Rekompensaty za podwyżki cen prądu, które obiecywał wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, stanęły pod znakiem zapytania. - W tej chwili takiego projektu nie procedujemy, natomiast będzie program związany z tzw. ubóstwem energetycznym, kierowany do osób, które faktycznie ze względu na ceny prądu potrzebują dodatkowego wsparcia finansowego - przekazał w czwartek Piotr Müller, rzecznik rządu. Sprawę komentował m.in. Krzysztof Tchórzewski, były minister energii z PiS. - Nie będzie rekompensaty za rosnący ceny prądu, bo Polacy zarabiają coraz więcej - mówił na antenie Radia Nowy Świat. Interia zapytała polityka, czy nie żałuje swoich słów. - Jako Polacy musimy określić, jak sfinansujemy przejście do energii odnawialnej. Komisja Europejska pomoże nam tylko trochę. Ledwie 27 proc. środków z Funduszu Transformacji ma być w formie dotacji. Reszta, czyli 73 proc., to kredyty. A to trudno nazywać pomocą, bo zobowiązania, nawet nisko oprocentowane, trzeba spłacać - tłumaczy Tchórzewski. Jak mówi, obciążenia to wynik równoczesnego finansowania i nowych, i starych źródeł pozyskiwania energii. Elektrownie konwencjonalne wciąż są przecież wykorzystywane w Polsce. - One mają działać dopiero wtedy, kiedy zabraknie prądu ze źródeł odnawialnych. Zimą musieliśmy korzystać z dwóch elektrowni węglowych, które wyłączyliśmy w 2017 r. Dzięki temu i Szwecja, i Niemcy miały odpowiednią ilość prądu - tłumaczy Interii Tchórzewski. Co z pieniędzmi, które Polacy mieli otrzymać w związku z podwyżkami cen prądu? - Rekompensaty, które obiecywano społeczeństwu, będą potrzebne, kiedy będziemy musieli znaleźć pieniądze na spłacanie kredytów za transformację energetyczną. Musimy się w Polsce uczciwie do tego przygotować. Jeśli pieniądze nie znalazły się z bezpośredniej opłaty za prąd, trzeba jej szukać w podatkach - powiedział nam były minister. - Potrzebujmy zmiany mentalności Polaków. Ryzykuję, nie wypowiadam się koniunkturalnie, ale ta dyskusja jest potrzebna. Jako zwolennik energetyki odnawialnej chcę, żeby wszystko dobrze wyszło - mówi Tchórzewski. - Jeśli idziemy w odnawialne źródła energii, kierujemy się do sektora, na który stać najbogatszych. Żebyśmy mieli bardziej komfortowe życie, czyste powietrze i tak dalej, musimy utrzymać podwójny system energetyczny. Stajemy się bogatsi, więc mówimy, że nas na to stać - tłumaczy. - Niemcy zrobili referendum i obywatele dopłacają do energii odnawialnej 20-30 mld euro rocznie z własnej kieszeni. Płacą co miesiąc - mówi Interii polityk. Kowalski: Zapłacą najubożsi O tym, że przejście do odnawialnych źródeł energii będzie słono kosztować Polaków, od dawna mówi Janusz Kowalski. Były wiceminister aktywów państwowych z Solidarnej Polski, który głośno krytykował ekipę rządzącą po szczycie UE dotyczącym budżetu, niedawno stracił posadę w rządzie Mateusza Morawieckiego. Zapytaliśmy go o deklaracje Jacka Sasina. - Jeżeli polityk mówi, że energia energetyczna nie podrożeje w trakcie realizacji transformacji energetycznej, to kłamie. Koszty ponoszą Polacy. Jeśli nie znamy ceny uprawnień do emisji CO2, które windują ceny energii elektrycznej i ciepła w Polsce, żaden system rekompensat nie będzie skuteczny - mówi Interii Kowalski. Jak się odnosi do obietnic swojego byłego szefa z resortu? - Pytanie o rekompensaty jest do tych, którzy je obiecywali. Ale obietnic trzeba dotrzymywać. To najubożsi, elektorat PiS, ponoszą koszty transformacji. Absurd polega na tym, że tworzymy systemy, które są kierowane do najlepiej zarabiających i uderzają w najuboższych - przekazał nam polityk Solidarnej Polski. ZOBACZ: "Możemy przegrać najbliższe wybory" - Janusz Kowalski w Tygodniku Interii Janusz Kowalski podaje za przykład program "Mój prąd", który polega na dofinansowaniu instalacji fotowoltaicznych. Jego zdaniem, korzystają na nim przede wszystkim najbogatsi, czyli właściciele domów jednorodzinnych. - Nie płacą opłaty dystrybucyjnej, a pokrywają ją faktycznie emeryci, rodziny wielodzietne oraz wszyscy inni, którzy domków jednorodzinnych nie mają. Ministerstwo Klimatu tworzy programy dla bogatych - twierdzi Kowalski. Jakie rozwiązanie sytuacji widzi były wiceminister i poseł Solidarnej Polski? - Podwyżek cen energii i ciepła nie będzie, jeżeli premier Mateusz Morawiecki wynegocjuje w Brukseli wyłączenie Polski z EU ETS (Europejski System Handlu Emisjami - red.). Żeby to zrobić, należy zablokować Fundusz Odbudowy i twardo żądać od Unii Europejskiej likwidacji tego spekulacyjnego parapodatku - uważa Kowalski. W 2021 r. roczne rachunki za prąd mają wzrosnąć nawet o 141 zł miesięcznie. - Opłaty są coraz wyższe i jednocześnie nie można przewidzieć, jakie będą - na antenie RMF FM powiedział Piotr Naimski, minister i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej. - Będziemy płacili więcej, bo po pierwsze kosztuje nas energia produkowana z węgla, ale jednocześnie musimy inwestować, budować nowe elektrownie nieobłożone podatkiem - sprecyzował. Jakub Szczepański Darmowy program - rozlicz PIT 2020