany klimatu.
Długotrwała susza w Afganistanie tak utwardziła gleby, że powodzie są tu szczególnie gwałtowne. - Szkody są ogromne - powiedziała w jednym z wywiadów Kanni Wignaraja, dyrektor regionalna ds. Azji i Pacyfiku w Programie Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju. Przed przejęciem władzy przez talibów międzynarodowi darczyńcy szacowali, że Afganistan będzie potrzebował ponad 20 mld dolarów w latach 2020-2030, by walczyć ze skutkami zmian klimatu.
I chociaż ONZ nadal jest w stanie finansować niektóre projekty w kraju, Wignaraja zgadza się ze stwierdzeniem talibów, że dla Afganistanu "wyschło źródła finansowania z międzynarodowych organizacji na sprawy związane ze zmianami klimatu".
Afganistan a zmiany klimatu. Współczesna nauka i odwieczne wierzenia
Wierzenia talibów są zakorzenione w wielowiekowej kulturze pasterskich Pasztunów i skrajnej interpretacji islamu. Mimo tego rząd w Kabulu uważa, że zmiany klimatyczne są realne i "niszczą dzieło Boga". Na dowód troski o środowisko talibowie zwrócili się do imamów w wielu tysiącach afgańskich meczetów, by podczas piątkowych modlitw podkreślali potrzebę ochrony natury.
Przykłady? - Ślad węglowy będzie miał duże znaczenie w dniu sądu - powiedział w jednym z wywiadów imam Farisullah Azhari z Kabulu. - Bóg zapyta: jak zarobiłeś swoje pieniądze? A potem doda: ile szkód spowodowałeś w tym procesie? - podkreślił duchowny.
Historycznie rzecz biorąc, działania talibów w zakresie ochrony środowiska nie były związane ze współczesną nauką o klimacie. Koran zachęca muzułmanów do sadzenia drzew, a miejscowi pamiętają, jak pod koniec lat 90. talibowie chłostali drwali, którzy nielegalnie wycinali drzewa.
W prowadzonej przez talibów Afgańskiej Akademii Nauk w Kabulu uczeni religijni debatują nad tym, jak pogodzić współczesną naukę z wielowiekowymi wierzeniami. - Zmiany klimatyczne są realne - mówi Abdul Hadi Safi, profesor studiów islamskich. - Ale jeśli Bóg nie chce, by coś się wydarzyło, nie dojdzie do tego - podkreślił.
Wyjaśniając swój tok rozumowania, Safi powołał się... na częste niedokładności aplikacji pogodowej w smartfonie. - Zesłanie deszczu, nawet gdy Google twierdzi, że powinno być słonecznie, jest sposobem Boga na powiedzenie: "jestem szefem" - powiedział.
Niektórzy religijni uczeni z instytutów kontrolowanych przez talibów obawiają się, że przedłużająca się susza i rosnąca liczba gwałtownych powodzi w Afganistanie mogą być karą boską lub nawet oznaką apokalipsy. Nie brakuje też takich, którzy twierdzą, że to nowy rozdział w amerykańskiej hegemonii: zagranicznego spisku, mającego na celu rzucenie na kolana reżimu rządzonego przez talibów poprzez narażanie go na klęski żywiołowe.
Religijni przywódcy zgadzają się, że obce mocarstwa są odpowiedzialne za zmiany klimatyczne, a walka z nimi jest obowiązkiem religijnym.
Sprzęt z demobilu pomaga Afgańczykom
Jak wyglądają zmagania Afgańczyków ze skutkami zmian klimatu? Przydaje się do tego sprzęt z amerykańskiego demobilu, gogle noktowizyjne i wojskowe pojazdy terenowe Humvee, jak miało to miejsce w czerwcu w Czishti Szarif w zachodnim Afganistanie.
