Niespodziewany atak Jarosława Kaczyńskiego na Trzecią Drogę wywołał entuzjazm w jej szeregach. Byli przemilczani, teraz stali się na chwilę stroną politycznej polaryzacji. I Władysław Kosiniak-Kamysz, i Szymon Hołownia tłumaczą to najprościej: PiS się nas przestraszył. Czy rzeczywiście? Można było mieć poczucie, że Trzecia Droga, w wielu sondażach balansująca na granicy ośmioprocentowego progu wyborczego, w ostateczności może go nie przekroczyć. W sztabie PiS budowano na tym nadzieje na powtórkę z roku 2015, kiedy niewejście Lewicy, dało partii Kaczyńskiego upragnioną większość. Obecnie pojawiło się kilka sondaży, najbardziej "sugestywny" United Surveys, według których wchodzą wszystkie partie "demokratycznej opozycji", i ma ona w przyszłym parlamencie większość pozwalającą na stworzenie rządu. Straszenie Trzecią Drogą Możliwe, że Jarosław Kaczyński, także na podstawie dodatkowych badań zamawianych przez sztabowców, uznał, że trzeba temu przeciwdziałać. Zwłaszcza, że Trzecia Droga, zwłaszcza w jej segmencie PSL-owskim, może zbierać wyborców podobnych do PiS-owskich. Bardziej podobnych niż ci, którzy garną się do bloku Tuska i do Nowej Lewicy. Kaczyński przypomniał po pierwsze, że Kosiniak-Kamysz firmował sztandarową reformę Tuska: podniesienie wieku emerytalnego, którą dziś cała opozycja odrzuca od siebie niczym gorący kasztan. A po drugie, że kreujący się na umiarkowanych tradycjonalistów ludowcy sprzymierzyli się z ludźmi podobnymi jak dwie krople wody do Platformy czy nawet Lewicy. Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć W tym kontekście padła uwaga o antyklerykalizmie partii Hołowni i o związanej z nią europosłance Róży Thun. PSL bronił Jana Pawła II, był za zaporą na granicy z Białorusią, dystansuje się od filmu Agnieszki Holland "Zielona granica" i sprzeciwia się paktowi imigracyjnemu. Zaciekła zwolenniczka federalizacji Europy pani Thun ma we wszystkich tych sprawach dokładnie odwrotne zdanie. Wypowiedzi Kaczyńskiego wiążą się też z mantrą, powtarzaną przez PiS cały czas, ale ostatnio szczególnie mocno. Jej politycy przedstawiają partie opozycji jako niespójny konglomerat, który po wyborach się nie dogada. W tym sensie sama niespójna konstrukcja Trzeciej Drogi jest ilustracją tej tezy. W roli młodszego brata Ja jednak miałem wrażenie, że słabością Trzeciej Drogi, w jakiejś mierze i Lewicy, ale ona ma do pokonania tylko 5 procent, jest coś odwrotnego. Ciężko znaleźć coś, co różni te partie od oferty Tuska. A skoro zapowiadają już teraz kategorycznie, że będą rządzić razem z nim, ba czynią z tego ważny aksjomat, jawią się jako skazani na rolę młodszych braci. To im może odbierać głosy, bo skoro znamy kataryniarza, po co głosować na małpkę. Hamletyczność liderów Trzeciej Drogi, raz pojawiających się u boku Tuska, raz tego odmawiając, tylko wzmagała wrażenie ich małej powagi. Ponieważ kampania układała się po linii PiS kontra antypis, i była w znacznej mierze ciągiem reakcji na to co robili i robią rządzący, widzieliśmy taki oto spektakl w mediach czy nawet w internecie. Najpierw pojawia się Tusk i obraźliwym, toksycznym językiem chłoszcze rząd Zjednoczonej Prawicy. Potem pokazuje się Kosiniaka lub Hołownię, którzy to potwierdzają. Zobacz również: Fuchy dla swoich. Czy tylko PiS tym grzeszy? Sprzyjała temu mała wyrazistość ofert Trzeciej Drogi. Lewica ma przynajmniej swój widowiskowy antyklerykalizm. Sojusz Kosiniaka i Hołowni traktował serio prace ekspertów, inaczej niż Koalicja Obywatelska, która swoje "100 konkretów na 100 dni rządzenia" napisała na kolanie jako zbiór przypadkowych zapowiedzi. Bo przecież według słów Tuska KO ma być nową Solidarnością walczącą ze złą władzą "z powodów moralnych". Eksperci Trzeciej Drogi się starali, ale kiedy pytam znajomych, z jakimi ważnymi pomysłami kojarzy im się ta formacja, nie bardzo umieją wskazać. Te wszystkie "emerytury bez podatku" czy "dobrowolne ZUS-y dla przedsiębiorców" gdzieś się rozwiewają w pamięci. Pozostają deklaracje oskarżające PiS o