Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Co czeka Polaków w 2025? Czyli Trump, Tusk i reszta świata

Nowy rok dla Polski pod znakiem dwóch wydarzeń. Pierwsze - objęcie władzy przez Donalda Trumpa - ma zasięg globalny. Drugie - wybory prezydenckie w Polsce - lokalny. Na pierwsze nie mamy żadnego wpływu, na drugie i owszem. Oby nie zwariować w tym rozziewie - wydaje się życzeniem rozsądnym na 2025.

Donald Tusk i Donald Trump. 2025 rok stawia wyzwania przed przywódcami
Donald Tusk i Donald Trump. 2025 rok stawia wyzwania przed przywódcami/Reporter/Marysia Zawada/AFP/JOSH EDELSON/

Koniec roku zwieńczyły zagraniczne peany na rzecz premiera Donalda Tuska. W brytyjskiej gazecie “The Guardian" można było przeczytać laurkę o nadziejach na polskie przewodnictwo Unii Europejskiej w erze Trumpa 2. To tekst w grudniu 2024 zdumiewający. Opowiada nam o jakimś rozpaczliwym poszukiwaniu politycznej nadziei w Europie Zachodniej. Jednocześnie zaś przypomina, że nadzieja może odbierać trzeźwą ocenę sytuacji.

Owe hymny pochwalne w zasadzie są uzasadnione tym, że Tusk ma jeszcze trzy lata na stanowisku premiera. Podczas gdy we Francji trwa kryzys rządowy, Niemcy zaś pożegnały się z przywództwem Olafa Scholza i szykują się do wyborów na początku 2025, Polska wydobyła się z narodowego populizmu i wydaje się stabilna. I tyle.

Tusk-Super-Star?

Nic o tym, że rząd Tuska jest koalicyjny, zatem jego pozycję trudno porównywać do czasów silnego kierowania rządem w latach 2007-2014. Owszem, premier nadal ogrywa partnerów doświadczeniem, jednak ciągle musi poświęcać im pewną uwagę, czynić ustępstwa (jak w sprawie zmiany przepisów aborcyjnych) czy generalnie rozpraszać wysiłki "depisyzacji" - czego skutki widać choćby w godnych pożałowania sejmowych komisjach śledczych. Zresztą sama "depisyzacja", według Tuska, na dobrą sprawę nie może się rozpocząć na dobre, dopóki nie da się spokojnie uchwalać ustaw - czyli bez oglądania się na prezydenta Andrzeja Dudę oraz (tzw.) Trybunał Konstytucyjny. Dodatkowo PiS okopał się w instytucjach. Poparcie ma poważne i wcale nie jest tak, że zamierza oddać walkę walkowerem, czego dowodzi sprawa PKW. Jeśli dogada się z Konfederacją, może pomyśleć o powrocie do władzy. O tym, co wynika z sondaży, w brytyjskiej prasie ani słowa. Podobnie jak o chłodnym podsumowaniu roku rządu koalicyjnego.

"The Guardian" liczy na proeuropejskie inicjatywy Tuska. Cóż, nasi politycy, choćby skakali sobie do gardeł w kraju, generalnie patrzą na mapę Europy i opowiadają się za sojuszem z USA oraz mocnym członkostwem w NATO. Można zatem zakładać, że premier Tusk raczej dostosuje się do prezydenta Trumpa, niż będzie wymachiwać szabelką nowych inicjatyw ponad oceanem. Zresztą tak, jak inni liderzy europejskich państw. Ostatecznie to prezydent Emmanuel Macron jako jeden z pierwszych pośpieszył z gratulacjami do Trumpa oraz zaproszeniem na ceremonię w Katedrze Notre Dame. Owszem, co jakiś czas zbierze się to czy inne gremium, ale znaczenie geopolityczne tych spotkań, w praktyce będzie podobne do znaczenia licznych, regionalnych projektów dyplomatycznych rządu PiS (o których już mało kto pamięta, prawda?).

Ważne wydaje się zupełnie, co innego. Jeśli Trump kogokolwiek kojarzy w Europie Środkowo-Wschodniej, to jest to Victor Orban, a nie Tusk. Nie trzeba chyba przypominać, że panowie nie reprezentują tej samej linii politycznej. Co więcej, od czasu udzielenia azylu panu Romanowskiemu można wręcz mówić, że premier Węgier usiłuje wtrącać się do polskiej polityki niczym kiedyś caryca Katarzyna II. Trump rozmawia telefonicznie z Budapesztem, a nie z Warszawą. Część polityków rządu polskiego z premierem na czele zaś pozwoliła sobie na kąśliwe uwagi pod adresem Republikanów oraz Trumpa. W sumie słusznie. Jednak takie są fakty, przynajmniej, póki co, że mocniejsze w Waszyngtonie są Węgry Orbana, a nie Polska Tuska. Może to się zmieni, zobaczymy.

