Jakub Szczepański, Interia: - Jak pan się odnosi do oskarżeń Roberta Anackiego, gorzowskiego radnego i do niedawna wiceprezesa Porozumienia reprezentowanego przez Jarosława Gowina? Adam Bielan, europoseł i jeden z nowych liderów Zjednoczonej Prawicy: - To człowiek, który odchodzi z polityki w niesławie, jako symbol najgorszych patologii. Przypomnę, że media postawiły mu szereg zarzutów. Był lobbystą słowackiej firmy SkyToll, za którą stoi jeden z najważniejszych oligarchów Władimira Putina. Miała wygrać kontrakt na tzw. satelitarny pobór opłat, a tym samym uzyskać wgląd w najbardziej wrażliwe dane milionów Polaków. Sprawa jest dobrze znana służbom. Spodziewam się, że teraz wspomni pan o firmie Tecra? - Owszem. Przecież jest jej założycielem. To spółka, która stworzyła własną kryptowalutę. Dziennikarze "Superwizjera" dowiedli, że jest to firma która blisko współpracuje z Janem L., jednym z najgroźniejszych polskich przestępców. Razem z "Baraniną" (Jeremiasz Barański - red.) był członkiem słynnego układu wiedeńskiego. Zresztą, już w latach 80. Interpol poszukiwał go za przemyt kokainy z Kolumbii. Teraz handluje kryptowalutą stworzoną przez Tecrę. Jak mówi Robert Anacki, nie ma już nic wspólnego z Tecrą. - Przecież ta firma uzyskała 10 mln zł z instytucji podległej Jarosławowi Gowinowi. Kiedy zacząłem o tę sprawę dopytywać, w momencie gdy w prasie pojawiły się pierwsze publikacje na ten temat, moje relacje z Gowinem uległy dramatycznemu pogorszeniu. A przypomnę, że - już po wielu artykułach prasowych w sprawie tej afery - Gowin miesiąc temu powierzył Anackiemu prowadzenie konwencji programowej. Anacki deklaruje, że będzie przyglądał się pańskiej karierze, grozi pozwem. Obawia się pan? - Nie boję się go. Wciąż nie mogę sobie jednak wytłumaczyć, jak człowiek o takich powiązaniach został jedną z najważniejszych osób w partii, która współrządzi Polską. Przecież związki z gangsterami pokroju Janem L. powinny zakończyć każdą karierę polityczną. A co pan powie o oskarżeniach pod adresem jednego z pańskich wiceministrów? Robert Anacki twierdzi, że Michał Cieślak miał w przeszłości "do czynienia" z narkotykami. - To metoda: obrzucić kogoś publicznie błotem po to, żeby ktoś musiał się publicznie tłumaczyć. Taka zasłona dymna, żeby media nie interesowały się jego związkami z ludźmi pokroju Jana L. Chodzi o to, by dziennikarze skupiali się na epitetach, których używa, a nie poważnych problemach. Zmieńmy temat. Z wywiadu Jarosława Kaczyńskiego dla Interii można się dowiedzieć, że prezes PiS chciałby startować z Gowinem i Ziobro. Jak pan widzi wspólny start w 2023 r.? - Jesteśmy patriotami Zjednoczonej Prawicy. Nasz spór z Jarosławem Gowinem ma także wymiar polityczny. Bo ten od roku próbował wyciągnąć posłów Porozumienia na zewnątrz. Zbierał siły, żeby dokonać zmiany marszałka Sejmu. Zresztą, jeszcze kilka tygodni temu zapowiadał publicznie start w wyborach parlamentarnych z innej listy niż Zjednoczona Prawica. Teraz płaci za to cenę, bo uruchomił emocje, nad którymi już nie panuje i odchodzą od niego tacy politycy jak Wojciech Maksymowicz. Podobno nie mogą się panowie dogadać ze względu na emocje. - Dla mnie to nie jest kwestia emocji. Nie zgadzam się, żeby Porozumienie odeszło ze Zjednoczonej Prawicy. Skoro Jarosław Gowin traci posłów, jego pozycja negocjacyjna w koalicji słabnie? - Oczywiście. Kapitałem Gowina nie jest wysokie poparcie społeczne, co pokazują sondaże oraz jego indywidualny wynik w wyborach, a liczba szabel w Sejmie. Ona topnieje wraz z wyjściem z klubu Maksymowicza czy Andrzeja Sośnierza. A może odejść jeszcze 2-3 posłów, jeśli spełnią swoje nieoficjalne groźby. Rozumiem, że wiąże się to również z pańskimi deklaracjami. Jeśli chodzi o rangę w Zjednoczonej Prawicy, jest pan teraz na