Rosja dąży nie tylko do likwidacji ukraińskiej państwowości, ale i tożsamości
Walka o kulturę to niezbyt oczywisty aspekt rosyjskiej agresji na Ukrainie. Tymczasem mamy tu do czynienia z celową działalnością nakierowaną na wynarodowienie, cechującą się niszczycielskim rozmachem. W połowie 2024 r. eksperci UNESCO oceniali, że wojna na Wschodzie spowodowała zniszczenie dziedzictwa kulturowego i dóbr kulturalnych Ukrainy o wartości 3,5 mld dol. Dziś ta suma jest zapewne dużo wyższa. A przecież szkody mają nie tylko materialny wymiar.
Pradawne grody Makarów, Wyszogród i Bilohorodka, zlokalizowane w obwodzie kijowskim, zostały poważnie uszkodzone. Częściowemu zniszczeniu uległy średniowieczna twierdza w Szestowicy oraz kurhany Boldyni Hora w obwodzie czernihowskim. Te ostatnie - pochodzące z XI wieku - to jedno z największych historycznych cmentarzysk w Ukrainie. W Boldyni Horze znajduje się w sumie 230 kopców - zimą 2022 roku Rosjanie wielokrotnie ostrzeliwali kurhany artylerią i rakietami.
Na skutek rosyjskich ostrzałów zniszczono m.in. Muzeum Historii i Krajoznawstwa w Iwankowie (obwód kijowski), Miejskie Krajoznawcze Muzeum w Ochtyrce (obwód sumski), Muzeum Literacko-Pamięciowe Hryhorija Skoworody we wsi Skoworodyniwka, Muzeum Krajoznawcze w Kupiańsku (obwód charkowski), Mariupolskie Muzeum Krajoznawcze oraz Muzeum Sztuki im. Archipa Kuindżego w Mariupolu. Znacznych szkód doznały też Muzeum Sztuki w Odessie i Narodowe Muzeum Sztuki imienia Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie (dane za Deutsche Welle).
Ukraińskie Ministerstwo Kultury wylicza, że od lutego 2022 roku do 1 sierpnia 2024 roku zniszczono 1096 zabytków, w tym 121 o znaczeniu krajowym, 892 o znaczeniu lokalnym i 83 nowo odkryte. Częściowej lub całkowitej dewastacji uległo 2024 placówek kultury. Jak zastrzegła w rozmowie z PAP przedstawicielka resortu Olha Pachomowa, dane nie są ostateczne. "Nie możemy być ich całkowicie pewni, bo część terytorium pozostaje okupowana, a tam monitoring jest praktycznie niemożliwy. Pełna inwentaryzacja będzie możliwa dopiero po wyzwoleniu", zaznaczyła.
Konsekwentne wymazywanie tożsamości
Systematyczne niszczenie infrastruktury muzealnej to nie jedyna odsłona dramatu. Według Ministerstwa Kultury Rosjanie zrabowali co najmniej pół miliona dzieł sztuki. Ich łupem padły zasoby Chersońskiego Muzeum Krajoznawczego, skąd zabrali 28 tys. artefaktów, w tym starożytne monety, broń, biżuterię sarmacką, kolekcję ikon, obrazy i zabytkowe meble z XVIII i XIX wieku. Jak podaje Deutsche Welle, w trakcie okupacji miasta zdewastowano zbiory Chersońskiego Muzeum Sztuki (skąd zabrano ponad 10 tys. eksponatów z 14 tys. znajdujących się w kolekcji).
Instytut Europy Środkowej zwraca uwagę na aspekty prawne rosyjskich dokonań. Ataki na obiekty kulturalne mogą być kwalifikowane jako zbrodnie wojenne (m.in. w przypadku nieusprawiedliwienia konieczności wojskowej i naruszenia zasady rozróżnienia celów wojskowych od obiektów cywilnych), zbrodnie przeciwko ludzkości (w przypadku ich systematyczności) lub ludobójstwo (gdy są częścią polityki niszczenia tożsamości). Zgodnie z art. 8 Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego zbrodnie wojenne obejmują m.in. bezpośrednie ataki na budynki przeznaczone na cele religijne, edukacyjne, artystyczne, naukowe lub charytatywne, a także zabytki historyczne.
Działania Rosjan wyczerpują znamiona każdego z tych przestępstw. I nie dzieje się to przypadkiem, z ad hoc pojmowanej konieczności, nie jest też występkiem zdeprawowanych żołdaków. Jak zauważają analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich (komentarz z października 2023 roku) "agresor konsekwentnie realizuje politykę wymazywania ukraińskiej tożsamości.
