Rosja, posiadająca broń atomową i zasiadająca w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, zaatakowała swojego sąsiada. Na Ukrainie "popełnia masowe zbrodnie wojenne, zbrodnie przeciwko ludzkości, i atakuje cele cywilne, aby zadać jak najwięcej ofiar cywilnych". "Taka sytuacja nie miała miejsca od czasów II wojny światowej, dlatego Władimir Putin osłabia ONZ, które zostało utworzone, aby zapobiec powtórzeniu się takiej tragedii i rozwiązywać konflikty interesów na drodze dialogu, a nie zbrojnie" - zauważył Pierre Servent. Groźba użycia bomby atomowej została celowo zastosowana przez Putina już w 2014 roku, co ułatwiło mu w rezultacie aneksję Krymu. Jak przekonuje historyk, obecnie wojna na Ukrainie to walka światopoglądów - demokracja kontra autokracja. "Zachodnia demokracja jest w oczach Putina systemem 'mięczaków', podczas gdy on wyznaje kult męskości, jak kiedyś w KGB, gdzie jedyny wybór istnieje pomiędzy dominacją a uległością" - wyjaśnia Servent. "Putin masakruje Ukrainę. My, Europejczycy, stoimy bez słowa i nie rozumiemy już takiego świata. Putin jest przekonany, że XXI wiek to wiek totalitaryzmu. Szturm na waszyngtoński Kapitol był pod tym względem kluczowym wydarzeniem nowej ery" - przekonuje historyk. "Populizm i ekstremizm to wewnętrzne nowotwory naszych społeczeństw, celowo podsycane z zewnątrz" - dodaje. Servent: Ta wojna oznacza koniec naszej naiwności "Żyjemy w UE w enklawie szczęścia, otoczonej brutalnym światem równoległym. Ta wojna oznacza koniec naszej naiwności. Zmusza nas do opuszczenia naszego bajkowego świata" - wyjaśnia. "Wierzyliśmy, że dzięki stosunkom międzynarodowym, handlowi i pewnego rodzaju pozytywnej globalizacji możemy naprawić usterki i powstrzymać autokratyczne dążenia ekspansji. Wojna Putina to nie przypadek, lecz nauczka, która w brutalny sposób oznacza punkt zwrotny i początek nowego świata" - dodaje. Jak przyznaje historyk, można odnieść tu "ostrożne analogie" do lat 30. XX wieku, gdzie "jeden szok następuje po drugim, a jeden kryzys poprzedza kolejny". To powoduje strach, a "coraz więcej ludzi kieruje się ku tyranom, którzy działają jak zbawcy". "Nazizm, stalinizm, faszyzm to ich religie. Podobnie jak w latach 30., znowu pojawiają się politycy, których rzesze zwolenników traktują jak mesjaszy, obiecujących rozwiązanie wszystkich problemów. Tulimy się do Putina, tak jak w latach 30. przytulaliśmy się do Hitlera. Wówczas zgodzono się na aneksję Austrii i remilitaryzację Nadrenii, aby Niemcy nie były upokarzane" - przypomina Servent, zauważając, że obecnie zbliżone argumenty są używany w odniesieniu do Rosji. "Upokorzenie to okrzyk bojowy wszystkich wielbicieli Putina. Emmanuel Macron, mimo że bardzo utalentowany, jest i pozostanie dzieckiem swojego pokolenia. (...) Przez telefon wykłada Putinowi prawo międzynarodowe, zapominając, że rozmawia z zabójcą (...). Putin śmieje się do rozpuku z wykładów Macrona" - mówi Servent i zaznacza, że "upokarzanie" Rosji nie miało miejsca, wręcz przeciwnie - Zachód zaakceptował ją m.in. w szeregach G-7. "Naiwność względem Rosji można zarzucić nie tylko Macronowi, ale też Angeli Merkel. A Olaf Scholz zdaje się nie wyciągać wniosków z błędów swojej poprzedniczki. Punkt zwrotny (Zeitenwende) był świetny i potrzebny od dawna. Ale czy został zrealizowany? Sam Scholz udał się do Pekinu, gdy tylko chiński totalitarny reżim został zatwierdzony. Ten człowiek nic nie zrozumiał. Zero. Kieruje się starą logiką, zgodnie z którą interesy ekonomiczne determinują politykę" - uważa Servent. Historyk: Putin jest przekonany, że wytrzyma Europa stara się skończyć z zależnością od rosyjskiego gazu i ropy, tymczasem Scholz, odcinając się od rosyjskiej dyktatury, wybiera totalitarny reżim Chin jako lepsze rozwiązanie. "Nie możemy już sobie pozwalać na taką niekonsekwencję" - podkreśla Servent. Cele wojenne Putina pozostają bez zmian, dodatkowo zablokował on "dyplomatyczną drogę powrotną". "Powrót za linię z 24 lutego, zasiadanie do stołu negocjacyjnego i uzgodnienie statusu Krymu - to nie jest możliwe w jego światopoglądzie" - podkreśla historyk. Putin jest przekonany, że wytrzyma jeszcze długo, podczas gdy Zachód zmęczy się i znuży wojną. Szef Kremla "postrzega europejskich przywódców jako słabeuszy", w dodatku "nie obchodzi go, czy wojna potrwa pięć czy dziesięć lat". W opinii francuskiego historyka szansą na zakończenie wojny byłby upadek reżimu Putina. "Kolejne mobilizacje mogą spowodować pęknięcia. Gospodarka cierpi, elity opuszczają kraj. Nie można wykluczyć rozpadu. Już w 1917 roku doszło do buntów żołnierzy przeciwko ich oficerom, co zakończyło się rewolucją. Myślę, że ten scenariusz jest prawdopodobny, ale trudno powiedzieć, kiedy i jak się zrealizuje" - wyjaśnia podkreślając, że "nawet wtedy nie pozbędziemy się naszych obaw".