Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Długi rok koalicji

Polityczny rok 2024 zaczął się 15 października 2023 o 21:00, kiedy na ekranach telewizorów i monitorów wyświetlił się sondażowy wynik wyborów, w wyniku których PiS stracił po ośmiu latach władzę w Polsce. Partiom koalicji wyszedł idealny rzut kośćmi. Każda z formacji dostała dokładnie tyle głosów, żeby mógł powstać rząd większościowy bez poparcia Konfederacji.

Długi rok Koalicji 15 października
Długi rok Koalicji 15 października/Flickr.com/Klub Lewicy/Public Domain/

Donald Tusk zapewnił swojemu obozowi wiarę w zwycięstwo, bazując na swojej osobistej więzi z emocjami wyborców opozycji. Grając va banque, postawił ich przed zerojedynkowym wyborem: albo chcecie ze mną pokonać PiS, albo godzicie się na porażkę. Tym samym ustanowił również faktyczną hierarchię relacji w ramach przyszłego podziału władzy.

W 2023 roku kluczem było skupienie się na przeciwniku: którego należało pokonać, a nie na własnej agendzie. Wszystkie formacje ówczesnej opozycji - i ich wyborcy - chcieli odsunięcia PiSu od władzy - ale każda z nieco innych powodów. Obiecywano gruszki na wierzbie (słynne sto konkretów na sto dni), sformowano rozbudowany i niewydolny rząd, nie sformułowano żadnego planu rządzenia. Wszystko po to, żeby ułatwić zwycięstwo a później polityczne porozumienie. Na krótką metę takie działanie przyniosło sukces. Zwycięzców, jak wiadomo się nie sądzi.

W każdym zwycięstwie kryje się też zalążek przyszłej klęski.

To nie połowa rządów, a dopiero rok

Poczucie zmęczenia obecną koalicją jest takie, jakby była ona w połowie drugiej kadencji, podczas gdy rządzi dopiero rok. Oceny negatywne rządu są takie jak w najtrudniejszych czasach PiS-u po protestach w sprawie wyroku TK dotyczącego zakazu aborcji. Spektakularne porażki w Sejmie, takie jak niemożność depenalizacji aborcji, zamiast budować poczucie, że potrzebna jest wiosną zmiana w Pałacu Namiestnikowskim, kierują reflektor na wewnętrzne podziały i niezdolność do ustalenia podstawowego minimum w sprawach fundamentalnych dla dużej części elektoratu opozycji.

Mnożą się akty nielojalności koalicjantów wobec siebie. PO koncentruje się na walce z PiS-em i budowaniu swojej hegemonii, koalicjanci robią wszystko, żeby nie zaniknąć całkowicie do końca kadencji. Sytuacja jest paradoksalna - oto zamknięto razem w klatce kilka drapieżników, ale warunkiem ich przetrwania jest utrzymanie diety roślinożernej.

Tusk pisze skrypt, nadaje ton temu rządowi, jest jego faktycznym rzecznikiem, choć w zasadzie nie podejmuje się większych programowych tekstów czy przemówień. Pozostali politycy mają poprawnie odgrywać swoje role i wspierać przekaz. Unikalnie mocna pozycja premiera wykracza poza funkcję lidera największej partii, kontrolę największej liczby mandatów poselskich i tek ministerialnych. Dzięki temu polski rząd mimo partyjnego rozdrobnienia wypada całkiem spójnie, jak na to czego się można było spodziewać. Szczególnie jeśli spojrzeć na losy trójczłonowej niemieckiej koalicji Socjaldemokraci - Zieloni - Liberałowie pod wodzą słabego kanclerza Olafa Scholza, która właśnie żegna się z władzą.

W zasadzie wszystkie najważniejsze decyzje tego rządu zapadły na początku kadencji. Przejęcie mediów publicznych, akt oskarżenia wobec Kamińskiego i Wąsika i przejęcie prokuratury krajowej oraz integracja zszokowanego porażką PiS-u na fali sprzeciwu wobec tych zaskakujących decyzji. Pokazanie sprawczości, uniknięcie pułapek, jakie zastawił na następców PiS, było prawnie kontrowersyjnie, ale politycznie niezbędne, jeśli mandat społeczny od wyborców miał zostać choć w niewielkim stopniu zrealizowany.

