Ostatnio o kilka słów za dużo powiedział Stian Jenssen. Nazwisko nic państwu nie mówi? Nie szkodzi. Ważna jest pełniona przez tego dżentelmena z Norwegii funkcja. Otóż to szef sztabu sekretarza generalnego NATO, który zasugerował, że w zamian za członkostwo w NATO Kijów mógłby oddać część najechanego przez Rosję terytorium kraju. To ów "realizm" zakulisowych rozmów dyplomatów w czystej postaci: kontrofensywa ukraińska utknęła, Putin nie ustępuje z frontu, a do NATO nie przyjmie się nikogo, kto toczy wojnę. Kijów oburzony Poza tym nad wszystkimi nieustająco wisi groźba wojny jądrowej. Trzeba połączyć te kropki i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Ergo: oddać kawał najechanego kraju agresorowi - z nagrodą pocieszenia w postaci członkostwa w NATO. Oczywiście zagotowało się w Kijowie. Nie jest to także oficjalne stanowisko państw NATO. Jenssen natychmiast zaczął przepraszać i relatywizować swoją wypowiedź. Niesmak pozostał. Jeszcze nie opadł kurz po tej awanturze, a już wybuchła następna. Były prezydent Francji, Nicolas Sarkozy w wywiadzie oświadczył, że Ukraina powinna pozostać "krajem neutralnym". Poza NATO, poza Unią Europejską - w szarej strefie geopolitycznej. Sarkozy stwierdził także, że Ukraina nie odzyska Krymu. W ramach dobrych porad zalecił zorganizowane referendum, w którym ludność się wypowie na temat woli pozostawania przy Rosji lub Ukrainie. Co ciekawe, o żadnych atakach dronami na cywilów ani o zbrodniach wojennych Rosjan nawet się nie zająknął. Generalnie były prezydent Francji jest za tym, żeby uszanować interesy rosyjskie. Były prezydent Federacji Rosyjskiej, Dmitrij Miedwiediew w mediach społecznościowych zawył z rozkoszy. Pochwalił kolegę znad Sekwany za odwagę. To nie były niechlubne wyjątki Można byłoby machnąć ręką na słowa byłego przecież prezydenta. Można byłoby stwierdzić, że kontrowersjami promuje swoją nową książkę. Owszem. Niemniej są to głosy symptomatyczne dla części klasy politycznej Zachodu, która bynajmniej nie lokuje się tylko na skrajnej prawicy i na skrajnej lewicy. Otóż wielu "realistów" zmuszonych było zamilknąć po tym, jak Ukraina niespodziewanie skutecznie stawiła opór pełnoskalowej agresji. Niemniej jednak owo usunięcie Rosji z horyzontu politycznego czy sankcje są mocno nie w smak. Krytycy Sarkozy’ego zaczęli przypominać sute rosyjskie honoraria za wykłady itp., które ów polityk miał w ostatnich latach pobierać. Przypominano o byłym premierze Francji, Francois Fillonie, który uwikłany jest w podobne interesy na Wschodzie. Jak widać, nie tylko Marine Le Pen powinna być przez nas uważnie słuchana. A przecież nad tymi postaciami jeszcze unosi się cień Donalda Trumpa, który zapowiadał, że sprawę wojny w Ukrainie rozstrzygnie raz dwa. Jakim sposobem? Cóż, trudno tu nie wrócić do słów Jenssen i Sarkozy’ego - takimi scenariuszami uraczą naszą część świata. A że nie podwyższy to poziomu bezpieczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej? Cóż, geopolityczni "realiści" z Zachodu zwykle mniej troszczą się o takie detale, jak strach na drugim końcu Starego Kontynentu.