Premier o śmierci Kamila z Częstochowy. "Jestem za powrotem kary śmierci"

Oprac.: Sebastian Przybył
Jestem za przywróceniem kary śmierci - powiedział premier Mateusz Morawiecki, komentując śmierć ośmioletniego Kamila z Częstochowy. Szef rządu podkreślił, że konieczne jest podwyższenie wymiaru kar za znęcanie się nad dziećmi, dlatego polecił ministrowi sprawiedliwości zająć się tą kwestią. W środę mamy poznać wyniki sekcji zwłok dziecka, które zmarło po 35 dniach walki o życie w szpitalu. Chłopiec był maltretowany przez ojczyma.

Jak stwierdził premier Mateusz Morawiecki, trzeba tak zmieniać system i usprawniać procedury instytucji, by do takich tragedii nie dochodziło. - Tylko potwór jest w stanie wyrządzić taką krzywdę niewinnemu i bezbronnemu dziecku - dodał.
Kara śmierci. Premier Mateusz Morawiecki: Jestem za jej przywróceniem
- Miejsce takich bandytów, oprawców, zwyrodnialców jest nie tylko w więzieniu. Już nie raz wyraziłem swoje zdanie na ten temat - dla przestępstw ze szczególnym okrucieństwem, z taką premedytacją, wobec tak niewinnych ofiar, jestem zwolennikiem przywrócenia kary śmierci - przekazał premier. Podkreślił jednak, ze "została ona zniesiona w całej Europie".
Morawiecki powiedział, że konieczne jest podwyższenie wymiaru kar za znęcanie się nad dziećmi i innymi ludźmi, dlatego polecił ministrowi sprawiedliwości "bardzo pilne zajęcie się tym tematem".
- Tutaj zawiódł czynnik ludzki, zawiodły instytucje - ocenił premier.
Marlena Maląg: Nie ma naszego przyzwolenia, by była znieczulica
Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg powiedziała, że "nie ma przyzwolenia na to, aby w społeczeństwie była znieczulica".
- Zmieniliśmy przepisy o pieczy zastępczej i ustawy o przemocy w rodzinie. Nie ma na to naszej zgody, aby traktować w ten sposób dzieci i kogokolwiek, dlatego będziemy wychodzić z propozycją do pana ministra Ziobry, w celu zmiany art. 207 Kodeksu karnego - powiedziała.
W opinii szefowej resortu, sprawcy takich przestępstw ponoszą obecnie zbyt niskie kary.
Anna Schmidt: Wprowadzamy pojęcia cyberprzemocy i przemocy ekonomicznej
Sekretarz stanu w ministerstwie rodziny Anna Schmidt podkreśliła, że zmiany proponowane przez rząd są "nie ewolucyjne, a rewolucyjne". - Bestialskie morderstwo Kamila pokazuje, że przyjęcie tych rozwiązań jest niezbędne i konieczne - oświadczyła.
- 22 czerwca wejdzie w życie ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, która już za chwilę w myśl nowych przepisów stanie się ustawą o przeciwdziałaniu przemocy domowej.
Wiceszefowa MRiPS powiedziała, że "miliony Polaków żyje w związkach partnerskich, związkach nieformalnych i te relacje emocjonalne też trzeba chronić". - Dlatego rozszerzamy katalog osób objętych ochroną o te osoby - przekazała Schmidt. Wiceminister powiedziała, że za półtora miesiąca "Niebieska karta" będzie obowiązywać także wobec osób, które nie mieszkają ze sobą, a do katalogu przestępstw dodane zostaną cyberprzemoc i przemoc ekonomiczna.
- Nie budujmy znieczulicy społecznej. Miejmy oczy szeroko otwarte i patrzymy na to, co się dzieje u naszych bliskich, u naszych sąsiadów. Gdyby nie znieczulica i brak reakcji, Kamilek dzisiaj by żył - zaznaczyła Schmidt.
Sekcja zwłok Kamila z Częstochowy
Autopsja skatowanego Kamila z Częstochowy przeprowadzana jest w Zakładzie Medycyny Sądowej Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. Jej pełne wyniki poznamy za kilka tygodni. Śledczy zdecydowali o zmianie zarzutów dla ojczyma Kamilka 27-letniego Dawid B. oraz 35-letniej matki chłopca Magdaleny B.
Dochodzenie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.
Kamil z Częstochowy nie żyje. "Ani przez chwilę nie cierpiał"
Szokujące informacje o maltretowanym ośmiolatku z Częstochowy obiegły Polskę na początku kwietnia. Kamilka z ciężkimi obrażeniami znalazł w mieszkaniu matki i jej partnera jego biologiczny ojciec, po czym wezwał służby. Chłopca przewieziono do szpitala helikopterem. Jego stan od samego początku opisywano jako ciężki. Mowa o rozległych oparzeniach całego ciała, śladach po przypalaniu papierosami i złamaniach kończyn.
Jak poinformował rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka Wojciech Gumułka, chłopiec zmarł po 35 dniach walki o życie w poniedziałek o godz. 7:01. "Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - wskazał rzecznik we wpisie w mediach społecznościowych.
Zaznaczył, że chłopiec przez cały czas pobytu w szpitalu był głęboko nieprzytomny. Nie zdawał sobie świadomości, gdzie jest, ani co go spotkało. "Ani przez chwilę nie cierpiał" - zaakcentował.