Świat obiegło nagranie chłopca, który podchodzi do Dalajlamy i pyta, czy może go przytulić. 87-latek wskazuje na swój policzek, mówiąc: "najpierw tutaj", na co dziecko reaguje całusem i przytuleniem. Następnie przywódca wskazuje na swoje usta i mówi: "w takim razie myślę, że w końcu tutaj też". Jednocześnie pociąga on chłopca za brodę i próbuje pocałować. "Teraz ssij mój język" - dodaje po chwili Dalajlama, wysuwając język. Nagranie zostało zarejestrowane w północnych Indiach w mieście Dharamsala w lutym. - Zdarzenie jest bulwersujące. Można je próbować uzasadniać, odwołując się do kultury tybetańskiej, w której faktycznie bywało w zwyczaju pokazywanie języka na powitanie, ale już się tego nie stosuje. To wyszło z mody i kultury. To, co widzimy w materiale, nie jest powitaniem, ale zdarzeniem o wymiarze czysto pedofilskim - ocenia w rozmowie z Interią prof. Piotr Balcerowicz, filozof i orientalista. Dodaje, że nawet jeśli założymy, że tradycyjnie w Tybecie pokazywano język, to nigdy nie dochodziło do kontaktu bezpośredniego. - Te osoby sobie nie oblizywały języków, to nigdy nie miało wymiaru seksualnego. Tymczasem tutaj mamy zdarzeni kryminalne, a osoby, które dopuszczają się takich czynów, powinny być postawione w stan oskarżenia - mówi. Kontrowersyjne zachowanie Dalajlamy. "Nieakceptowalne" Pojawiają się jednak głosy twierdzące, że incydent miał być jedynie żartem, a rozdmuchiwanie całej sprawy jest nie na miejscu. "W kulturze tybetańskiej pokazanie komuś języka to powitanie - coś takiego jak u nas podanie ręki. Wyciąganie języka nie ma żadnych podtekstów seksualnych. (...) Wystarczy przejrzeć różne nagrania Dalajlamy, by zobaczyć, że Jego Świątobliwość bardzo często pokazuje język podczas publicznych wystąpień" - powiedział w rozmowie z Newsweekiem Adam Kozieł z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Prof. Balcerowicz jest innego zdania. - Usprawiedliwianie Dalajlamy przez odwołanie się do tradycyjnej kultury tybetańskiej jest zupełnie nie na miejscu. Jeśli nawet założymy, że zdarzenie miało podłoże kulturowe, to Dalajlama jest osobą, która ogromną część życia spędziła w kulturze zachodniej i zna jej obyczaje. Ma świadomość, że także w Indiach, gdzie to miało miejsce, takie czyny są nieakceptowalne i jednoznacznie klasyfikowane, jako pedofilia - podkreśla. Porównanie do Kościoła Katolickiego Ekspert porównuje sytuację z niedawnymi kontrowersjami wokół głowy innego Kościoła - Jana Pawła II. - W Polsce wiele osób popadało w amok w kwestii obrony świętości Karola Wojtyły, a to zdarzenie pokazuje, że czyny pedofilskie mają miejsce nie tylko w hierarchii Kościoła Katolickiego, ale dotyczą też innych religii. Na fali krytyki Dalajlamy pojawiają się głosy obrońców jego świętości. Dokładnie tak samo dzieje się w Polsce w przypadku Karola Wojtyły. To są błędne ścieżki. Wiara wiarą, ale to co widzimy, powinno jednoznacznie podlegać krytycznemu osądowi i zostać potępione - mówi prof. Balcerowicz. - Dalajlama powinien być za taki czyn postawiony przed sądem - dodaje. Dalajlama przeprasza. "Skandaliczne" Po opublikowaniu nagrania laureat Pokojowej Nagrody Nobla zdecydował się na wystosowanie oficjalnych przeprosin. W komunikacie opublikowanym na Twitterze przekazano: "Jego Świątobliwość pragnie przeprosić chłopca i jego rodzinę, a także wielu ludzi na całym świecie za ból, jaki mogły spowodować jego słowa". "Jego Świątobliwość często droczy się z ludźmi, których spotyka, w niewinny i żartobliwy sposób, nawet publicznie i przed kamerami. Żałuje incydentu" - czytamy także w oświadczeniu. Zdaniem prof. Balcerowicza przeprosiny same w sobie są skandaliczne. - To nie było żartobliwe zachowanie. Oczywiście, jeżeli Dalajlama w stanie słabości emocjonalnej dokonał takiego czynu, to teraz trudno się z tego wycofać z twarzą, więc próbuje się tak bronić. To jak z klepnięciem koleżanki w pupę i mówieniem, że "to żart". Nie, to są zachowania naganne, seksistowskie i powinny być potępione - zauważa. Naszego rozmówcę pytaliśmy o to, czy zdarzenie zachwieje wizerunkiem Dalajlamy. - Z pewnością to, co widzimy na nagraniu, wpłynie negatywnie na percepcję Dalajlamy wśród wielu innych osób, które nie wierzą ślepo i na pewno będzie to miało jakieś negatywne przełożenie - dodaje. Tuszowanie pedofilii w innych religiach Profesor zauważa, że męskie klasztory, w których mamy do czynienia z bardzo młodymi chłopcami i zdecydowanie starszymi od nich mężczyznami, to "idealne warunki" do pojawiania się seksualnych patologii. - Takie rzeczy się zdarzają, ale podobnie jak w krajach katolickich sprawy się tuszuje i nie mówi o nich. W katolickiej części Europy musiało bardzo dużo się zmienić, zanim zaczęto o tym mówić. W kulturze tybetańskiej - czy szerzej: buddyjskiej - społeczeństwa są na to zbyt konserwatywne. Wszyscy wiedzą, ale nikt nie pójdzie na policję czy do prasy, bo to będzie wstyd dla rodziny. Podobnie dzieje się w hinduizmie czy islamie: gdy dochodzi do gwałtów, to rodzina nic nie mówi, bo wstydzi się rzekomej hańby - wyjaśnia. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: paulina.sowa@firma.interia.pl