Ma ona zostać sprowadzona do niegroźnego politycznie folkloru". To dlatego nie tylko niszczy się ukraińskie zasoby bibliotek, ale też wprowadza programy szkolne oparte na "rosyjskich podręcznikach i instrukcjach indoktrynacji dzieci i młodzieży w duchu pogardy dla kultury, języka i państwowości ukraińskiej oraz bałwochwalczego uwielbienia dla Rosji". "Ukraiński ruguje się ze szkół, a językiem urzędowym jest rosyjski. Propaganda historyczna łączy - często w dość przypadkowy sposób - elementy sowieckiego 'braterstwa narodów' (wyrażanego w resowietyzacji przestrzeni publicznej), wielkoruskiego szowinizmu i quasi-ideologii putinizmu ('ruski mir')".
Pseudonaukowe podglebie podboju
Rasistowska polityka jest integralną częścią ideologii państwowej Rosji. Jej destrukcyjne konsekwencje wynikają wprost z tego, co myślą rosyjskie elity i władze. A co myślą? Możemy to wywnioskować ze skutków polityki prowadzonej wobec Ukrainy, ale też odwołać się do oficjalnych wypowiedzi. Co istotne, także takich, które padły zanim rosyjskie czołgi przekroczyły granice.
12 lipca 2021 roku na oficjalnej stronie internetowej prezydenta opublikowany został artykuł Władimira Putina pt. "O historycznej jedności Rosjan i Ukraińców". Wedle autora Ukraińcy stanowią odwieczną, nieodłączną część "trójjedynego narodu ruskiego".
Wspólnota ta opiera się na tysiącletniej historii, języku, "ruskiej" identyfikacji etnicznej, wspólnej przestrzeni kulturowej i religii prawosławnej. Więź z państwem rosyjskim ma w ocenie Putina charakter szczególny i organiczny, gwarantuje Ukrainie rozwój, a próby jej zerwania lub osłabienia (inspirowane wyłącznie z zewnątrz!) muszą skończyć się rozpadem ukraińskiej państwowości. Do tego brak jest historycznych podstaw do mówienia o odrębnym narodzie ukraińskim przed epoką sowiecką.
Państwowość ukraińska po I wojnie światowej, w oderwaniu od więzi z Rosją, miała charakter efemeryczny, co wynikało z "całkowitego oddania się pod cudzą kontrolę" (niemiecką, potem polską) - o czym powinni pamiętać ci, którzy współcześnie "oddali Ukrainę pod obcy zarząd". Reasumując, Ukraińcy to naród bez historii, wszystko, co najlepsze, zawdzięczający Rosji (i ZSRR), niezdolny do samodzielnego funkcjonowania. Ot, pseudonaukowe podglebie podboju, przesiąknięte chorobliwym poczuciem wyższości.
Dowód dla przyszłego trybunału
W cytowanym tekście autor zapewnia o rosyjskiej przyjaźni - dziś wiemy już, że takim deklaracjom towarzyszyły zakulisowe przygotowania do zorganizowanej zbrodni. Gdy jesienią 2021 roku amerykańskie media donosiły o istnieniu list proskrypcyjnych zawierających nazwiska osób przeznaczonych do likwidacji po zajęciu przez Rosjan Ukrainy, niewielu w to wierzyło.
Powszechnym było naiwne założenie samoograniczającego się charakteru ewentualnej rosyjskiej agresji. Już po rozpoczęciu inwazji usłyszeliśmy Putina znów podważającego ideę ukraińskiego narodu i prawo Ukraińców do samostanowienia. 24 lutego 2022 roku można było o tym myśleć w kategoriach wojennej retoryki, która nie przełoży się na realne działania. Ale potem przyszła Bucza, zaś 3 kwietnia 2022 roku Ria Novosti - państwowa rosyjska agencja prasowa - opublikowała obszerny artykuł pt. Co Rosja powinna zrobić z Ukrainą.
Miejsce publikacji ma kluczowe znaczenie dla stwierdzenia, że nie chodzi o publicystyczne enuncjacje, a o rządową agendę. Plan. Istotne w tym kontekście jest też autorstwo tekstu - stworzył go Timofiej Siergiejew, doradca polityczny Kremla i jeden z czołowych propagandystów. Zwrócił na to uwagę prezydent Wołodymyr Zełenski, przypominając, że w warunkach totalnej cenzury w Rosji na łamach agencji rządowej pojawia się wyłącznie to, co aprobują władze.
