To koniec telenoweli związanej z wyborem nowego marszałka sejmiku małopolskiego. Po trzech miesiącach awantury, w czwartek 4 lipca, działacze PiS dogadali się sami ze sobą i wybrali najważniejszego członka w zarządzie. Wbrew woli Jarosława Kaczyńskiego został nim Łukasz Smółka, były wicemarszałek postrzegany jako człowiek Andrzeja Adamczyka. Dlaczego polityczne koneksje nowego marszałka są istotne? Bo dotychczas spór w małopolskim PiS koncentrował się wokół kilku zwaśnionych frakcji. Po jednej stronie Beata Szydło, Andrzej Adamczyk i słynni już "buntownicy". Po drugiej Ryszard Terlecki, Łukasz Kmita, a w końcu sam prezes ugrupowania z Nowogrodzkiej. Chociaż Jarosław Kaczyński dwoił się i troił, żeby jego faworyt zasiadł w fotelu marszałka, musiał w końcu ustąpić. Oficjalnie mówi się o animozjach między poszczególnymi krakowskimi działaczami PiS. - Kandydatura Łukasza Kmity była rekomendowana, ale nieuzgodniona. W grę wchodzi tu czynnik ludzki uniemożliwiający implementację pierwotnej koncepcji. Niekiedy różne decyzje nie podobają się w poszczególnych gremiach, dochodzi do animozji. To normalne - uważa Jan Tadeusz Duda, przewodniczący sejmiku. - Od samego początku mówiłem, że gdyby całą sprawę poprowadzić w duchu wewnętrznych uzgodnień, nie doszłoby do sześciu głosowań, a maksymalnie dwóch. Kierownictwo partii podjęło bardzo dobrą decyzję, która świadczy o mądrości prezesa PiS - zachwala. Sejmik małopolski: Łukasz Kmita i Małgorzata Wassermann namówili prezesa PiS O ile przewodniczący sejmiku, a prywatnie ojciec prezydenta, jest dobrej myśli w kontekście przyszłej współpracy małopolskich działaczy PiS, o tyle sam prezes jasno wyraził się w kontekście wolty swoich rajców. Nasi rozmówcy twierdzą, że mogą zapomnieć o swoich miejscach na listach wyborczych. - To nie jest kompromis polegający na tym, że zapomniałem o tym, co się działo i co niektórzy ludzie robili. Nie zapomniałem - przekazał Jarosław Kaczyński. - Pamięć mam taką, jaką powinien mieć polityk: dobrą, ale krótką. Ale nie tak krótką, żebym zapomniał - dodał. Należy zakładać, że w kontekście małopolskich działaczy determinacja szefa PiS jest przynajmniej duża. Dotychczas straszył radnych konsekwencjami partyjnymi, próbował ich namawiać do głosowania w trakcie rozmów telefonicznych, a nawet groził przedterminowymi wyborami. Wszystko na nic. Jak ustaliła Interia, przełom w Małopolsce wywalczyli posłowie... Łukasz Kmita i Małgorzata Wassermann. To oni mieli namówić Jarosława Kaczyńskiego, aby zgodził się wystawić kandydaturę Łukasza Smółki, a tym samym utrzymać sejmik w rękach PiS. - Poprosiłem prezesa o rozważenie zaproponowania innego kandydata niż ja. Łukasz Smółka był bardzo sprawny jako wicemarszałek, ma dobre kontakty z radnymi. Widać, że się stara - komentuje Łukasz Kmita. - Dla mnie temat jest załatwiony. Nie chcę niczego komentować, to szkodzi sprawie - uważa z kolei Małgorzata Wassermann. Nienawiść w PiS. "Odwaliło im wszystkim" Spór w małopolskim PiS wciąż jest na tyle gorący, że większość polityków odmawia nam wypowiedzi pod nazwiskiem. Wciąż mają jednak sporo do powiedzenia. Zwłaszcza w kontekście politycznych oponentów z własnej partii. - Ryszard Terlecki odwraca kota ogonem, wrzucił prezesa PiS na minę. Opowiada, że przez kogoś, jakichś zdrajców, można było stracić sejmik. A to z jego winy Małopolska mogła wpaść w ręce PO. Wcale nie chodziło o decyzje prezesa, tylko większości radnych niechętnych byłemu wojewodzie - twierdzi jeden ze stronników