Paulina Sowa, Interia: Kiedy poznał pan Irenę? Paweł Kostowski, autor filmu "Egzorcyzmy polskie": - Nasza wspólna znajoma przedstawiła mi ją jesienią 2019 roku. Wtedy pierwszy raz usłyszałem jej historię. Jaka była pierwsza myśl? - W niektóre elementy trudno było mi uwierzyć. Dopiero z czasem okazywało się, że na te, w mojej ocenie najmniej prawdopodobne, jest potwierdzenie w dokumentach. Na przykład? - Irena opowiada mi o tym, jak próbowała uciec z jednego z zakonów. Przeskoczyła przez bramę, krzyczała, że nie chce wracać na egzorcyzmy i woli, żeby ją zabrano do szpitala, prosiła o wezwanie policji i karetki. Ta relacja wydawała mi się tak dramatyczna, że aż nierealna. Myślałem, że może być zniekształcona przez emocje i wspomnienia. Swoją determinacją doprowadziła do tego, że zabrano ją do szpitala i tam dokładnie opisano okoliczności w jakich do niego trafiła. Prokuratura cytuje w swoich dokumentach notatkę lekarza i nie podważa jej wiarygodności. Irena opowiedziała mi też, że po jednym z rytuałów na ścianie kościoła została jej krew i księża ją zamalowali, żeby ukryć te ślady. W to też trudno mi było uwierzyć, ale ksiądz proboszcz w trakcie zeznań w prokuraturze powiedział, że dziewczyny pod wpływem diabła malowały swoja krwią na ścianie znaki satanistyczne i trzeba było je zamalowywać. Czytaj też: Demoniczne opętanie Anneliese Michel Egzorcyzmy w piwnicy kościoła Kim była Irena i jak trafiła do egzorcystów? - Irena była zwykłą nastolatką, która miała pewne deficyty w domu, ale nie było to nic nadzwyczajnego. Miała trochę takie "nerdowskie" zainteresowania, lubiła rysować, ubierała się na czarno, słuchała cięższej muzyki, malowała się jak gotka. To zostało przez jej religijnych przyjaciół z Oazy rozeznane jako element zniewolenia duchowego. Irena dodatkowo miała to nieszczęście, że w trakcie modlitwy dostała ataku paniki, który został uznany za manifestację złego ducha. Wtedy trafiła pod opiekę egzorcysty, który zajmował się nią od marca 2011 roku przez dwa lata i dziewięć miesięcy. Tyle minęło od pierwszej modlitwy, jaką nad nią odprawił, do momentu, kiedy udało się jej od niego uwolnić. Jak wyglądała ich relacja? - Ksiądz egzorcysta coraz lepiej poznawał Irenę i zyskiwał coraz większy wpływ na nią i jej rodzinę. Przemoc względem Ireny eskalowała stopniowo. Miała objawy stanów dysocjacyjnych, kiedy poddawano ją dużemu stresowi. Mogła nie pamiętać tego, co się działo. W takich okolicznościach te rytuały przybierały coraz bardziej seksualny charakter, molestowania i znęcania się. Niektórzy z księży dotykali jej miejsc intymnych, całowali, nacierali jakimiś rzekomo świętymi olejami krocze czy piersi, kładli się na niej tak, że czuła ich erekcję. Inni księża byli sadystami, którzy chcieli sprawić jej jak największy ból. Wykręcali ręce, dociskali do podłogi kolanem, krzyżem czy custodium i mieli z tego przyjemność. Część z nich była biernymi uczestnikami, nie reagowali, ale patrzyli i np. przytrzymali ją. Patrzyli, jak inny ksiądz wpycha jej do ust krzyż, tak że krwawią jej dziąsła, obcina paznokcie do krwi, zalewa wodą święconą. - W tej sytuacji, o której pani mówi, brał udział jeden egzorcysta i jego kilku świeckich pomocników. Sprowadzono ją wąskimi schodami do piwnicy kościoła, było łóżko z pasami, którymi ją unieruchomili. To było zaledwie 10 lat temu, a brzmi jak średniowiecze. Kiedyś zwolennicy księdza napadli ją też na ulicy i pobili, żeby wypędzić z niej diabła. M.in. z tego powodu musimy chronić tożsamość Ireny. Dla jej bezpieczeństwa. Ilu księży egzorcyzmowało Irenę przez te lata? - Kilkunastu, ale nie każdy był przemocowcem. Jak to się działo, że trafiła do tak wielu egzorcystów? - Wydaje się, że to jest u nich powszechna praktyka. Oni sami o tym opowiadają, że trafiają do nich różni penitenci skierowani od innych księży. Sami duchowni chwalą się tym, że jeżdżą na interwencje do innych diecezji. Egzorcyści stanowią specyficzna społeczność, kolegują się, mają wspólne spotkania, wykłady, gdzie dzielą się wiedzą o wypędzaniu szatana. Trudne przypadki odsyłają między sobą, radzą rodzicom, że warto przyjechać do jakiegoś innego czarownika. Im