Arkadiusz Mularczyk z zakazem wypowiadania się na forum Rady Europy
Poseł PiS Arkadiusz Mularczyk dostał trzymiesięczny zakaz zabierania głosu na forum Rady Europy - dowiedziała się Interia. Kara ma związek z oskarżeniami, jakie wysuwał pod adresem innych posłów.

- Decyzja zapadła 2 czerwca podczas posiedzenia komisji regulaminowej - potwierdza w rozmowie z Interią senator Aleksander Pociej, wiceprzewodniczący delegacji polskiego parlamentu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Poseł Arkadiusz Mularczyk jest przewodniczącym polskiej delegacji. Pełni też funkcję wiceprzewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego RE.
Jak potwierdza Pociej, zakaz wypowiadania się na forum Rady Europy nałożono na Arkadiusza Mularczyka na okres trzech miesięcy.
Kara ma związek z wydarzeniami, o których informowano w marcu. Szef Sojuszu Europejskich Konserwatystów i Demokratów, Brytyjczyk Ian Liddell-Grainger napisał list do przewodniczącego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE) Rika Daemsa. Domagał się w nim wyjaśnień w sprawie "kontrowersyjnych działań Fundacji Otwarty Dialog (FOD)". Chodziło o poprawki fundacji do rezolucji w sprawie niezawisłości sędziów.
Brytyjczyk stwierdził, że "Fundacja o wątpliwej reputacji miała bezprecedensowy dostęp do członków i pomieszczeń Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy". Dowodem na nieetyczne działania miał być m.in. wpis, jaki Fundacja Otwarty Dialog opublikowała na Twitterze. "Możemy zdradzić, że Komisja Zag. Prawnych i Praw Człowieka Rady Europy zaakceptowała większość z naszych pięciu poprawek do rezolucji dotyczącej (braku) niezależności sędziów w Polsce" - napisano. W tweecie zawarto podziękowania dla: Kamili Gasiuk-Pihowicz, Krzysztofa Śmiszka, Marka Borowskiego, Barbary Nowackiej oraz Killiona Munyamy.
W liście, do którego treści dotarliśmy, Brytyjczyk sugerował, że posłowie, nie tylko polscy, wykonują "polecenia podejrzanej organizacji".
Komisja postawiła ultimatum: Przeprosiny albo zakaz wypowiedzi
Parlamentarzyści, z którymi rozmawiała Interia twierdzą, że list Brytyjczyka powstał właśnie z inspiracji posła Arkadiusza Mularczyka. Poseł o liście poinformował publicznie na Twitterze i zapowiedział złożenie pisma do marszałek Sejmu Elżbiety Witek o "zbadanie oddziaływania Fundacji Otwarty Dialog na polskich parlamentarzystów w Radzie Europy i jej wpływu na uchwalanie rezolucji i poprawek niekorzystnych dla państwa polskiego".
Przekonywał wówczas, że parlamentarzyści powinni w specjalnych deklaracjach korzyści, jakie obowiązują w Radzie Europy, wskazać, że kooperują z FOD. - To jest dla mnie zachowanie niedopuszczalne, łamiące wszelkie standardy jeśli chodzi o działania parlamentarzysty nie tylko w Polsce, ale także za granicą - mówił wówczas poseł PiS.
Czytaj także: Poseł Arkadiusz Mularczyk: Decyzja komisji to odwet. Nie mam za co przepraszać - To była standardowa procedura. Zwróciliśmy się do wielu organizacji pozarządowych, w tym do Fundacji Otwarty Dialog, z prośbą o konsultacje projektu. Żadne zasady nie zostały naruszone. Tymczasem w liście inspirowanym przez posła Arkadiusza Mularczyka zostaliśmy niemalże oskarżeni o korupcję - mówi nam nieoficjalnie jeden z parlamentarzystów. - Byliśmy oburzeni tą sprawą. Wystosowaliśmy oficjalny protest - dodaje.
"Komisja wysłuchała pana Arkadiusza Mularczyka, zapoznał się z jego pisemnymi uwagami. (...) Po naradzie i głosowaniu stwierdzono, że doszło do poważnego naruszenia zasad postępowania określone w paragrafie 7 Kodeksu Postępowania; postanowiono, zgodnie z paragrafami 25 i 27.1 Kodeksu Postępowania, że Pan Mularczyk wycofa swoje oświadczenia i publikacje oraz przeprosi zainteresowanych członków, a jeśli zdecyduje się tego nie robić, zostanie tymczasowo pozbawiony prawa do zabierania głosu na okres trzech miesięcy od 2 czerwca do 2 września 2021 r." - brzmi treść postanowienia komisji regulaminowej Zgromadzenia Parlamentarnego RE, do którego dotarła Interia.
Komisja postawiła ultimatum zarówno Ianowi Liddell-Graingerowi jak i Arkadiuszowi Mularczykowi: albo przeproszą, albo otrzymają zakaz zabierania głosu na forum Rady Europy. Przeprosił jedynie Brytyjczyk - mówią Interii członkowie delegacji polskiego parlamentu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, z którymi rozmawiamy.
- Mularczyk został słusznie ukarany. W tej sprawie twardej reakcji domagał się m.in. senator Pociej - szef frakcji EPP w ZPRE. Pan Mularczyk najwyraźniej przyzwyczaił się, że w Sejmie, którym kierują ludzie PiS, może pleść dowolne bzdury, atakować innych parlamentarzystów i opowiadać o nich androny, natomiast w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy obowiązują inne standardy. Dostał alternatywę - albo przeprosi tych, których oczernił, albo dostanie trzymiesięczny zakaz wypowiedzi. Wybrał to drugie rozwiązanie. To tylko potwierdza brak elementarnej kultury i klasy z jego strony - komentuje w rozmowie z Interią posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz, która wchodzi w skład delegacji polskiego parlamentu do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy.
Czytaj także: Najnowszy sondaż partyjny po powrocie Tuska