poziomie Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry? - Kwestie prestiżowe w polityce nie miały dla mnie nigdy żadnego znaczenia. Kilka razy odmawiałem stanowisk, które się wiązały jedynie z prestiżem właśnie. Spór z Gowinem ma jednak wymiar polityczny: czy Porozumienie ma iść w kierunku centrum, a potem tworzyć rząd z lewicą, czy zostać na prawicy. Opowiadam się za tym drugim rozwiązaniem. Z rozmów z działaczami wiem, że zdecydowana większość partii czy nawet posłów deklarujących wciąż lojalność wobec Jarosława Gowina, nie wyobraża sobie wyjścia ze Zjednoczonej Prawicy. Jest jeszcze spór formalny, który ma charakter ustrojowy. Nie możemy akceptować w Polsce sytuacji, że ktoś jest szefem partii w nieskończoność, a członkowie formacji wcale go nie wybrali. To by oznaczało de facto koniec demokracji parlamentarnej. Zapytałem, czy jako lider nowej partii usiądzie pan do stołu z Jarosławem Kaczyńskim, Zbigniewem Ziobrą i Jarosławem Gowinem. Odpowie pan? - Tak. Prędzej czy później sąd przyzna nam rację i potwierdzi, że pełnię obowiązki prezesa Porozumienia. Jednak dla dobra jedności Zjednoczonej Prawicy, jeżeli warunkiem ma być zmiana szyldu, której domagają się moi koledzy i koleżanki, nie mam z tym problemu. I zgodziłem się na taki warunek. Zatem został pan równoprawnym liderem Zjednoczonej Prawicy? - Prezes Jarosław Kaczyński uprzedzał nas przed konwencją, że o tym powie. Przedwczoraj byliśmy z grupą posłów na spotkaniu z nim i potwierdził, że chodziło o nas. Mówię o tym, gdyż część mediów myślała w tym kontekście o Pawle Kukizie. Oczywiście kibicuję negocjacjom PiS z jego ugrupowaniem, ale to będzie forma umowy programowej. Z tego co wiem, Paweł Kukiz nie zamierza wejść do Zjednoczonej Prawicy. W kuluarach stronnicy Jarosława Gowina mówią, że nie wiedzieli o pańskim awansie politycznym. Okazywali zaskoczenie i sprzeciw. - Nie wiem, o czym Jarosław Gowin informuje swoich stronników. Z moich informacji wynika, że ta sprawa była podnoszona na wspólnym, wyjazdowym spotkaniu Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. To problem zwolenników Gowina, że ich lider nie przekazuje im wszystkich informacji. Skoro łączycie się z Partią Republikańską, będziecie mieli ich posłów? Mam na myśli Annę Siarkowską. To nie jest przejmowanie parlamentarzystów w ramach obozu Zjednoczonej Prawicy? - Nie chcę potwierdzać informacji dotyczących nowej nazwy. Ze względów covidowych czekamy, żeby zorganizować dużą konwencję. Ona już teraz cieszy się dużym zainteresowaniem. Natomiast, z tego co wiem, pani poseł Siarkowska nie należy w tej chwili do Partii Republikańskiej. Jako koalicjant obok Ziobry i Gowina będzie się pan domagał wprowadzenia jakichś postulatów? Kiedy rozmawialiśmy ostatnio, powiedział pan, że pańskiemu ugrupowaniu przypadną pieniądze w ramach podziału subwencji. - Prezes Kaczyński deklaruje, że dojdzie do zmiany ustawy, która pozwoli na dzielenie się subwencją. Wtedy będziemy mogli ją otrzymać nie tylko my, ale i inne partie. W przypadku Porozumienia nie wchodzi to w grę, bo PKW odrzuciła sprawozdanie finansowe za rok 2018. Przyznam jednak, że zależy nam przede wszystkim na programie. Przez długie tygodnie pracowaliśmy z premierem i jego zapleczem nad Polskim Ładem. Jest tam szereg propozycji zgłaszanych przez naszych posłów oraz ministrów. W środę rozmawialiśmy z prezesem Kaczyńskim i premierem Morawieckim o kolejnych propozycjach. Liczę, że większość się pod nimi podpisze. W obowiązującej umowie koalicyjnej mamy Porozumienie, PiS i Solidarną Polskę. Teraz pojawi się czwarty podmiot. Oznacza to renegocjację umowy? - Pierwsza umowa została podpisana blisko 7 lat temu. Była wielokrotnie renegocjowana, aneksowana, zmieniana w związku ze zmianą okoliczności czy wyborami. Więc oczywiście nie jest to wykluczone. Jakub Szczepański