Beaty Szydło. Zwolennik Ryszarda Terleckiego: - Honorowym rozwiązaniem dla sejmikowych buntowników byłoby złożenie mandatów. Wyborcy PiS z pewnością nie są przekonani, że dobrze postąpili. Przecież oni blokowali decyzję prezesa! - obrusza się. - Jakie konsekwencje ponieśli? Zawieszenie, złożenie członkostwa w PiS? To żadna adekwatna kara. Ludzie wybierali nie tylko osoby, ale też szyld partyjny - uważa. Ze względu na temperaturę dyskusji i wzajemne oskarżenia małopolskich działaczy PiS zwróciliśmy się do prominentnych polityków partii, którzy nie są związani z Krakowem. Diagnoza jest jednoznaczna. - W Krakowie im wszystkim odwaliło. To kwestia pewnej nienawiści w rodzinie. Jak się kłócą sąsiedzi albo koledzy z pracy, zaraz im przejdzie. A w rodzinie jest nienawiść do końca życia. I tak właśnie jest w małopolskim PiS. Kosa na kamień - stwierdza. Kiedy dopytujemy, jak to możliwe, że Jarosław Kaczyński ugiął się przed zwykłymi radnymi, słyszymy krótką acz szczerą odpowiedź: - Poszło o pieniądze. Dotychczas w historii PiS nie doszło do sytuacji, kiedy mamy bezwzględną większość w sejmiku, a jednocześnie nie sprawujemy władzy centralnej. To jest problem - usłyszeliśmy. Właśnie dlatego, choćby w przypadku gróźb prezesa PiS dotyczących przedterminowych wyborów, cała para poszła w gwizdek. - Rajcy klubu PiS, PSL, PO i Polska 2050, jak jeden mąż, deklarowali, że nie zgodzą się na przedterminowe rozwiązanie sejmiku. Bo cztery lata kadencji to ponad 200 tys. zł. Duże pieniądze, można samochód spłacić - wskazuje jeden z posłów. Konflikt w PiS. Bez rządowej fuchy nie chcą się słuchać Jak usłyszeliśmy przy Nowogrodzkiej, to właśnie "argumenty pracownicze" związane ze sprawowaniem władzy centralnej uniemożliwiły prezesowi PiS wpłynięcie na własnych radnych. Ze względu na brak posad do rozdania, znaczenie poszczególnych radnych, w trakcie negocjacji, wzrosło. Bo przynależność do zarządu sejmiku to większe środki dla poszczególnych działaczy. Zwłaszcza, kiedy partia nie rządzi i ma niewiele do zaoferowania swoim ludziom. - Gdy wszyscy szukają pracy, każdy robi się niezwykle ważny. Prezes, siłą rzeczy, nie miał takiego oddziaływania, bo nie miał po swojej stronie argumentów pracowniczych - mówi jeden z naszych informatorów z PiS. Jako przykład pada nazwisko Józefa Gawrona. To jeden ze zbuntowanych radnych, który po wyborze Łukasza Smółki na marszałka zrezygnował z członkostwa w PiS. W marcu Wirtualna Polska zaliczyła go do "klubu samorządowych milionerów Dobrej Zmiany" z majątkiem sięgającym ponad 1,5 mln zł. Jeszcze w 2022 r. Józef Gawron wykazywał w swoim oświadczeniu majątkowym dochody z tytułu diety członka Rady Programowej TVP Kraków (3 tys. zł), wynagrodzenie w Kopalni Wapienia Czatkowice (307,6 tys. zł) oraz pieniądze bezpośrednio ze spółki Tauron w kwocie 83,4 tys. zł. Należał też do rady nadzorczej Kopalni Bochnia. Ta posada zagwarantowała mu wówczas 37,3 tys. zł. Łącznie mamy więc kwotę 431,3 tys. zł. I to nie licząc wynagrodzenia radnego i marszałka. O tym, na ile ważne w pracy rajcy są pieniądze, może świadczyć sprawa wynagrodzenia nowego szefa zarządu sejmiku. Małopolscy radni zdołali się już porozumieć w tej sprawie. Maksymalne wynagrodzenie dla Łukasza Smółki to 11,3 tys. zł, zaś maksymalna wysokość dodatku funkcyjnego wynosi 4 116 zł. Do tego dodatek specjalny wynoszący 30 proc. sumy wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego. Łącznie ponad 20 tys. zł. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!