Kilka obrazków z ostatnich dni. Sąd Najwyższy neguje prezydenckie ułaskawienie szefów CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika z 2015 roku. Dla przypomnienia, wyrok trzyletniego więzienia wydano tuż przed wyborami. Wydał go sędzia, co do którego apolityczności były później bardzo poważne wątpliwości, i który zresztą dziś wygłasza polityczne komentarze, choćby mówiąc o "kompromitacji" prezydenta. Sami Wąsik i Kamiński byli osobistymi wrogami Donalda Tuska po tym jak ujawniali liczne nieprawidłowości w jego otoczeniu, co przynajmniej raz doprowadziło do poważnego przesilenia rządowego. W tych samych dniach odbywa się polityczna demonstracja organizowana przez Donalda Tuska. W demonstracji bierze udział sędzia wspomnianego Sądu Najwyższego Michał Laskowski. Jego tłumaczenie, że "chciał uczcić rocznicę wyborów", biorąc akurat udział w tym marszu, to oczywista kpina. Być może pod kątem legalnym się to broni, ale nawet dla największych politycznych analfabetów oczywisty jest polityczny, bieżący kontekst demonstracji, którego nikt nie krył. Do tego dochodzą kolejne wyroki europejskiego TSUE, w sprawie zamknięcia kopalni w Turoszowie, których realizacja uderzałaby w polską energetykę i prowadziła do uzależnienia jej od zachodniego sąsiada. Paradoksem jest to, że sami Niemcy nowe kopalnie węgla brunatnego otwierają po fatalnej decyzji o zamknięciu elektrowni atomowych. Ich jednak TSUE nie rusza. To tylko kilka bardziej spektakularnych historii z ostatniego tygodnia. Imperium sądów W czasie kilkuletniej "walki o sądy", którą opozycja i media związane z poprzednim układem władzy toczą w Polsce, bardzo często padały odwołania do monteskiuszowskiego trójpodziału władzy. Zostawmy już na boku wywody historyków ustrojów dowodzących, że w czystej postaci nigdzie on nie zaistniał. Otóż jest on faktycznie zagrożony. Ale podstawowym zagrożeniem - nie jest - osłabienie sądownictwa przez władzę polityczną, czy jego marginalizacja, a właśnie wchodzenie sądów w nieswoje kompetencje. To zawłaszczanie życia publicznego i politycznego przez sądownictwo. Jest to proces wieloletni i od dawna odnotowany na Zachodzie. Kilkadziesiąt lat temu filozof Jürgen Habermas pisał o "kolonizacji przez systemy", przede wszystkim właśnie w kontekście nadprodukcji prawa i rozrostu kompetencji instytucji prawnych. Teraz mamy apogeum. Faktycznie, dziś sądy, bez względu czy są to instytucje sądowe Unii Europejskiej czy nasze krajowe trybunały, mają aspiracje ku temu, by nie tylko brać udział w bieżącej grze politycznej, ale ustawiać politykę. Przecież "Sąd Najwyższy jest nasz, a Trybunał Konstytucyjny ich". Albo na odwrót. Tak postrzegają to politycy obu stron oraz bardziej świadomi tego co się dzieje obywatele. No comment Równocześnie wykuwana w praktyce jest doktryna, w myśl której apolityczność sędziów nie podlega kontroli przez surrealistyczne rozwinięcie obszaru ich pozornej "niezawisłości". Włącznie z powtarzanym jak mantra hasłem, nie mającym umocowania w żadnym przepisie, że wyroków sądów nie wolno komentować. W ten sposób sędziowie urastają do rangi staroegipskich kapłanów. Tak pojmowana niezawisłość to oczywiście po prostu bezkarność, a ta to klucz do pełnej podległości i korupcji, także politycznej. Wpływając na procesy gospodarcze (jak TSEU), na fizyczną eliminację przeciwników (choćby poprzez uwięzienie), ich rujnowanie czy kompromitacje, sądy chcą wpływać już nie tylko na decyzje, ale na to, kto rządzi w państwie. Jeśli ktoś nie wierzy, to proponuję test. Proponuję zwrócić uwagę na to, jak wielka będzie aktywność TSUE, Sądu Najwyższego, a także krajowych sądów w okresie dzielącym nas do wyborów. Jestem przekonany, że będzie się działo.Wiktor Świetlik