dłużej Irena była egzorcyzmowana, tym jej stan się pogarszał, więc rodzice szukali kolejnych egzorcystów z nadzieją, że oni pomogą. Znęcanie. Kolejny dzień i kolejny rytuał Irena miała 18 lat, gdy zaczął się ten koszmar. Dlaczego się na to godziła? - Jako 18-letnia dziewczyna była bardzo zależna życiowo i finansowo od rodziców, została odizolowana od znajomych. Tu też jest kwestia takiego wewnętrznego uzależnienia. Można powiedzieć, że klucz do wolności częściowo był zawsze w jej głowie. Irena wierzyła w to, że jest opętana? - Tak. W tym czasie miała kilka prób samobójczych, upuszczała sobie krew. - Bo chciała ulgi, wolności. Wiedziała, że albo ktoś się będzie nad nią znęcał, kolejny dzień, kolejny rytuał, albo umrze i będzie miała spokój. W takiej głębokiej depresji ciężko było jej dostrzec inne rozwiązanie. Księża nazywali demonami to, co w mojej ocenie było zdrową częścią jej osobowości. Jak była poddawana przemocy, to się buntowała, a oni jej wmawiali, że to jest chore. Jak ksiądz całował ją w usta, a ona prosiła by przestał, to mówił, że on ma słowa Ducha Świętego i to diabeł go nie chce, a nie Irena. Bardzo głęboko wtłoczono jej do głowy, że to kim ona jest naprawdę, to jest zły duch, a to kim chcieliby ją rodzice i księża to jest to, jaka ma się stać po uwolnieniu. Irena przez jakiś czas mieszkała z koleżanką na parafii. W jakim celu? - Bliskość księdza, który jest specjalnie namaszczony do walki z diabłem, miała odpędzać złe duchy. Zarówno w rozmowie ze mną, jak i podczas zeznań w prokuraturze tak przedstawiał to sam duchowny. Irenie udało się kilkukrotnie nagrać telefonem to, co działo się na parafii. Na jednym z tych nagrań widać, że inna dziewczyna leży na podłodze i powtarza kilka razy księdzu, że nie chce iść na egzorcyzmy, a on ją ubiera i zaciąga. Te nagrania są bardzo poruszające. - One są poruszające dla takich ludzi jak ja, czy pani, a Irena mówi, że to były rzeczy najmniej podejrzane. Wszystko inne, co tam się działo było gorsze i ona żałuje, że nie ma tego nagranego. Wyrwanie z koszmaru Rodzice Ireny nie byli mocno wierzący, a jednak godzili się na cały ten proceder. - O nich nie chciałbym wiele mówić. Jak człowiek jest nastolatkiem, to jest bardzo zależny od rodziców. Ich rola jest taka, że albo powstrzymają jakieś zło, albo nie. W tym przypadku rodzice brali w tym czynny udział. W szkole też nikt nie zareagował? - Jak to wszystko się zaczęło, to chodziła do klasy maturalnej. Wtedy zaczęły się częste wizyty u księdza i spowiedzi, ale bez takiej najbardziej brutalnej przemocy. Po maturze nie poszła na studia, bo zajmowała się już na cały etat byciem egzorcyzmowaną. Dlatego nikt się nią nie zainteresował, ona zniknęła z systemu. Była totalnie odizolowana. Jak udało jej się wyrwać z tego koszmaru? - Wydarzyło się kilka rzeczy, które miały na to wpływ. Ksiądz mówił, że będzie coraz lepiej i jest coraz bliżej uwolnienia, a było coraz gorzej. Kiedy jej stan się pogarszał, to spadało zaufanie do duchownych. To pierwszy element jej wewnętrznej drogi do wolności. Drugi był taki, że zaraziła się świerzbem. To taka pasożytnicza choroba, którą można się zarazić za pośrednictwem dotyku. Dzięki temu księża mniej chętnie odprawiali nad nią egzorcyzmy. Jej główny oprawca zaczął odsyłać ją do innych duchownych, którzy nie znali tak dobrze Ireny i mieli na nią mniejszy wpływ. Jest też trzeci element. Irena przez jakiś czas była w ośrodku rekolekcyjnym dla osób z niepełnosprawnościami. Miała tam przejść duchową rekonwalescencję. Nie płaciła za pobyt, tylko malowała księdzu obraz, jako wynagrodzenie za to, że może tam mieszkać. W sylwestra z 2013 na 2014 roku Irena została tam zgwałcona przez jednego z wolontariuszy. Wtedy utwierdziła się w tym, że nie ma nic dobrego w Kościele i nie chce nic mieć do czynienia z tymi ludźmi. Wiadomo na co cierpiała Irena? - Miała zaburzenia dysocjacyjne, które objawiały się tym, że np. nie reagowała, miała zaniki pamięci. Jak się przejrzy księgi sprzed tysiąca lat to właśnie tak wtedy widziano opętanie przez diabła. Nasza świadomość medyczna bardzo się zmieniła od tamtej pory, ale niestety nie we wszystkich