Do wypadku doszło, kiedy publiczność podziwiała pokaz sztucznych ogni. Prokurator Eric Bouillard, cytowany przez portal Le Monde poinformował, że "strzały trafiły w grupę ludzi, znajdujących się około 60 metrów dalej". W wyniku wypadku zginęło rodzeństwo: 7-letni chłopiec oraz jego starsza siostra. Jak podaje Le Monde, trzeci członek rodziny odniósł poważne obrażenia i został przewieziony do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Panika pod stadionem W momencie gdy fajerwerki uderzyły w tłum zgromadzony pod stadionem piłkarskim w Cholet, na miejscu wybuchła panika. Ludzie zaczęli uciekać z dala od pożarów, które powstały po wybuchu sztucznych ogni. Brytyjski "The Mirror" informował, że na miejscu pojawiło się 15 wozów strażackich. Czy to była bezpieczna odległość? Po wypadku w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z całego zajścia, które wywołały falę komentarzy. Jeden z internautów dopytywał się czy umieszczenie widowni zaledwie kilkadziesiąt metrów od fajerwerków było odpowiednią decyzją. "Być może takie są przepisy, nie wiem, ale odstęp zaledwie 30 metrów wydaje mi się zbyt mały" - napisał. Firma wydała oświadczenie Prokurator Bouillard zaznaczył, że obecnie trwa dochodzenie. "Jednym z pytań, które sobie zadajemy jest to, czy dostęp do tego obszaru powinien być umożliwiony" - powiedział. Le Monde podaje, że burmistrz Cholet, Gilles Bourdouleix wyjaśnił, iż pokaz był prowadzony przez firmę Hubert Thézé Pyrotechnie (HTP), z którą gmina współpracuje od lat. W jej oświadczeniu możemy przeczytać, że "podczas strzelania wystąpiła usterka, która spowodował wyrzucenie produktów w tubach, które znajdowały się naprzeciwko strefy publiczności".