Łukasz Gibała to jeden z kandydatów na prezydenta Krakowa. Co więcej, jest jednym z faworytów do objęcia schedy po odchodzącym po 22 latach Jacku Majchrowskim. Tymczasem w ostatnich dniach pod Wawelem huczało od plotek. Wszystko przez nieoczywistą kampanię, która rozgrywa się tuż przed wyborami. Miasto zostało dosłownie zalane różnego rodzaju materiałami szkalującymi kandydata. Pojawiły się bannery, ulotki, gazetki, które są dostępne niemal na każdym kroku. Wszystkie mają jednoznacznie negatywny charakter i uderzają w Gibałę. Krakowianie przez jakiś czas zastanawiali się, kto stoi za tą "czarną kampanią". Czy są to najpoważniejsi rywale Gibały, czyli ktoś z grona: Aleksander Miszalski, Łukasz Kmita lub Andrzej Kulig? Sam polityk przekonuje, że rozwiązał zagadkę i wie, kto prowadzi kampanię. Oskarżył o to jednego z deweloperów. Wybory 2024. Łukasz Gibała: Wiem, kto stoi za brudną kampanią "Mamy to. Wiemy, kto stoi za nielegalną, brudną i oszczerczą kampanią przeciwko mnie" - napisał Gibała w mediach społecznościowych. "Ustaliliśmy, że za kampanią stoi jeden z największych polskich deweloperów - Tomasz Nalepa. Dlaczego Nalepie tak bardzo zależy na tym, żeby w Krakowie nie doszło do zmiany? Nalepa wie, że położę kres patodeweloperce i dalszemu betonowaniu naszego miasta" - oskarża Gibała. Kandydat na prezydenta Krakowa informuje również, że jego sztab składa pozew w trybie wyborczym przeciwko firmie Nalepy. Domaga się przeprosin i wpłaty na rzecz jednej z fundacji. Informuje też, że zgłosił sprawę na policję. Wybory samorządowe odbędą się 7 kwietnia, a druga tura dwa tygodnie później. Tymczasem Łukasz Gibała, jak i pięciu innych kandydatów na prezydenta Krakowa, był gościem Interii w cyklu "Bitwa o Kraków". W rozmowie z naszymi dziennikarzami zdradza, że do tej pory wydał kilka milionów złotych - wszystko po to, by zostać prezydentem Krakowa.