Interia już miesiąc temu informowała, że drożyzna stanie się motywem przewodnim strategii Platformy Obywatelskiej w końcówce roku. Od weekendu, kiedy zebrała się Rada Krajowa PO, największa partia opozycyjna rozpoczęła wielopłaszczyznową kampanię - największą od ostatnich wyborów, choć oczywiście bez takiego rozpędu charakterystycznego dla wyścigów wyborczych. Poznaliśmy jej szczegóły. W poniedziałek, na początku tego posiedzenia Sejmu, ławy posłów Koalicji Obywatelskiej wypełniły się czerwonymi kartonami z napisem: "PiS = drożyzna". To obrazek, który oficjalnie inauguruje kampanię, która ma dla PO stać się siłą napędową na przełomie roku. Jednocześnie na ulice polskich miast wyjechały samochody z bannerami z taką samą oprawą graficzną - prostą, ale bardzo czytelną. W środę wieczorem na budynku warszawskiej siedziby Prawa i Sprawiedliwości wyświetlony został napis "PiS = drożyzna". Platforma chce grać przekazem, że to Prawo i Sprawiedliwość odpowiada za gwałtownie rosnące ceny, czyli zarówno za inflację, jak i drożyznę. Grunt wydaje się doskonały, bo inflacyjne słupki rosną z miesiąca na miesiąc. Ceny w sklepach, składach budowlanych czy na targach coraz częściej stają się tematem domowych rozmów Polaków. Można przyjąć, że również przy wigilijnych stołach w wielu domach będzie to jeden z dominujących tematów. Z drugiej strony trudno przewidywać, kiedy nastąpi kres rosnącej inflacji. Do tej pory szacunki Narodowego Banku Polskiego bywały nietrafione, a decyzje Rady Polityki Pieniężnej o podwyżce stóp procentowych, które mają łagodzić efekt inflacji, choć przyjmowane ze zrozumieniem przez ekonomistów, powodują wzrost raty kredytu dla blisko 3 mln kredytobiorców. Tylko że to kolejny temat do rozmów i krytycznego spojrzenia na obecną sytuację w kraju. - Zauważyliśmy, że od kilku dobrych tygodni rząd prowadzi kampanię dezinformacyjną. Wskazują, że drożyzny nie ma, a tam gdzie wzrosty cen są ewidentne mówią, że to nie ich wina. Postanowiliśmy to wyraźnie odkłamać. Ta kampania to nasza odpowiedź. Chcemy pokazać, jakie są związki PiS z inflacją, która jest jedną z najwyższych w Europie - mówi nam rzecznik prasowy PO Jan Grabiec. Platforma chce więc znaleźć swoje miejsce w inflacyjnym zamieszaniu. I, co istotne w przypadku tej partii, tym razem nie spóźnić się z przekazem. Dlatego też przygotowania do tej kampanii zaczęły się już dobrych kilka tygodni temu. 30 samochodów, 200 miejscowości Prace zostały podzielone na kilka etapów. Stałym elementem ma być objazd po kraju blisko 30 charakterystycznych samochodów z bannerami, które poruszają się po wcześniej uzgodnionych trasach. W ten sposób Platforma chce odwiedzić ok. 200 miast i miasteczek, ale także mieszkańców wsi. - Chcemy dotrzeć do ludzi, którzy na co dzień nie interesują się polityką albo są zajęci przetrwaniem w tych niełatwych czasach. Ta kampania jest trochę poza głównym nurtem mediów, które relacjonują politykę - przekonuje Grabiec. W mediach kampania jednak się pojawia - w postaci reklam, które można zauważyć też w mediach społecznościowych. Dodatkowo Platforma uruchomiła także specjalną stronę internetową, na której wylicza, jak zmieniały się ceny na przestrzeni lat. - Sądzę, że w zasięgu kampanii mobilnej znajdują się setki tysięcy odbiorców. A pewnie miliony, jeśli chodzi o kampanię w internecie - szacuje rzecznik prasowy PO. W założeniach kampania ma mieć nie tylko odsłonę wizualną, ale też merytoryczną. Platforma chce z jednej strony edukować, a z drugiej zgłaszać własne propozycje. Jedną z nich ma być np. projekt, który będzie zawierał rekompensaty za wysokie ceny nawozów sztucznych, tak by nie odbiło się to na cenach żywności. To jednocześnie delikatny zwrot w kierunku elektoratu wiejskiego, dość niespotykany w przypadku tej formacji. Krytyka rozdmuchanej administracji PiS PO będzie chciała też przesunąć wektor na duże koszty związane z funkcjonowaniem administracji publicznej. - Na inflacji zyskuje tylko jeden podmiot - rząd. To paradoks. Szacujemy, że przez inflację rząd zgromadzi ok. 30 mld zł więcej środków do budżetu, które powinny być odpowiednio zainwestowane. Priorytetem powinna być służba zdrowia, ale też ulgi dla najbardziej poszkodowanych przez inflację - uważa Grabiec. - Kancelarie Sejmu, Premiera czy Prezydenta są rozdmuchane. Budżet KPRM wzrósł ok. 100 proc., więc za te wydatki płacą podatnicy - dodaje rzecznik PO. Kampania została podzielona na kilka etapów. Pierwszy z nich potrwa do końca tego tygodnia. To symboliczna kartoniada w Sejmie (na tym posiedzeniu omawiane są sprawy budżetowe), kampania mobilna, a także start akcji internetowej. Co dalej? Ważnym momentem kampanii ma być przełom stycznia i lutego. - Wtedy ludzie zobaczą zwiększone rachunki. Rząd mówi o tarczy antyinflacyjnej. Było dużo propagandy i billboardy o najtańszej benzynie w Europie. Praktyka pokaże, że mimo tych zabiegów rachunki będą wyższe. Policzyliśmy to - w przyszłym roku różnica będzie znacząca - zapewnia Grabiec. Ile to kosztuje? Kto to wymyślił? Nasz rozmówca nie chce zdradzić, jaki będzie koszt całej kampanii. Przekonuje, że podanie precyzyjnych kwot będzie możliwe dopiero za jakiś czas. Nie chce też podać nazwiska pomysłodawcy całej akcji. Czy jest nim Donald Tusk? - Nic, co się dzieje w Platformie, nie dzieje się bez wiedzy Donalda Tuska - uśmiecha się Grabiec. - Przewodniczący mówił wielokrotnie, że naszym celem jest odpowiadać na zapotrzebowanie społeczne. To jedno z takich działań, które ma pozwolić nam dotrzeć do trochę innego odbiorcy. Dotarcie do innych odbiorców w przypadku PO wydaje się konieczne, jeśli partia chce przebić "szklany sufit". Tusk i jego współpracownicy przekonują, że osiągnięcie poziomu 30 proc. poparcia w sondażach jest możliwe. Na razie, według badań różnych pracowni, oscyluje w granicach 20-26 proc. Łukasz Szpyrka