Niespokojnie na Bałkanach. Przywódca Serbii o rozpadzie sąsiedniego kraju

Oprac.: Dawid Szczyrbowski
Już wkrótce członkiem Rady Europy może zostać Kosowo. Serbia nie wyraża zgody na takie działanie i głośno protestuje. Prezydent Aleksandar Vuczić zapowiedział, że w reakcji na taki rozwój wydarzeń jego kraj opuści szeregi organizacji. Na tym nie koniec problemów. Serbię czeka poważne "starcie" na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tymczasem lider Republiki Serbskiej z sąsiedniej Bośni i Hercegowiny zapowiedział rozpad tego kraju.

W ciągu najbliższych kilku miesięcy będziemy musieli mierzyć się z najgorszą sytuacją na świecie od zakończenia II wojny światowej - ostrzegł w poniedziałek prezydent Serbii Aleksandar Vuczić. Tego samego dnia przywódca Serbów z sąsiedniej Bośni i Hercegowiny - Milorad Dodik - zapowiedział rozpad tego kraju.
Serbski prezydent skomentował wzrost napięć na arenie międzynarodowej mówiąc, że "punktów zapalnych jest wiele, a dopóki sprawa nie dotyczy ich samych, wielkie mocarstwa punkty te ignorują".
- Nie widzę trwałego rozwiązania na dłuższą metę - ocenił prezydent Vuczić. W ostatnich dniach polityką wewnętrzną Serbii i całym regionem wstrząsają kwestia zbliżenia Kosowa do Rady Europy oraz planowane przegłosowanie przez Zgromadzenie Ogólne ONZ rezolucji w sprawie ludobójstwa w Srebrenicy.
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy będzie głosować w sprawie przyjęcia Kosowa we wtorek, a ostateczna decyzja ma zostać podjęta na posiedzeniu Komitetu Ministrów Rady Europy 16 maja. Kosowo zbliżyło się do członkostwa, kiedy 27 marca Komitet Polityki i Demokracji RE zatwierdził raport sprawozdawczyni ds. Kosowa, Dory Bakoyanis, stwierdzający, że państwo spełniło wymogi, aby stać się pełnoprawnym członkiem organizacji.
Serbia. Belgrad przeciwko ONZ
Belgrad prowadzi kampanię, w ramach której próbuje przekonać członków RE do odrzucenia wniosku nieuznawanego przez siebie Kosowa - byłej południowej prowincji Serbii. Władze tego kraju zapowiedziały opuszczenie organizacji w przypadku przyjęcia państwa uważanego za część własnego terytorium.
Wzrost niepokojów w regionie powoduje też rezolucja ws. Srebrenicy, która ma trafić pod głosowanie Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Dokument ma m.in. ustanowić 11 lipca Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ludobójstwie. W lipcu 1995 roku w okolicach Srebrenicy - będącej do momentu przejęcia przez Serbów tzw. strefą bezpieczeństwa pod nadzorem ONZ - zamordowano ponad 8 tys. mężczyzn i chłopców, zamieszkujących kraj bośniackich muzułmanów. Nadal poszukuje się szczątków ok. tysiąca ofiar.
Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić ostrzegł, że przegłosowanie rezolucji może w przyszłości doprowadzić do roszczeń o reparacje wojenne względem Belgradu i usunięcia Republiki Serbskiej (RS) - części BiH uznanej porozumieniem pokojowym w Dayton. W skład Republiki Serbskiej weszły m.in. tereny, na których dokonano czystek etnicznych.
Milorad Dodik. Lider Republiki Serbskiej wprost o secesji
W poniedziałek prezydent RS Milorad Dodik ogłosił, że "władze regionu wykazują się już determinacją we wdrażaniu działań mających doprowadzić do niepodległości" zamieszkiwanej w większości przez Serbów części BiH.
- Ludobójstwo w Srebrenicy nie miało miejsca - powiedział Dodik, łamiąc bośniackie prawo zabraniające negowania ludobójstwa uznanego przez międzynarodowe trybunały. - Pokojowy podział jest jedynym rozwiązaniem dla wszystkich narodów Bośni i Hercegowiny - dodał.
- Republika Serbska jest stabilna i zdolna do obrony przed wszelkimi atakami - zapewnił prezydent RS. "Dodik już wcześniej sugerował secesję, teraz otwarcie ogłosił podejmowanie w tej sprawie działań" - zauważył bośniacki portal Klix.
***
Przeczytaj również nasz raport specjalny: Wybory samorządowe 2024.
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!