Kacer w swoim wpisie zapewnił, że podziwia patriotyzm Ukraińców i ich umiłowanie wolności na tle zbrodni wojennych popełnianych przez rosyjską armię. Zapewnił, że niemal wszyscy członkowie Unii Europejskiej są zjednoczeni w wysiłkach na rzecz zapewnienia Ukrainie wolności i suwerenności. Wszyscy z wyjątkiem jednego państwa. Minister zareagował na orędzie Szef słowackiej dyplomacji nawiązał do orędzia Viktora Orbana, który w sobotę przekonywał, że wojna nie toczy się "pomiędzy armiami dobra i zła", ale "dwoma słowiańskimi krajami". Jako cel bezpieczeństwa premier Węgier uznał trzymanie się z daleka od konfliktu przy jednoczesnym upewnieniu się, że Rosja nie stanowi zagrożenia dla Europy. Dodawał też, że kolejne dostawy uzbrojenia przedłużają wojnę. "Mówi, że powinniśmy zostawić ich w spokoju, odizolować się. To znaczy, żeby przyspieszyć zabijanie Ukraińców przez Rosjan. Jakie to obrzydliwe, jakie to żałosne. Święty Marcin z Tours (urodzony na terenie dzisiejszych Węgier) załamałby się ze wstydu dla tak chrześcijańskich wartości" - skomentował Kacer. Minister zgodził się z jedną tezą prezentowaną przez Orbana - dostawy broni na Ukrainę przedłużają konflikt i opóźniają pokój. "Największym dostawcą broni na Ukrainę jest Rosja; Od roku otwarcie atakuje i zostawia swoją broń na Ukrainie. W pakiecie z żołnierzami. W momencie, w którym przestaną wspierać Kijów militarnie zapanuje spokój. To proste" - ironizował minister. Ostre słowa do Orbana Szef MSZ stwierdził, że na Słowacji w obronie Putina stanął były premier kraju Robert Fico. W ocenie Kacera "chce on zrobić ze Słowacją" to, co "Orban zrobił z Węgrami". "Koalicjantów Putina" poprosił o wyjazd do Moskwy i rozpoczęcie rozmów pokojowych. "Jesteśmy (jako Słowacja - red.) częścią rozwiniętego świata. Nie chcę, żebyśmy 'robili jak Orban' i stali po stronie Putina. Dla współpracowników Putina w Zagłębiu Karpackim i w naszym kraju, dla wszystkich, którzy chcą pokoju za cenę zniszczenia Ukrainy, mam tylko jedno przesłanie: pi****l się" - napisał minister. Ostatnie słowa Kacer napisał w języku rosyjskim i można je tłumaczyć, jako "idi na ch***". Wyrażenie stało się popularne po ataku na Wyspę Węży w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Tymi słowami funkcjonariusz straży granicznej zwrócił się do załogi krążownika "Moskwa", która wzywała ukraińskich obrońców do poddania się.