Komisja Europejska we wrześniu jednomyślnie - w ramach przepisów "pieniądze za praworządność" - przyjęła wniosek o zablokowanie 7,5 mld euro dla Węgier, co stanowi około jednej trzeciej całej węgierskiej działki z polityki spójności w unijnej siedmiolatce budżetowej 2021-2027. Dla zatwierdzenia tej decyzji trzeba głosów co najmniej 15 z 27 państw Unii (obejmujących 65 proc. ludności UE) w Radzie UE, która według standardowych reguł powinna zagłosować w ciągu miesiąca od wniosku Komisji. Jednak Węgry dostały w czwartek dodatkowe dwa miesiące, czyli czas maksymalnie do 19 grudnia, bo przepisy UE nie pozwalają na większe odroczenie głosowania. Węgry zagrożone. Viktor Orban walczy o KPO Dzisiejszą decyzję Rady UE przyjęto jednomyślnie, choć podczas wczorajszej narady ambasadorów 27 krajów Unii trzy kraje Beneluksu oraz Irlandia w pisemnej deklaracji zażądały od Komisji Europejskiej, by tuż po 19 listopada przedstawiła zaktualizowaną analizę zagrożeń dla funduszy UE wynikłych z naruszeń praworządności na Węgrzech. "Będziemy nadal uważnie monitorować sytuację. I pozostaniemy w pełni zaangażowane w poszukiwanie trwałych rozwiązań dla ochrony budżetu Unii" - głosi deklaracja, którą podczas obrad za zamkniętymi drzwiami poparły też m.in. Niemcy, Francja, Dania. Dodatkowe dwa miesiące to element wrześniowego kompromisu Viktora Orbana z Komisją Europejską. Premier w przemówieniach na Węgrzech wciąż atakuje eurokratów czyhających na węgierską suwerenność, ale po oficjalnym ostrzeżeniu z Brukseli, że groźba utraty funduszy jest realna, ekspresowo zgodził się na 17 warunków, w tym - to kluczowe wedle oceny Komisji - na powołanie antykorupcyjnego Urzędu ds. Etyki. Rządowe prace nad tym projektem ruszyły 5 września, by zgodnie z obietnicą daną Brukseli już z końcem września mógł zająć się nim węgierski parlament. Teraz Węgry mają czas do 4 listopada na obsadzenie składu tego Urzędu, który musi zacząć działać do 19 listopada. - Nie ma żadnej szczerej odwilży między nami i Budapesztem. Jednak wizja utraty pieniędzy działa - tłumaczy jeden z naszych rozmówców w instytucjach UE. Część europosłów oraz działaczy praworządnościowych przekonuje, że reformy uzgodnione z Orbanem to znacznie za mało. Jednak w Komisji Europejskiej przekonują, że Urząd ds. Etyki przyniesie poważną zmianę w ochronie funduszy przed przekrętami na Węgrzech (taki jest cel mechanizmu warunkowości - red.), o ile reforma zostanie poprawnie wdrożona. A jeśli nie, to czy sojusznicy Orbana w grudniu nie zablokowaliby UE decyzji o zamrożeniu pieniędzy? W Brukseli dominuje pogląd, że tych sojuszników jest za mało. Wprawdzie premier Mateusz Morawiecki publicznie obiecał Orbanowi wsparcie, ale to nie wystarcza nawet przy dołączeniu - co wcale nie jest pewne - nowego rządu Włoch od koalicji blokującej w Radzie UE. - W przypadku Węgier chodzi o naruszenia praworządności, które prowadzą do korupcji przy funduszach UE. Nie jest łatwo publicznie tego bronić - tłumaczy jeden z dyplomatów Brukseli. Urząd ds. Etyki, który zyska szeroki wgląd w dokumenty administracji publicznej i samorządowej, będzie mieć prawo do interwencji w zamówienia publiczne oparte na unijnych funduszach, w nadzór wydatków i sposobu ich audytu. Ponadto będzie mieć prawo do wystąpienia o kontrolę sądową wszystkich decyzji podejmowanych przez władze publiczne w sprawie udzielania zamówień publicznych wiążących się z jakimkolwiek wsparciem Unii. Węgry a KPO. Viktor Orban działa z sądami - Z zadowoleniem przyjęliśmy dodatkowe zobowiązanie Węgier, że wszystkie węgierskie sądy rozpatrujące sprawy cywilne, administracyjne i karne, w tym sądy właściwe dla ochrony interesów finansowych Unii, muszą spełniać wymogi niezależności, bezstronności i być ustanowione na mocy prawa zgodnie z Traktatem o UE oraz odpowiednim dorobkiem prawnym UE - tak Komisja tłumaczyła Radzie UE swe wsparcie dla kompromisu z Orbanem. Premier Węgier, podobnie jak władze Polski, zwykł przekonywać, że kwestie sądownictwa leżą poza uprawnieniami instytucji UE. Jednak zabiegając o pieniądze przystał - przynajmniej w pisemnych deklaracjach dla Komisji - na orzecznictwo TSUE w tej kwestii, którego dorobek wzrósł w ostatnich latach wskutek skarga Komisji i pytań prejudycjalnych związanych z Polską. Rząd Viktora Orbana równocześnie z rozmowami o "pieniądzach za praworządność" negocjuje swój Krajowy Plan Odbudowy (5,8 mld euro dotacji), bo Węgry są jedynym krajem Unii, którego KPO nie został jeszcze zatwierdzony. A jeśli Budapeszt nie zdąży do końca tego roku, to zgodnie z ogólnymi przepisami o Funduszu Odbudowy przepadnie mu 70 proc. KPO. Polsce to już nie grozi, bo Rada UE zatwierdziła polski KPO w czerwcu, a zatem można na jego podstawie zaciągać zobowiązanie finansowe, choć ich zwrot z KPO odsuwa się z powodu niewypełnienia praworządnościowych kamieni milowych. Kluczowe rozwiązania z kompromisu co do "pieniędzy za praworządność" posłużą także węgierskiemu KPO. Jednak Bruksela ponadto domaga się, by w jego warunkach wypłaty pieniędzy (kamieniach milowych) znalazły się też mocno zapisane kwestie niezależności sądownictwa czy też niedyskryminacji w szkolnictwie (kwestie LGBT+). KPO. Polska niezagrożona Johannes Hahn, komisarz UE ds. budżetu, w listopadzie 2021 roku wysłał także do władz Polski pismo domagające się - na podstawie przepisów "pieniądze za praworządność" - wyjaśnień co do zagrożeń związanych z lekceważeniem pierwszeństwa prawa UE oraz upolitycznieniem prokuratury. - Co sprawiło, że Komisja Europejska postanowiła nie kontynuować tego postępowania wobec Polski? W przypadku Polski nie dostrzegliśmy wystarczająco bezpośredniego związku między problemami sądownictwa i ewentualnymi zagrożeniami dla funduszy UE. A zatem kwestią niezależności sądownictwa możemy zajmować się za pomocą innych narzędzi - tłumaczył we wrześniu Hahn. Jak wynika z przecieków, Komisja przygląda się m.in. Bułgarii pod kątem naruszeń praworządnościowych groźnych dla budżetu UE. Tomasz Bielecki/ Redakcja Polska Deutsche Welle