Jak przekazano w "The Washington Post", po otrzymaniu informacji wywiadowczych o zbliżającej się rebelii, agenci przekazali je do Białego Domu, Pentagonu i Departamentu Stanu. - Było wystarczająco dużo sygnałów, aby kierownictwo zrozumiało, że coś się dzieje - stwierdził jeden z rozmówców gazety. - Myślę, że władze USA były na to gotowe - dodał. Wcześniej wywiad USA informował polityków w Kongresie o gromadzeniu znacznych sił grupy Wagnera w pobliżu rosyjskiej granicy. Już wówczas twierdzono, że oligarcha może zdecydować się na akcję zbrojną przeciwko dowództwu wojskowemu kraju. Jednodniowy pucz Prigożyna Wieczorem 23 czerwca szef grupy Wagnera udostępnił nagrania audio, w których informował o zaatakowaniu jego jednostek przez rosyjską armię. Jewgienij Prigożyn wezwał do rozpoczęcia zbrojnego powstania przeciw władzom, w szczególności szefowi resortu obrony Siergiejowi Szojgu. Najemnicy prywatnej armii "kucharza Putina" przejęli kontrolę nad miastem Rostów nad Donem. Następnie blisko 20 tysięcy żołnierzy ruszyło w kierunku Moskwy. Chwilę po godzinie 20 czasu moskiewskiego Prigożyn poinformował, że jego oddziały wstrzymują rajd do stolicy i wracają do baz polowych. Miało to się stać za namową Alaksandra Łukaszenki, który przez cały dzień prowadził negocjacje z oligarchą. Rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow poinformował, że sprawa karna przeciwko szefowi grupy Wagnera zostanie umorzona, a on sam wyjedzie na Białoruś. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!