środowiskach. Jak dziś wygląda jej życie? - Jest pod opieką psychologa, ma zespół stresu pourazowego, ataki paniki. Odstawienie egzorcyzmów spowodowało, że stany dysocjacyjne już się u niej nie pojawiają. Przypomina jej się też coraz więcej szczegółów z tamtych czasów. Fizycznie został ślad, bo ma uszkodzony kręgosłup, drętwieją jej dłonie. Ona zawsze była związana ze sztuką, utrzymuje się teraz z tego, że rysuje, więc drętwiejące palce to duże utrudnienie, ale jakoś sobie radzi. Kończy studia. Wiara wyrwana przemocą A czy jest dziś wierząca? - Nie, cała ta przemoc spowodowała, że ona bardzo zraziła się do Kościoła i wiary. Ja to w zupełności rozumiem, ale jest to też dla mnie niezwykle przykre. Powinno być odwrotnie, że ludzie otrzymują w Kościele wsparcie, a nie przemoc. Po premierze filmu odzywają się też inne ofiary i jedna dziewczyna w podobnym wieku do Ireny, której egzorcyści również robili straszne rzeczy, identyfikuje się obecnie jako ateistka. Powiedziała mi, że największą krzywdą jest to, że jej wiara została wyrwana taką przemocą. Więc zgłaszają się kolejne ofiary. - Tak. Profil ofiary jest podobny. To zazwyczaj młode kobiety. Wysłał pan do władz kościelnych kilka godzin nagranych zeznań Ireny. Jaka była reakcja? - Wysłałem do biura prymasa Polski wywiad z Ireną, jej nagrania z plebanii i moją rozmowę z księdzem egzorcystą w konfesjonale. To było 20 czerwca 2022 roku. Dostałem od ks. Piotra Studnickiego (duchowny kierujący pracami Biura Delegata KEP ds. Ochrony Dzieci i Młodzież - przy. red.) wiadomość, że kieruje tę sprawę do właściwego organu, czyli archidiecezji warszawskiej. Cała sytuacja działa się w diecezji warszawsko-praskiej. Z diecezji przyszła odpowiedź, że przyjęto dokumenty. Wymieniliśmy kilka maili, ale niczego się z nich nie dowiedziałem. Po publikacji filmu coś się zmieniło? - 19 stycznia, pięć dni po publikacji filmu, dostałem telefon. Ksiądz wicekanclerz powiedział, że chciałby się ze mną spotkać. Na spotkaniu przekazano mi, że wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem kościelnym. W ogóle nie podważano winy księdza egzorcysty, jednoznacznie określano go jako sprawcę. Oznajmiono mi też, że 15 grudnia został odwołany i przestał być egzorcystą. Rzekomo nie ogłosili tego wcześniej, bo chcieli, żebym dowiedział się jako pierwszy. Na stronie jego parafii były jednak rozpisane godziny, w których ksiądz przyjmuje do końca stycznia. Zapewne dalej jest na tej samej parafii i pewnie gdyby chciał odprawiać egzorcyzmy, to nikt by mu w tym jakoś specjalnie nie przeszkadzał. Nie zostało to też nigdzie ogłoszone, że go odwołano. Dopiero kiedy się o to upomniałem na stronie diecezji pojawił się komunikat. Co pana zdaniem powinno się teraz wydarzyć i czego chciałaby Irena? - Irena jest zadowolona z tego, że ksiądz który ją krzywdził został usunięty. Bardzo by chciała, by taka dramatyczna sytuacja, która wydarzyła się w jej życiu już nigdy się nie powtórzyła. Myślę, że diecezja powinna przywrócić podstronę, na której będzie jasna informacja, kto jest egzorcystą, a kto nie. Zamiast komunikatu, który za chwilę zostanie przykryty kolejnymi newsami o "Synodzie o Synodalności". Przede wszystkim jednak zależy nam na stworzeniu wiarygodnych mechanizmów nadzoru nad egzorcystami. Sprawa trafiła też do prokuratury, ale została umorzona. - Tak, prokurator zebrał dokumentację i dzięki temu mamy o czym dzisiaj rozmawiać, ale umorzenie tej sprawy jest dla mnie niezrozumiałe. W aktach pojawiają się sprzeczności w zeznaniach księży, moim zdaniem one są dla nich obciążające. Wierzy pan w opętania? - Nie wykluczam, że opętania mogą istnieć. Kiedy jednak człowiek słucha relacji ludzi cierpiących na choroby psychiczne, wobec których stosowano przemoc, to trudniej mu w uwierzyć w działanie diabła. Łatwiej mi zobaczyć zło, które dzieje się w zupełnie przyrodzony sposób. Najistotniejsze dla mnie jest jednak to, że jak się już wypędza diabła, to żeby przy okazji nie wkładać komuś rąk do majtek bez jego zgody. Cały film "Egzorcyzmy polskie" można obejrzeć w serwisie Youtube: Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: paulina.sowa@firma.interia.pl