- To nie jest zwykły tekst, lecz jeden z dowodów dla przyszłego trybunału, który będzie sądził rosyjskie zbrodnie wojenne - mówił ukraiński prezydent podczas wystąpienia przed parlamentem Rumunii. - To wyraźny plan zniszczenia wszystkiego, co czyni Ukraińców Ukraińcami, zniszczenia tych, których nie uda się złamać i upokorzyć - komentował Zełenski.
Euroazja od Lizbony do Władywostoku
No to przyjrzyjmy się szczegółom wynurzeń Siergiejewa. I tak Ukrainę trzeba "zdenazyfikować", w całości, gdyż "operacja specjalna" ujawniła, że nie tylko przywództwo polityczne, ale i większość ludności jest "nazistowska". Wszyscy Ukraińcy, którzy chwycili za broń, muszą zostać wyeliminowani, co ma być karą za "ludobójstwo narodu rosyjskiego" (dokonane jakoby w Donbasie...). Niepodległość i proeuropejskość to dla Ukraińców "zasłony dymne skrywające nazizm", zaś Ukraińcy to "sztuczny konstrukt antyrosyjski", który nie powinien mieć tożsamości narodowej.
"Denazyfikacja" oznacza "deukrainizację" i nieuniknioną "deeuropeizację". Eliminacja elity politycznej jest konieczna, bo nie można jej reedukować. Reedukacja zwykłych Ukraińców ma się sprowadzić do doświadczenia okropności wojny - co będzie lekcją historii i nauczką na przyszłość. Po "wyzwoleniu", przez kolejne 25 lat, Rosja nie może ustawać w wysiłkach "denazyfikacyjnych". Innymi słowy, rosyjskie zwycięstwo to również wynarodowienie i częściowa biologiczna zagłada ukraińskiej wspólnoty.
Kilka dni później przedstawione przez Ria Nowosti tezy powtórzył były prezydent i premier Dmitrij Miedwiediew. Podważył on istnienie ukraińskiej tożsamości narodowej. "Sama istota ukraińskości, napędzanej antyrosyjskim jadem i totalnym kłamstwem co do swojej pseudotożsamości, to jeden wielki fake. Zjawisko to nigdy w historii nie istniało. I obecnie też nie istnieje", napisał na Telegramie.
"Zmienić krwawą i pełną fałszywych mitów świadomość części dzisiejszych Ukraińców to ważny cel. Cel na rzecz pokoju przyszłych pokoleń samych Ukraińców i możliwości zbudowania otwartej Eurazji - od Lizbony do Władywostoku", przekonywał zastępca Putina w Radzie Bezpieczeństwa FR.
Odbiegają od "wzorca"? To padają ofiarą zbrodni
Coś nam to przypomina, prawda? Dostrzegamy kontekst, w którym rosyjskie bestialstwo nie jest sumą ekscesów zdeprawowanych przez wojnę żołdaków. To działanie systemowe, coś jak niemiecki Kulturkampf z czasów Otto von Bismarcka, wymierzony w katolików i Polaków.
Rosyjska wojna o kulturę to jedna z technik prowadzenia wojny. Legitymizuje ją państwowa ideologia Rosji, wedle której - jak niegdyś III Rzesza - Federacja ma nadzwyczajne prawa i zobowiązania. Do zdobywania przestrzeni, do kolonizowania, do zabijania. "Jeśli Niemcy nie mogą być wielkie, nie ma powodów, by istniały", twierdził Adolf Hitler. "Na co komu świat bez Rosji?", pytał retorycznie Putin.
Rosyjski rasizm różni się od niemieckiego tym, że w warstwie retorycznej długo podlegał (auto)cenzurze. Miał postać paternalizmu - Ukraińców traktowano jak dzieci lub niepełnosprawnych dorosłych, których należy otoczyć opieką. Hitler nie bawił się w takie subtelności, pragnął dla wrogów zagłady.
Fakt, stawia to Putina i podążających za nim Rosjan w nieco lepszym świetle. Ale i tak Lebensraum, niemiecka "przestrzeń życiowa", oraz "ruski mir", to jedno i to samo - koncepty, zgodnie z którymi ludzie odbiegający od "pożądanego wzorca" padają ofiarą zbrodni. Morderstwa, ekonomicznej degradacji, wynaradawiania...
Marcin Ogdowski
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!