Biały Dom na sterydach

Wszystko, co powiedzą czy zrobią politycy z naszego regionu, blednie w zestawieniu z decyzjami, które podejmie prezydent Donald Trump w Białym Domu. Prawdopodobnie on sam jeszcze nie wie, co zrobi w sprawie Ukrainy. W ciągu czterech lat Joe Bidena wiele się na mapie świata zmieniło. Najważniejsza dla nas jest sprawa gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, czyli warunki ewentualnego zawieszenia broni czy nawet pokoju. W tej sprawie jedni komentatorzy zdają się liczyć na rozmiary ego prezydenta Trumpa i niechęć do przegranej w Ukrainie, która poszłaby na jego konto. Czytaj: nowy prezydent będzie kontynuował linię Bidena, a nawet pięścią uderzy w stół Putina. Wyczuć można w tym stanowisku branie własnych życzeń za rzeczywistość. Inni komentatorzy przypominają, że Trump chciał zakończyć wojnę w 24 godziny - i jak biznesmen uczyni to, aby powstrzymać strumień milionów dolarów pomocy płynącej do Kijowa.

Rozsądne wydaje się, że raczej założenie, iż prezydent Trump ani jego otoczenie nie ma pojęcia, co zrobi w 2025, albowiem po drugiej stronie znajduje się prezydent Putin, na którego Waszyngton nie ma wpływu. Nowe sankcje go nie przestraszą. Zatem ze strony Trumpa pojawią się raczej ad hoc inicjatywy dyplomatyczne, wycofywanie z nich, ponowne inicjatywy i dużo, dużo pustosłowia. Te spazmy i zygzaki już znamy. Czasem z nich coś wychodzi, generalnie z racji siły gospodarczej i militarnej USA. Czasem jednak nic, jak w przypadku Trumpa i Korei Północnej, skądinąd obecnie zaangażowanej w wojnę z Ukrainą. Owszem, nowy prezydent USA retorycznie trzyma się pewnych "dogmatów", jak choćby rywalizacja z Chinami czy powstrzymanie nielegalnej imigracji. Inną sprawą są jednak realnie osiągane cele czy wreszcie praktyczne znaczenie tych działań dla Polski. Czy coś wiemy na pewno? Oczywiście to, że rok 2025 na pewno będzie rokiem przypisywania racjonalności działań Waszyngtonowi, także przez nas.

Premier Tusk zatem będzie miał ciężki orzech do zgryzienia. Generalnie najważniejsze wcale nie będą sprawy świata, ale wybory prezydenckie. A tutaj przed nami wiele miesięcy i naprawdę wszystko może się zdarzyć. Po cyrku z wyborami i pandemią raczej winniśmy nabrać nieco pokory, co do przewidywań. Nie mówiąc już o politycznej arogancji, która zaszkodziła przy urnach Bronisławowi Komorowskiemu w 2015 oraz Jarosławowi Kaczyńskiemu w 2023. Wyborca chce mieć wybór, a nie odbębniać formalności. O tym nie można zapominać. W nowym roku nasza polityka będzie zatem raczej prowincjonalna, naturalnie będzie ciążyć ku kampanii wyborczej. I niczego nie zmieni ten fantazyjny twór, którym jest "prezydencja". Dlaczego przejmować się nią bardziej niż ceną kostki masła? W praktyce zatem polska prezydencja w 2025 roku będzie miała dla obywateli znaczenie marginalne, czyli żadne. Większość z nas nie zauważy tego faktu. Na zewnątrz będziemy śledzić medialne zygzaki Trumpa, na które jak kraj nie mamy żadnego wpływu. W kraju zaś, my, wyborcy, będziemy wywierali nacisk na polityków, aby nie sądzili, że wybory to czcza formalność.

Odnalezienie się pomiędzy tymi perspektywami - bez frustracji, z umiarkowanym realizmem i (może) większym docenieniem życia w pokoju - oto nasze zadanie. Życzę Państwu i sobie, abyśmy sobie z nim dali radę najlepiej, jak potrafimy. Wszystkiego Najlepszego w roku 2025!

----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Morawiecki o polskiej prezydencji w UE: Obecny rząd zaprzepaszcza szanse, które są raz na 14 lat/Polsat News/Polsat News
INTERIA.PL

Zobacz także