Szef Sztabu Generalnego Sił Obronnych Izraela generał Herci Halewi ogłosił, że armia jest przygotowana do przeprowadzenia interwencji lądowej w Stefie Gazy, jednak atak opóźniany jest przez względy taktyczne, operacyjne i strategiczne. Wcześniej jednak w mediach pojawiły się doniesienia wskazujące, że administracja USA naciska na rząd Izraela, by ten dał czas negocjatorom na rozmowy z Hamasem. Izrael. Pułapka Benjamina Netanjahu Paweł Rakowski, komentator polityczny, przez wiele lat mieszkający w krajach Bliskiego Wschodu, w rozmowie z Interią zauważa, że konflikt izraelsko-palestyński stał się bardzo poważnym, niemal nierozwiązywalnym problemem dla władz w Jerozolimie, a sam premier Benjamin Netanjahu znalazł się w pułapce, z której nie ma dobrego wyjścia. - Absurdem tej wojny jest fakt, że Benjamin Netanjahu znalazł się w pułapce. Każda decyzja, którą podejmie premier Izraela będzie zła - przekonuje. - Będzie to katastrofa pod względem humanitarnym, bo w tym regionie znajduje się 2,5 miliona Palestyńczyków. Nie przyniesie to żadnych korzyści dla Izraela, a o zniszczeniu Hamasu jako organizacji można tylko pomarzyć, bo jest to absolutnie niemożliwe. Dlatego też widzimy, że Benjamin Netanjahu szuka jakiegoś alibi, żeby decyzję o inwazji odraczać - dodał. Według Rakowskiego, problemy pojawiają się nie tylko w warstwie geopolitycznej i odbioru Izraela np. w krajach Zachodu. Zwrócić należy także uwagę na nastroje społeczne wewnątrz kraju. - Według izraelskich sondażowni, blisko 80 procent obywateli straciło zaufanie do rządu Benjamina Netanjahu. Kryzys pojawia się też w armii. Wojskowi sygnalizują, że nie ma sensu w inwazji, która doprowadziłaby do wielkich strat własnych i otwarcia kolejnego frontu na północy, obejmującego też Syrię - podkreśla. Wojna na wielu frontach Ekspert zwrócił także uwagę na faktyczne strony walczące w tej wojnie. Jego zdaniem, nie należy mówić w tym przypadku o starciu izraelskiej armii z siłami Hamasu. - Doszliśmy do sytuacji, kiedy ta wojna jest absurdalna. Izraelscy politycy ogłaszają, że będą "bić i niszczyć" Hamas, ale regularna wojna toczy się z Hezbollahem. Oprócz tego, działania wojenne miały być prowadzone w Stefie Gazy, a to granica izraelsko-libańska płonie - stwierdził. Rakowski nie ma wątpliwości, że ostra narracja budowana przez polityków i wojskowych, która pojawiła się w pierwszych dniach konfliktu, będzie musiała ulegać zmianie. Jest to związane z charakterystyką przeciwnika. Zobacz też: "Izrael już przegrał tę wojnę". Paweł Rakowski o upadku mitu potęgi - To, co Izrael może zlikwidować, ale nie zniszczyć, to Izz Al-Din Al-Qassam, czyli skrzydło zbrojne Hamasu. Natomiast trzeba zauważyć, że buńczuczne deklaracje o zniszczeniu Hamasu z ust polityków już powoli ustępują. Realia są jakie są, czynniki zewnętrzne są bardzo zniechęcające do eskalacji. Zresztą Izrael nie jest na to przygotowany. Skala zagrożeń, przed którymi stoi ten kraj jest największa w historii - zauważył. - Każdy wariant rozwoju sytuacji jest zły. Najgorszy z możliwych to regularna, regionalna wojna. Ona wcale nie jest nieunikniona, ponieważ beczka prochu wybuchła i pozostaje kwestia, jak wielkie straty w świecie arabskim ten wybuch spowodował - podsumował. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!