W madryckim szczycie wzięli udział przedstawiciele partii prawicowych z dziewięciu państw UE, w tym m.in. premier Mateusz Morawiecki (PiS), premier Węgier Viktor Orban (Fidesz), przewodniczący hiszpańskiej partii Vox Santiago Abascal, a także szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen. Pod koniec spotkania przyjęto deklarację, w której potępiono m.in. "politycznie umotywowane ataki z Brukseli na Polskę i Węgry", wskazano "prymat konstytucji krajowych nad prawem europejskim", opowiedziano się również za stworzeniem środków "służących poprawie samowystarczalności energetycznej". Marine Le Pen: Nie mamy takiego samego stanowiska W punkcie poruszono też sprawę Ukrainy i aktywności rosyjskich wojsk na granicy. Wskazano w niej, że narody Europy "powinny działać solidarnie w obliczu zagrożenia agresją z zewnątrz".Zobacz też: Madryt. Mateusz Morawicki o "przyszłości Europy""Rosyjskie działania militarne na wschodniej granicy Europy doprowadziły nas na skraj wojny. W obliczu takich zagrożeń potrzebna jest solidarność, stanowczość i współpraca obronna narodów Europy" - napisano w deklaracji. Punktu o Rosji nie poparła Marine Le Pen. Na konferencji prasowej po spotkaniu tłumaczyła, że w tej sprawie "nie ma takiego samego stanowiska".Z relacji AFP wynika, że francuska polityk "nie chciała wywrzeć negatywnego wpływu" na negocjacje z Rosją prowadzone przez prezydenta Francji Emannuela Macrona. Radosław Fogiel: Dlatego się wstrzymała O sprawę deklaracji w "Śniadaniu Rymanowskiego w Polsat News i Interii" był pytany wicerzecznik PiS Radosław Fogiel.- Marine Le Pen powiedziała jasno, że ona osobiście zgadza się z tym punktem. Jednak z uwagi na to, że prezydent Francji Emmanuel Macron negocjuje deeskalację z Putinem, ona nie chce, by jej podpis był postrzegany jako ingerencja w politykę zagraniczną Francji i dlatego się wstrzymała - wyjaśnił Fogiel. - Polecałabym taką postawę polskiej opozycji - dodał.