Na historię ośmioletniego Kamilka z Częstochowy, zakatowanego przez ojczyma za przyzwoleniem matki, politycy reagują chętnie. Próbuje się wręcz tworzyć całościowe teorie odpowiadające takiej czy innej wizji świata. Kto i czemu zawinił? Dla liberalno-lewicowej opozycji to skutek niedostatecznego przygotowania państwa na takie sytuacje. Niektórzy posłowie i eksperci przypominają, że zwłaszcza na początku rządów PiS resort sprawiedliwości kładł nacisk na ochronę rodziny jako całości. I na przykład sprzeciwiał się odbieraniu dzieci rodzicom z powodu biedy - uchwalono nawet specjalną ustawę w tej sprawie. Ten duch miał sprzyjać filozofii niewtrącania się w rodzinne stosunki. Szkoła czy urzędnicy pomocy społecznej mieli się do tego stosować. Prawica replikuje, że to fałszywa wizja. Przypadków odbierania dzieci rodzicom patologicznym jest wciąż całkiem sporo. Wprowadzono dość restrykcyjne zasady zapobiegania domowej przemocy. Osobę stosującą taką przemoc policja może wyrzucić z mieszkania i zastosować zakaz zbliżania się. Co zdaniem niektórych daje również podstawę do manipulacji i fałszywych oskarżeń. Strona konserwatywna koncentruje się na krytyce sądu rodzinnego w Olkuszu, który bardzo niemrawo zabierał się za pozbawianie dzieci patologicznej pary. Jest to zgodne z prawicową publicystyką, która przedstawia sądy jako nieudolne i bezduszne, a bezkarne - bo są chronione zasadą niezawisłości. Na marginesie tej trwającej od wielu dni dyskusji pojawiły się inne jeszcze sygnały. Premier Mateusz Morawiecki wypowiedział się "prywatnie" za stosowaniem kary śmierci. To nie jego pierwsza wypowiedź tego typu, ale tym razem powiązał ją z okrucieństwem zabójcy Kamila. Minister Ziobro ma to samo zdanie. Zarazem rozegrała się między nimi licytacja. Premier kazał ministrowi zaostrzać inne kary. Minister ogłosił, że starał się o to od dawna, ale nie miał wsparcia premiera. Po co kara śmierci? Oczywiście hasło przywrócenia kary śmierci jest wciąż w Polsce popularne, a przy okazji takich historii wybucha ono szczególnie intensywnie. Wydaje się bowiem jedyną adekwatną odpłatą. Wystarczy się wczytać w social media, gdzie padają wręcz hasła torturowania sprawców. Oczywiście odezwał się natychmiast chór głosów przeciwnych - po stronie liberalnej i socjalnej lewicy oraz centrum. Posłanka KO Monika Rosa chyba jako pierwsza tłumaczyła w Polsacie, że zaostrzanie kar w nieskończoność nie jest odpowiednim środkiem prewencji. Przecież zagrożony dziś dożywociem ojczym Kamila zapewne zakładał swoją bezkarność. I nie kalkulował, że dożywotni pobyt w więzieniu warto zaryzykować, ale własną egzekucję już nie. W tej sprawie oponenci kary śmierci chyba trafnie rozpoznają rzeczywistość. Pytanie jednak czemu kara śmierci ma tak naprawdę służyć. Zapobieganiu? Czy sprawiedliwej odpłacie zakładającej symetryczność pozycji ofiary i sprawcy. Oraz trwałej eliminacji jednostek naprawdę zdemoralizowanych. Nie jest prawdą, jak zdążyła ogłosić przed kamerami skrajnie liberalna prawniczka Monika Płatek, że ta kara pojawia się tylko w państwach totalitarnych. Pojawiała się we wszystkich demokracjach, a do dziś obowiązuje w prawie połowie amerykańskich stanów. Nie stopień demokracji tu decydował, a podejście do problemu winy i kary, oraz odpowiedzialności każdej jednostki za własny i cudzy los. Dlatego nie demonizuję kary śmierci. Są sytuacje, w których państwo musi zabijać. To dotyczy wojny sprawiedliwej. Wojna z przestępcami też może być taką wojną. Z tych pozycji tak jak Morawiecki nie zgadzam się z odpowiednimi zapisami Kodeksu Kanonicznego Kościoła katolickiego. Tomasz Terlikowski ogłasza, że państwo stosujące karę śmierci wchodzi w logikę odwetu i samo staje się sprawcą. Tylko że ta logika może kogoś ochronić w przyszłości. Dawnej zbrodni zapewne nie zapobiegnie. Ale zagrożeniu, że prawdziwy potwór wydostanie się kiedyś na wolność - i owszem. Czytaj również: Śmierć Kamilka. Rzecznik Praw Dziecka odpowiada Owsiakowi. "Mogę rozłożyć ręce" Co napisawszy, nie będę się domagał przywrócenia tej kary. Nie tylko dlatego, że zakazują tego odpowiednie akty prawne Rady Europy i Unii Europejskiej. Kara śmierci jest karą nieodwracalną. Nie da się w żadnym kodeksie zapisać, że stosuje się ją tylko wobec sprawców, co do których winy nie ma wątpliwości. Ktoś zauważył, że skoro sąd w Olkuszu pomylił się, nie uwalniając Kamilka spod władzy patologicznej rodziny, mógłby się też pomylić, skazując kogoś na śmierć. Co z takimi przypadkami jak ten uwolnionego po prawie 20 latach więzienia Tomasza Komendy? Tego bym się bał. A już w przypadku polskiego, nieporadnego i źle wyposażonego wymiaru sprawiedliwości, szczególnie. System albo ludzie Chętnie więc uznaję opinię premiera za swoistą dygresję. W tym przypadku trzeba się jednak koncentrować na czymś innym. Przy czym wierzę, że obecny system nie jest sam w sobie najgorszy. Żądanie, aby stworzyć jakąś skoordynowaną machinę nastawioną wyłącznie na prawa dziecka, brzmi atrakcyjnie. Czy jednak nie prowadziłoby to do przegięć w drugą stronę? Do łatwości zabierania dzieci rodzicom, takiej z jaką mamy do czynienia w państwach skandynawskich czy Niemczech? Pamiętajmy, że kierowanie się w budowaniu zabezpieczeń wyłącznie jedną wartością, może się okazać zdradliwe. Na pewno zawiedli ludzie. Na pewno nauczyciele, których broni teraz minister Czarnek, pracownicy opieki społecznej czy sędziowie nie dołożyli wszelkich starań. Przede wszystkim nie próbowali rozmawiać z tym dzieckiem. Już usłyszeliśmy, że są przeciążeni, źle opłacani i pozbawieni odpowiednich szkoleń. Czy coś w tej sferze można zrobić? Powinno się. Słyszę merytoryczne głosy, także po stronie opozycji. I słyszę głos Donalda Tuska, dla którego sprawa jest oczywista: PiS akceptował bicie dzieci, a teraz chce sprawców tego bicia karać śmiercią. Są oczywiście niezbyt mądre wypowiedzi ministra Czarnka na temat klapsów. Ale to za PiS zbudowano system szybkiego reagowania na domową przemoc. Powtórzę, tak szybkiego, że można sobie wyobrazić pomyłki. Tusk mówił to wszystko tylko po to, aby zakończyć rozszyfrowaniem skrótu PiS : "Patologia i Sitwa". Sala pełna twardego elektoratu zareagowała owacją. Ale takie przerzucanie się inwektywami dzieciom nie pomoże. Podobnie jak uprawniona skądinąd opinia premiera Morawieckiego, że przydałaby się Polsce kara śmierci. Piotr Zaremba