Magda Sakowska: Donald Trump ostatnio powiedział o NATO, że kto nie płaci 2 procent PKB nie mógłby liczyć na pomoc USA w przypadku ataku Rosji. Co takie postawienie sprawy przez Trumpa oznacza dla Europy? Gen. Ben Hodges, były dowódca wojsk lądowych USA w Europie: - To obrzydliwe, podłe twierdzenie wypowiedziane przez byłego prezydenta, który za chwilę zapewne zostanie kandydatem na prezydenta. Ten człowiek mówi sojusznikom z NATO, że zachęcałby Rosję do ataku na nich, jeśli nie będą płacili składki do natowskiego klubu. - To niezwykle szkodliwe stwierdzenie. Unaocznia, jakim strategicznym analfabetą jest Trump, jak nie rozumie, czym jest NATO, dlaczego jest istotne dla Stanów Zjednoczonych i jakie byłby skutki dla USA, gdybyśmy odwrócili się od naszych europejskich sojuszników. Nasi najlepsi i najsolidniejsi sojusznicy są właśnie w Europie, plus jeszcze Kanada, Australia i teraz ci sojusznicy zaczynają się zastanawiać, czy nadal będą mogli polegać na Ameryce, gdyby Trump został prezydentem. To naprawdę ohydne i bardzo szkodliwe - to co powiedział. Jakie konsekwencje takiej polityki wobec NATO byłyby dla Stanów Zjednoczonych? - Konsekwencją dla nas oczywiście mogłoby być to, że nasi sojusznicy w Europie nagle by nam powiedzieli, że jeśli nie jesteśmy w NATO, to oni nie potrzebują u siebie naszych baz wojskowych. A przecież dla Ameryki to jest niesłychanie korzystna sytuacja, że posiada bazy wojskowe: lotnictwa, marynarki wojennej, centra szkolenia, centra logistyczne w całej właściwie Europie, co jest pomocne dla nas ze względów strategicznych i to nie jedynie, gdy chodzi o Europę, ale także Afrykę i Bliski Wschód. - Mogę sobie wyobrazić, że kraje, w których są nasze bazy powiedzą nam - skoro nie jesteście elementem, który ma nas bronić i możecie być celem jakiegoś ataku, to automatycznie z nas robicie cel ataku i dlatego musicie się wynieść. W ten sposób Ameryka straciłaby dostęp do niektórych europejskich państw i to byłoby ekstremalnie dla nas niebezpieczne. Czy według pana, gdyby Donald Trump został ponownie prezydentem Stanów Zjednoczonych, to w jakiś sposób starałby się zdemontować NATO, nawet nie poprzez formalne wyjście z sojuszu, ale np., przez wycofanie amerykańskich sił z Europy? - Oczywiście, że jego wszelkie wypowiedzi, które podkopują zobowiązanie do wspólnej obrony w ramach sojuszu, to jest ten najniebezpieczniejszy element, bo to może doprowadzić do zmiany myślenia na Kremlu. Nagle Rosja zacznie kalkulować, że Ameryka najprawdopodobniej nie odpowie, gdy Moskwa zaatakuje Litwę, Estonię czy Rumunię - wcale nie musi chodzić o duży atak, wystarczy atak o ograniczonej skali. I brak reakcji Ameryki i NATO jako takiego byłby pokazaniem słabości sojuszu. To byłby dowód na brak zaangażowania Waszyngtonu, na jego brak oddania zasadzie wspólnej obrony. A to już byłoby zniszczeniem tego, na czym polega siła sojuszu i byłoby bardzo groźne. W tej sytuacji co by pan doradził polskim władzom? Przedstawicielom kraju, który jest na wschodniej flance NATO. - Bardzo mocno namawiałabym wszystkich europejskich przywódców do tego, aby natychmiast zwrócili się do swoich kontaktów w otoczeniu Trumpa, do ludzi z jego sztabu, po to aby wyrazić swoje niezadowolenie z takich wypowiedzi Donalda Trumpa. Polski rząd przecież wie, jeśli chodzi o Trumpa, kim są jego doradcy, co więcej, wie także, którzy politycy na Kapitolu go popierają, np. senator Graham, senator Rubio, oni są po stronie Trumpa, wspierają to, co mówi i dlatego jeden i drugi senator powinien dostać od polskiego rządu wykład o tym, jak bardzo taka retoryka Trumpa jest niebezpieczna i jak to jest odbierane w Polsce. W przyszłym tygodniu będziemy mieli trzecią rocznicę rosyjskiego ataku na Ukrainę. W Senacie USA trwają prace nad dodatkową pomocą wojskową dla Ukrainy (wartość pakietu 60 miliardów dolarów); jeśli ta pomoc nie zostanie przegłosowana i ten projekt upadnie w Kongresie, to jak pana zdaniem będzie dalej wyglądała walka Kijowa z Moskwą? - Gospodarka Europy jest większa i silniejsza od rosyjskiej. Europa nie ma żadnej wymówki, dlaczego nie produkuje niezliczonej ilości amunicji, która trafiałaby do Ukrainy. To powinno się odbywać bez względu na to, co robią Stany Zjednoczone. Jedynym powodem, dla którego się to nie dzieje, jest brak politycznej woli. - Potencjał do tego, aby dostarczać Ukrainie wsparcie, którego potrzebuje istnieje i to bez względu na to, czy Waszyngton zaakceptuje czy nie dodatkowy pakiet pomocy dla Ukrainy. Uważam, że w ciągu dwóch miesięcy Ameryka rozwiąże swoje problemy i wszystko zacznie działać tak jak działało, ale w międzyczasie Europa nie można siedzieć z założonymi rękami i zastanawiać się, co zrobi Ameryka. Trzeba działać. To jest ważne dla Polski, Niemiec, Norwegii i innych państw w Europie, by pomóc Ukrainie zwyciężyć. Dla Interii Magda Sakowska, Polsat News, Waszyngton ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!