Kilka tygodni temu szef lokalnej policji Abdul Hay Motmajan i jego ludzie byli na patrolu, kiedy po obfitych opadach mały lokalny strumień nagle zamienił się w rwący potok. Nie było czasu do stracenia. Policjant musiał odłożyć karabin i zająć się akcją ratowniczą. Wojskowy Humvee zamienił się w prowizoryczną karetkę pogotowia. Przez wiele godzin pojazd przemierzał okoliczne wioski, by nieść pomoc mieszkańcom. Jak stwierdził policjant, to cud, że w powodzi nikt nie zginął.
- Humvee sporo waży i woda nie jest w stanie zmyć go w łatwy sposób - podkreśla Motmajan. - Może wjechać tam, gdzie inne pojazdy nie są w stanie - dodaje. Ale niewielu z ponad 800 wysiedlonych mieszkańców podzieliło entuzjazm i poczucie spełnienia policjanta. Wielu straciło cały dorobek życia, ich pola zostały zniszczone, a zwierzęta gospodarskie utonęły.
Kiedy na miejsce dotarli wysłannicy "The Washington Post", Motmajan początkowo wziął ich za międzynarodowy zespół pomocowy i powitał entuzjastycznie. Gdy trzeciego dnia przybył pierwszy rządowy konwój z pomocą, szef lokalnej policji musiał zmierzyć się z ogromną krytyką miejscowych. Doszło nawet do potyczek między talibami a rozczarowanymi mieszkańcami.
- Mam dość życia - krzyknął jeden z mężczyzn. Motmayan tłumaczy, że nie mógł zrobić nic więcej. - Poszkodowani są zdenerwowani, ale i my bardzo przeżywamy całą sytuację - zapewnia, oprowadzając po tym, co zostało z zalanej wioski.
Ale urzędnicy, którzy przybyli na miejsce powodzi, są innego zdania. - Gdyby istniała zwyczajna bariera przeciwpowodziowa, zalana wioska mogłaby zostać uratowana - stwierdził Wakil Ahmad Nayabi, który na co dzień zajmuje się usuwaniem skutków katastrof. - Ludzie nie wierzą w zmiany klimatu, ale muszą je zrozumieć, by móc się ochronić - dodał. I chociaż początkowo może to brzmieć nieprawdopodobnie, Motmajan przyznał, że nigdy nie słyszał o zmianach klimatu.
Afganistan. Potrzeba nauki o zmianach klimatu
Wobec zawieszenia międzynarodowej pomocy finansowej talibowie chcą, by mieszkańcy dalekich wiosek zainteresowali się kwestią spraw klimatu; by mogli sami sami zadbać o własne bezpieczeństwo w sytuacji zagrożenia. - Bóg nie pomoże tym, którzy sami nie podejmą działań - powiedział 32-letni Mohammad Edris Hanif, regionalny dyrektor ds. rolnictwa. W trakcie niedawnych warsztatów w prowincji Wardak opowiadał lokalnym rolnikom o konieczności dbania o środowisko naturalne.
Rolnicy słuchali w milczeniu rad dotyczących dbania o górską roślinność, która pozwala na naturalne wchłanianie nadmiaru wody, czy ostrzeżeń przed niszczeniem skał, naturalnych barier przeciwpowodziowych. W trakcie przerwy doszło do nietypowej rozmowy. Jeden z talibów... przeprosił dziennikarza "The Washington Post" za brak zrozumienia przez rolników zmian klimatycznych, i to "pomimo najlepszych starań władz".
Rozmowie przysłuchiwał się 53-letni Abdul Ahad Hemat. Rolnik przyznał, że nie zawsze rozumie, co wykształceni ludzie z miast mówią o zmianach klimatu. Ostatnio jednak zaczął dostrzegać wpływ tych zmian na swoje pola. Hemat zgadza się, że jego religijnym obowiązkiem jako muzułmanina jest przetrwanie katastrofy i przeciwstawienie się trudnościom. Jednak większość rządowych porad na temat tego, jak się przygotować na zagrożenie, okazała się jak dotąd bezużyteczna.
- Jak miałbym niby zbudować tamę na własną rękę? - pyta.
---
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
---
Artykuł przetłumaczony z "The Washington Post". Autorzy: Rick Noack, Mirwais Mohammadi, Lutfullah Qasimyar
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.
---