"Zostałem dzisiaj poinformowany, że prezydent zamierza odwołać mnie, ze skutkiem natychmiastowym, ze stanowiska ambasadora Stanów Zjednoczonych w Unii Europejskiej" - głosi komunikat opublikowany przez amerykańskie media, w tym przez dziennik "New York Times". Sondland złożył zeznania w kontrolowanej przez opozycyjnych Demokratów Izbie Reprezentantów Kongresu USA podczas śledztwa w sprawie impeachmentu, które stawiały prezydenta Trumpa w niekorzystnym świetle. Była to już druga decyzja o zwolnieniu podjęta zaledwie dwa dni po uniewinnieniu Trumpa przez kontrolowany przez republikanów Senat. Wcześniej w piątek zwolniony został ppłk Alexander Vindman, który pracował w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu i również zeznawał podczas procedury impeachmentu w Izbie Reprezentantów. Co zeznali zdymisjonowani? Sondland, który zeznawał w listopadzie ub. r., oświadczył wówczas m. in., że strona amerykańska uzależniała wizytę w Białym Domu prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i dalszą pomoc wojskową USA dla tego kraju od wszczęcia przez Kijów dochodzenia wobec jego demokratycznego rywala Joe Bidena i jego syna Huntera, które mogłoby przynieść korzyści polityczne Trumpowi. Hunter Biden przez pewien czas pracował w ukraińskim konsorcjum energetycznym Burisma Holdings. "Czy to było coś w rodzaju quid pro quo (łac. coś za coś)?... Odpowiedź brzmi - tak" - powiedział Sondland. Pracował on wówczas, na polecenie prezydenta, razem z osobistym prawnikiem Trumpa Rudy Giulianim nad polityką wobec Ukrainy. Reuter zauważa, że Sondland, zanim rozpoczął karierę polityczną, był bogatym hotelarzem w stanie Oregon i wspierał finansowo kampanię Trumpa przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. Vindman, który jest pochodzenia ukraińskiego i weteranem wojny w Iraku, również składał zeznania w listopadzie ub. r. Potwierdził wówczas, że Trump domagał się od Zełeńskiego, w rozmowie telefonicznej przeprowadzonej 25 lipca, rozpoczęcia dochodzenia w sprawie Bidenów. "Nie mogłem uwierzyć w to, co słyszałem" - powiedział Vindman. Dodał, że forsowano wówczas tezę, że to Ukraina a nie Rosja mieszała się w wybory prezydenckie w USA w 2016 r. Vindman mówił wówczas, że nie obawia się, że jego zeznania mogą narazić go na nieprzyjemne konsekwencje. Rozmowa Trumpa z Zełenskim stała się powodem wszczęcia przez demokratów w Izbie Reprezentantów procedury impeachmentu wobec prezydenta. Został on oskarżony o nadużycie władzy dla osobistych korzyści politycznych i utrudnianie pracy Kongresu w celu wyjaśnienia tych zarzutów. "Za to, że mówił prawdę" W piątek Vindman oraz jego brat Yevgeny, również podpułkownik zatrudniony w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego, zostali zdymisjonowani i musieli natychmiast opuścić Biały Dom. Rzecznik Armii USA poinformował, że obaj powrócili do aktywnej służby w Departamencie Obrony. Szef tego resortu Mark Esper powiedział wcześniej w piątek, że Pentagon przyjmuje wszystkich członków swojego personelu z czasowych misji. "Żaden Amerykanin nie może mieć wątpliwości, dlaczego ten człowiek stracił pracę, dlaczego kraj ma obecnie o jednego żołnierza mniej w Białym Domu" - powiedział adwokat Vindmana David Pressman. "Podpułkownika Vindmana poproszono o odejście za to, że mówił prawdę" - dodał. Kolejny na liście? Trump zdementował w piątek jako "fałszywe" krążące w Waszyngtonie pogłoski, że kolejnym członkiem jego administracji do zwolnienia jest p. o. szefa personelu Białego Domu Mick Mulvaney. "Mam doskonałe kontakty z Mickiem" - zapewnił prezydent. Według tych pogłosek, następcą Mulvaneya miałby być kongresman z Północnej Karoliny Mark Meadows. Media zauważyły, że towarzyszył on Trumpowi w podróży na pokładzie prezydenckiego samolotu Air force One. Liczący 100 senatorów Senat USA, w którym republikanie mają większość 53 miejsc, odrzucił w ub. środę, tak jak się spodziewano, dwa artykuły impeachmentu Donalda Trumpa. Prezydent został uniewinniony i zachowa swój urząd.