"Genialny ruch Erdogana". Zwycięzcy i przegrani upadku Asada
Zwycięstwo syryjskich rebeliantów i upadek reżimu Baszara al-Asada może okazać się zapalnikiem do kluczowych zmian na Bliskim Wschodzie. Wkrótce po ucieczce wieloletniego dyktatora pojawiły się pytania, kto najbardziej skorzysta na tym nieoczekiwanym obrocie spraw. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, oczy wielu specjalistów coraz częściej zwracają się ku Turcji.
Wyniszczająca 13-letnia wojna domowa i autorytarne rządy Asadów pochłonęły setki tysięcy żyć i dały grunt do powstania jednej z najbrutalniejszych organizacji terrorystycznych dżihadystów, Państwa Islamskiego. Niedzielny poranek, gdy media na całym świecie zelektryzowały wieści o ucieczce Baszara al-Asada z Damaszku, niewątpliwie zapisze się zatem w historii Bliskiego Wschodu.
Syria. Reżim Baszara al-Asada upada... I co dalej?
Po upadku syryjskiego dyktatora świat zadaje sobie pytanie: co dalej? Jakie są konsekwencje zakończenia zamordystycznych rządów Asada, kto tak naprawdę jest wygranym i przegranym niespodziewanych wydarzeń. Jak wskazuje Politico, wiele zależy od tego, czy Syria będzie w stanie uniknąć przemocy i postawić sobie za cel rozwój na tle pokojowym. Rola w tym przede wszystkim rebeliantów, których dokonania z ostatnich dni trafiły na pierwsze strony gazet.
Eksperci nie kryją, że są powody do niepokoju. Konflikty między frakcjami politycznymi i poszczególnymi grupami religijnymi w kraju nie będą sprzyjać demokratycznym przemianom. Optymistycznie nie nastraja też przeszłość głównej frakcji rebeliantów, Hajat Tahrir asz-Szam (HTS). Przywódca grupy, uznanej przez Stany Zjednoczone za terrorystyczną, Abu Muhammad al-Dżaulani może "pochwalić się" CV bogatym w przynależność do różnych bojówek dżihadystycznych. Niegdyś był też sojusznikiem nieżyjącego już przywódcy Państwa Islamskiego, Abu Bakra al-Baghdadiego.
Drogi al-Dżaulaniego i al-Baghdadiego rozeszły się ostatecznie na skutek kłótni o taktykę. Przywódcy stali się zaciekłymi wrogami, a HTS porzucił ekstremizm na rzecz poszukiwania porozumienia z mniejszościami religijnymi w Syrii. Kilka dni temu al-Dżaulani przekonywał, że aktualnym priorytetem grupy jest odbudowa kraju. Czy można jednak brać jego słowa za dobrą monetę?
Kto skorzysta na sytuacji w Syrii? Turcja odniosła "ogromną wygraną"
Nie ma wątpliwości, że jedynym pewnym beneficjentem upadku Asada jest obecnie Turcja. Politico sugeruje, że "upadek Asada prawdopodobnie pomoże Erdoganowi w realizacji jego geopolitycznej agendy". Chodzi m.in. o powstrzymanie kurdyjskich separatystów w północno-wschodniej Syrii, którzy blisko współpracują z separatystami w Turcji. To jednak nie wszystko. Odbudowa Syrii to w oczywisty sposób złote źródło dla tureckiego biznesu.
"Ogromna wygrana Turcji - genialne posunięcie Erdogana" - nie ukrywał ekonomista Timothy Ash we wpisie opublikowanym w mediach społecznościowych.
Recep Tayyip Erdogan i Baszar al-Asad mieli niegdyś przyjacielskie stosunki, jednak wsparcie syryjskiego reżimu przez Iran doprowadziło do poparcia rebeliantów przez Ankarę. Wpływy tureckie poszerzały się w miarę rozwoju konfliktu.
Koniec rządów Asada sprzyja też Izraelowi, bo oznacza osłabienie wpływów Iranu na Bliskim Wschodzie. Ucieczka syryjskiego dyktatora pozbawi Teheran szlaków lądowych służących do zaopatrywania Hezbollahu, wyraźnie upokorzonego i sparaliżowanego przez działania wojsk izraelskich w ostatnich miesiącach. Władze w Teheranie są zresztą przekonane, że Jerozolima maczała palce w obaleniu Asada, a już kiedy Aleppo zostało zajęte przez rebeliantów, irański szef MSZ Abbas Araghchi orzekł, że to "spisek izraelskiego reżimu, mający na celu destabilizację regionu".
Nie ma żadnego dowodu na to, że izraelskie wojsko udzieliło pomocy wojskowej rebeliantom, jednak osłabienie Hezbollahu z pewnością przyczyniło się do sukcesu w Damaszku.
Kreml spisał Asada na straty? Moskwa nie pomogła sojusznikowi
Jeśli szukać największych przegranych niedzielnych wydarzeń w stolicy Syrii, to z pewnością na wschodzie. Zakończenie rządów Asada oznacza diametralne osłabienie wpływów Moskwy w regionie. Kreml nalegał, by syryjski dyktator dogadał się z Erdoganem i odnalazł sposób na zakończenie wojny domowej. Taki rozwój sytuacji umożliwiłby rosyjskim firmom wejście na tamtejszy rynek, dopomógłby też w zabezpieczeniu baz lotniczych i morskich Kremla.
Mimo prób zorganizowania spotkania Asada z Erdoganem, plany spaliły na panewce. W ogólnym rozrachunku nie da się ukryć, że Moskwa nie podjęła zbyt wytężonych działań w celu utrzymania syryjskiego reżimu.
W 2015 r. wspólnie z Teheranem uratowała go przed upadkiem, tym razem wydaje się, że Władimir Putin miał jednak na głowie ważniejsze problemy. Bez wątpienia chodzi o wojnę w Ukrainie, która pochłania zdecydowanie więcej środków niż zapowiadało się w 2022 r.
Zwycięstwo rebeliantów stawia też pytanie o sytuację Kurdów na północnym wschodzie Syrii. "Wątpliwe jest, czy nowy reżim w Damaszku, jeśli będzie zdominowany przez islamistów, da Kurdom taką samą swobodę - zwłaszcza, że będzie to winien Erdoganowi" - pisze Politico.
Źródło: Politico
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!