Podróż dziś 44-letniego Torbjørna "Thor" Pedersena rozpoczęła się w październiku 2013 roku i początkowo miała zająć według planów cztery lata. I choć pierwotne założenia Duńczyka nie powiodły się, to był on na tyle zdeterminowany, by dopiąć swego. ONZ uznaje 195 suwerennych państw, jednak Pedersen uwzględnił terytoria sporne, dlatego - według jego wyliczeń - odwiedził w sumie 203 kraje. - Nie pamiętam miejsca, gdzie nie spotkałbym się z życzliwością czy wsparciem od ludzi - mówi w rozmowie z ABC Australia. Podróż dookoła świata. Thor Pedersen przemierzył glob bez latania w 10 lat Duńczyk spędził w każdym z państw co najmniej 24 godziny - podróżował pieszo, autostopem, autobusami, pociągami i statkami. - Dla mnie, w tym momencie, wejście na pokład kontenerowca niewiele różni się od wsiadania do autobusu miejskiego - żartuje. Łącznie podróżował 37 tego typu statkami. Jak twierdzi obieżyświat, jest pierwszą osobą na świecie, która nieprzerwanie - bez powrotów do domu i bez latania samolotem - odwiedziła każde państwo na Ziemi podczas jednej, ciągłej podróży. Całość dokumentował w mediach społecznościowych na instagramowym profilu "Once upon a saga" (pol. "Saga dawno, dawno temu"). Pedersen dysponował budżetem w wysokości około 20 dolarów dziennie (około 85 złotych - red.), a wyprawę finansował z własnych oszczędności, lecz także dzięki sponsorom i obserwatorom w mediach. Jego podróż śledziło dziesiątki tysięcy osób. Pandemia, niepokoje i inne problemy Jednym z powodów, ze względu których Duńczyk nie zakończył swojego projektu w planowanym czasie, były niepokoje społeczne w poszczególnych państwach, problemy biurokratyczne i logistyczne czy wybuch epidemii eboli w Afryce Zachodniej, a później pandemii koronawirusa. Gdy cały świat wiosną 2020 roku wstrzymał oddech, Pedersen przebywał w Hongkongu, gdzie utknął na dwa lata i rozważał zakończenie swojego projektu. - To było zanim wynaleziono szczepionkę. Nie wiedzieliśmy dokąd zmierzamy, czy będziemy kiedyś bezpieczni - mówi w rozmowie z ABC. Wtedy także poślubił swoją wieloletnią dziewczynę, która przez niecałą dekadę odwiedzała go 26 razy. Ostatnim odwiedzonym przez niego państwem były Malediwy, gdzie postanowił trochę odpocząć. To stamtąd powrócił po niespełna 10 latach do Danii - również bez wejścia na pokład samolotu. - Kiedy dotrę do domu spędzę czas z najbliższymi i przyjaciółmi. Kto wie, może nie będzie za późno dla mojej żony i dla mnie na założenie rodziny - zdradził. "To był ogromny sukces i socjologiczny eksperyment" Od 2019 roku Pedersen pracuje nad pełnometrażowym filmem dokumentalnym, planuje także wydać książkę o swoich podróżach. Nie wykluczył również startowania w maratonach i biegach na całym świecie. - O wiele łatwiej jest biegać przez cztery godziny niż przejść 203 kraje w ciągu dziewięciu lat i siedmiu miesięcy, choć widzę podobieństwa - powiedział. W opinii Duńczyka powtórzenie jego wyczynu prawdopodobnie będzie niedługo niemożliwe. - Coraz więcej połączeń promowych zniknęło kosztem samolotów, przejścia graniczne stały się bardziej rygorystyczne, a wejście na pokład kontenerowca jako pasażer staje się praktycznie bez szans - stwierdził i wyraził nadzieję, że jeszcze długo pozostanie jedyną osobą na świecie z tym dokonaniem. Cała wyprawa zakończyła się we wtorek i trwała łącznie 3512 dni. - To był ogromny eksperyment socjologiczny i ogromny sukces - mówi z zadowoleniem.