Wielu obserwatorów życia politycznego widzi w Donaldzie Tusku wielkiego kameleona. Takiego, co to łatwo przyjmuje kolor ściany, na której tle przyszło mu się akurat znaleźć. Ci z dłuższą pamięcią wspomną pewnie, że bywał już i skrajnym liberałem gospodarczym, a potem zaraz keynesistą i nawet samozwańczym "socjaldemokratą". Bywało, że gdy trzeba gromił Erikę Steinbach (tę od Centrum Przeciw Wypędzeniom). Ale gdy trzeba, został też wielkim przyjacielem Ursuli von der Leyen. A problem narzucenia Polsce hegemonii niemieckiego punktu widzenia ewidentnie przestał mu przeszkadzać. Oczywiście w polityce giętkość jest ważna. A ci, co zbyt pryncypialnie patrzą na rzeczywistość, odpadają zazwyczaj w demokratycznych przedbiegach, zaludniając szeregi obserwatorów moralistów. Ale z drugiej strony w polityce warto mieć przynajmniej zestaw kilku zasad pozwalających odpowiedzieć na pytanie, po co się to wszystko robi. I dlaczego inni (wyborcy) mają właściwie obdarzyć takiego kogoś swoim zaufaniem oraz poparciem. Zasady największym problemem koalicji rządzącej I właśnie te zasady są dziś największym problemem rządzącej koalicji. Tej nazywanej wedle uznania albo "15 października", albo "13 grudnia". Do wyborów było im łatwo. "Logikę im cel uprościł" - jak śpiewał kiedyś Kaczmarski. Celem było odsunięcie od władzy znienawidzonego PiSu. To była idea, która niosła Tuska i jego sojuszników. To odsunięcie PiSu oznaczać miało wiele rzeczy - od prozaicznego objęcia stanowisk po górnolotne "ocalenie demokracji". A potem przyszło zwycięstwo. PiS został od tej władzy odsunięty. AntyPiSowcy obwieścili "ocalenie demokracji", po czym nastąpił syndrom "następnego dnia". Wyborca antypisowski - jak dziecko po wieczorze wigilijnym - odpakował pospiesznie wszystkie prezenty znalezione pod choinką i popadł w… melancholię. I co teraz? O co się teraz bijemy? O czym śnimy? Co nas napędza? Odpowiedzi na te pytania rząd Tuska przez pierwsze dni zaoferować nie potrafił. Palił więc pod kotłem politycznego zapału tym, co miał. Czyli głęboką (i pod wieloma względami szczerą) nienawiścią wobec Kaczyńskiego, TVP, Dudy i Ziobry. Takiego paliwa ma antyPiS jeszcze wiele. Można powiedzieć zgryźliwie, że w silnorazemowych rewirach opracowano innowacyjne metody pozyskiwania antyPiSizmu ze źródeł odnawialnych. Oczywiście dla każdego (nawet antyPiSowca) jest najzupełniej oczywiste, że grzanie się w nieskończoność przy ogniu antypisowskiej nienawiści będzie trudne. Bo raz, że posunięcia lansowane jako antyPiSowskie rozliczenia stoją w oczywistej i coraz bardziej dramatycznej sprzeczności z hasłem "odbudowy demokracji". A dwa, że te cykliczne seanse nienawiści wobec PiSu będą się cieszyć coraz mniejszym zainteresowaniem tzw. normalsa. Owszem, prof. Sadurski i inni zwolennicy wypalenia PiSizmu żywym ogniem będą zadowoleni. Ale Polska nie kończy się (dzięki Bogu) na wspomnianych profesorach. Kolalicja rządząca potrzebuje jasnych postulatów Na zdrowy rozum ten rząd powinien mieć jedną lub dwie naczelne idee organizujące zbiorową wyobraźnię. PiS je miał. Ich pomysłami było - wpierw - naprawianie transformacyjnych nierówności, niesprawiedliwości i pęknięć społecznych. A potem coraz mocniej na plan pierwszy wychodził postulat polskiej suwerenności i bezpieczeństwa w ramach zjednoczonej Europy. AntyPiS takich dużych idei nie ma. Owszem, mają wiele mikropomysłów odpowiadających wrażliwości różnych grup i grupek wyborców tworzących koalicję Tuska. Ale prawa kobiet, ulżenie przedsiębiorcom, ekologia albo "uśmiechnięta szkoła" to są sprawy - w najlepszym razie - drugiej kolejności politycznego odśnieżania. A w gorszym są ze sobą wzajemnie sprzeczne i nie dają szans na budowę spójnej wizji i kierunku. Nawet słynne "pieniądze z KPO" to przecież nie jest żadna duża idea. Tylko pewne techniczne rozwiązanie - w praktyce zresztą dość skomplikowane (pieniądze trzeba wydać na to, na co przewidziała je Unia, nigdy nie zobaczymy ich w całości, to nie żaden dar tylko zwykła pożyczka etc.) Ostatnio Donald Tusk próbuje na to reagować. Pokazuje, że "dowozi" 800+ albo kontynuuje zbrojenia na wypadek wojny. To też jest znamienne, że szef antypisowskiego rządu szczyci się… pisowskimi projektami. I to też pokazuje pustkę sensu jaka zieje z samego środka uśmiechniętej Polski. Rafał Woś ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!