Stanley May odbył 24-godzinny rejs na Titanicu na cztery dni przed zderzeniem liniowca z górą lodową. Z listu wysłanego przez mężczyznę wynika, że podczas wypływania z portu w Southampton, omal nie doszło do wypadku. Pasażer pierwszej klasy opisał, że fala utworzona przez transatlantyk doprowadziła do zerwania się z cumy statku SS New York. Oba liniowce zbliżyły się wówczas do siebie na odległość zaledwie kilku metrów. Ostatecznie Stanley May dopłynął jednak bezpiecznie do portu Cobh w Irlandii. "Odbyliśmy bardzo miłą podróż i za kilka godzin opuszczamy statek (a raczej pałac)" - napisał mężczyzna w liście do swoich córek Hildy i Gladys. Niezwykła relacja z Titanica. Omal nie doszło do katastrofy List zostanie w sobotę wystawiony na sprzedaż w domu aukcyjnym Henry Aldridge & Son Auctioneers. Jego cenę wywoławczą określono na 20 tys. funtów (ok. 84 tys. zł). Zdaniem przedstawiciela domu aukcyjnego, gdyby doszło do kolizji, mogłoby to zmienić bieg historii. - To fascynujący list, który zawiera bardzo dobrą relację z pierwszej ręki o incydencie - opisał Andrew Aldridge. - Gdyby doszło do kolizji, nie byłoby ofiar śmiertelnych, ale opóźniłoby to wypłynięcie statku. Góra lodowa, w którą uderzył Titanic cztery dni później, najprawdopodobniej usunęłaby się z jego toru - ocenił przedstawiciel domu aukcyjnego. Płynął Titanikiem z rodziną na cztery dni przed katastrofą Stanley May był architektem z Middlesex. Podróżował jako pasażer pierwszej klasy z bratem Richardem, siostrą Lily Odell i siostrzeńcem Jackiem Odellem. Rodzina opuściła pokład Titanica 11 kwietnia 1912 roku. "Niezatapialny" transatlantyk zderzył się z górą lodową wieczorem 14 kwietnia i zatonął dzień później o godzinie 2:20. Katastrofa doprowadziła do śmierci 1522 osób.