wszystko: od braku praworządności po zamiar polexitu. Ale tu Trzecia Droga śpiewa Tuskiem. Na ostatniej swojej konwencji programowej próbowali trochę grać umiarkowaną wersję Konfederacji. W końcu tamta formacja przez chwilę zbierała owoce swojej wolnorynkowości. Trzecia Droga wzięła na listy byłego konfederatę Artura Dziambora oraz wolnorynkowego Ryszarda Petru. Na swojej ostatniej konwencji basowała przeciw rozdawnictwu. Ale zaraz potem ten efekt był psuty. Posłanka Joanna Mucha ogłaszała przed kamerami, że różnice między Trzecią Drogą i Koalicją Obywatelską się zmniejszają. Był to dzień, w którym Tusk ogłosił na swojej konwencji pośród "100 konkretów" program rozdawniczy bardziej radykalny niż pisowski. Oczywiście na usprawiedliwienie tej linii można znaleźć jakieś argumenty. Polska scena układała się według logiki "PiS kontra antyPiS" od lat. Kiedy raz weszło się na drogę walki "o demokrację i praworządność", z konieczności wspólnej, niełatwo odwołać tę linię podziału tuż przed kampanią. Możliwe, że Kosiniak i Hołownia wiedzą, że ich elektorat też myśli takimi kategoriami. CZYTAJ WIĘCEJ: Imigrantami w Kaczyńskiego. Skuteczne, ale tylko do pewnego stopnia Skoro zarazem uparli się przy samodzielnym starcie, musieli być w tych kwestiach ostrożni. Ale to ich nie zabezpieczało przed odpływami w kierunku KO. Takie zabezpieczenia są wtedy, kiedy podpali się fosę oddzielającą dwa ugrupowania. A tu zbudowano wyborcom wygodny mostek. Oczywiście, ta kampania mogła nas nauczyć, że nie ma żadnej żelaznej reguły. Konfederacja niby podpaliła fosy oddzielające i od KO i od PiS. A jednak polaryzacja zabrała jej na ostatniej prostej część zwolenników. Zarazem ostatnie sondaże pokazują, że dla Trzeciej Drogi wciąż jest szansa. Dlaczego? Ostatnia szansa Trzeciej Drogi Może zmęczenie bitwą obu głównych liderów działa i popycha nawet ku takiemu ugrupowaniu, które jednego z tych liderów chwali, a drugiego nienawidzi? Spokojna twarz Kosiniaka i nadpobudliwa, ale jednak nie tak toksyczna Hołowni, mogą być odbierane jako odskocznia, gwarancja zdrowego rozsądku. Choć to tylko spekulacje. Uważny obserwator netu zauważy zarazem, że wśród zwolenników opozycji pojawił się nawet ruch zachęcający do wspierania Trzeciej Drogi. Bo jak ona nie wejdzie do Sejmu, Tusk nie sformuje rządu. Tyle że takie akcje dotyczą z natury rzeczy niewielkich grup i środowisk. Nie da się ich organizować w skali masowej. Z tego punktu widzenia wszakże nie wiadomo, czy Kosiniak i Hołownia nie mają racji, dziękując Kaczyńskiemu za reklamę. Atakując ich zamiast przemilczać, wystawia im swoisty certyfikat wśród ludzi, dla których ważne jest jedno: odsunąć od władzy PiS. Nieważne, czy prezes PiS ma rację czy nie, wypominając prezesowi PSL udział w niepopularnej dziś reformie emerytalnej. Ważne, że Kosiniak jest na wysokim miejscu na liście wrogów prawicy. Można więc na niego ewentualnie zagłosować. Liderzy KO wypowiadają się o Trzeciej Drodze kurtuazyjnie. Oni też drżą na myśl o nieprzekroczeniu przez nią progu wyborczego. A zarazem cała ich kampania była nastawiona na podbieranie mniejszym partiom zwolenników. To ujawnia teatralny, sztuczny wymiar naszego życia politycznego, w którym Trzecia Droga i Lewica są do pewnego stopnia przystawkami Tuska. Co nie znaczy, że wzajemne zaufanie między hegemonem i przystawkami jest pełne. Sztab KO ogłosił swoje wewnętrzne badania, z których wynika, że wszystkie trzy partie "demokratycznej opozycji" przekroczą próg i stworzą rząd. No tak, ale Trzecia Droga ma według nich 8,6 proc., blisko progu. A błąd statystyczny? Działacze bloku Kosiniaka i Hołowni natychmiast zaczęli się uskarżać, że to dywersja. Hegemon chciał pokazać, że bardziej opłaca się głosować na niego niż na Trzecią Drogę. I tak się to będzie chybotać do ostatniej chwili. Piotr Zaremba *** Zmiany podczas tegorocznych wyborów. Nowe stanowisko na liście płac Wybory 2023. Emerytury stażowe. Co obiecało PiS? Wybory 2023. Waloryzacja emerytur. Obietnica Koalicji Obywatelskiej ***