Tusk odstawił niewygodnych na boczny tor

Wybory do samorządu i Parlamentu Europejskiego przyniosły potwierdzenie układu sił, z niewielką przewagą nowej koalicji i dominującej w niej Platformy Obywatelskiej z jednej strony i utrzymującym stan posiadania PiS-em i rosnącą Konfederacją z drugiej. Przepływy między partami, osłabianie mniej sprawczych koalicjantów kosztem największej partii były nie do uniknięcia. Dlatego spadki poparcia, niekiedy dramatyczne, jak w przypadku Trzeciej Drogi, nie powinny być zaskakujące. Ale wciąż wpływają na dynamikę polityczną i natężenie konfliktu wewnątrz rządu.

Hołownia obiecywał nową jakość w polityce, podczas gdy jedyne co mu się udało, to skupienie uwagi na swoim efektownym marszałkowaniu przez pierwsze tygodnie nowego Sejmu. Formacja, którą łączy osoba przewodniczącego (wpisanego do nazwy partii) i niechęć poszczególnych członków do macierzystych formacji, z którymi się skłócili, nie ma możliwości przetrwania - bez wyrazistego rysu programowego. Szczególnie od sojuszu z PSL Polska 2050 w zasadzie nie ma - poza ogólnym sprzyjaniu przedsiębiorczości - szczególnych wyróżników, które mogłyby być istotne dla jakiegoś segmentu elektoratu.

Pomysłem na odróżnienie się PSL jest bycie konserwatywną kotwicą rządu - “głosem rozsądku", który blokuje “lewackie" wyskoki koalicjantów. Jeśli przy stereotypowym rodzinnym stole siedzą wyzwolona kobieta odwiedzająca rodzinę na święta  i wąsaty wuj, który nie ruszył się z miasteczka, to PSL razem z PiS-em siedzą po przeciwnej stronie niż reszta rządzącej koalicji. A w tym czasie siostrzeniec z Konfederacji gra po kablu z kolegami w Call of Duty.

Skromna w budowaniu oczekiwań lewica zderza się ze swoim maksymalistycznym moralizującym komentariatem, który zapewnia przewagę w dyskursie, nie przekładając się zupełnie na realne głosy poparcia poza wielkomiejską bańką najbardziej zaangażowanych. 

Tuskowi udało się umiejętnie spacyfikować progresywną frakcję, w dużej mierze z satelickich partii PO, angażując część na trudnych odcinkach rządowych. Tych, których można było zignorować - niewygodnych aktywistów z zaplecza jak Jachira, Sterczewski czy Petru - pozostawiono na marginesie. Szczególnie najbardziej kontrowersyjna decyzja Tuska - o zawieszeniu prawa do azylu pokazała, jak bardzo daleko KO jest dziś od wrażliwości wielu swoich progresywnych wyborców i jak słaba jest grupa, która w partii ma inne zdanie w sprawie granicy.

Kto ustala temat wyborów, ten wygrywa

Żeby wygrać wybory, trzeba określić o czym one są. W 2015 wybory były o nowej obietnicy skoku rozwojowego i polepszeniu bytu ludzi po ośmiu latach zaciskania pasa i odsunięciu od władzy tłustych kotów. W 2019 PiS uczynił z wyborów do Parlamentu Europejskiego i następujących tuż po nich wyborach parlamentarnych referendum nad polityką socjalną rządu pod hasłem rozszerzenia 500+ na pierwsze dziecko. Osiągnął historyczny wynik, przekraczając 40 proc. poparcia. 15 października Tusk narzucił temat odsunięcia od władzy partii nieudaczników, którzy zagrażają demokracji, prawom kobiet, rozkradają wspólny majątek i oddalają Polskę od Europy.

Finałem długiego roku 2024 będą wybory prezydenckie w maju 2025. Pytanie o to, o czym one będą i kto je wygra, wciąż pozostaje otwarte.

Leszek Jażdżewski

Ziobro w "Gościu Wydarzeń": Doszło do rażącego naruszenia autonomii Kościoła/Polsat News/Polsat News

Zobacz także