Niedzielny poranek na Bliskim Wschodzie minął pod znakiem zmasowanego ostrzału Hezbollahu na Izrael. Z terytorium Libanu wystrzelono drony i 320 rakiet typu Katiusza, które zdaniem grupy fundamentalistów trafiły 11 celów. Temu zaprzecza jednak Tel-Awiw i utrzymuje, że obrona powietrzna zadziałała, jak należy. Nikt nie zginął. Hezbollah przekazał, że powodem nalotu był odwet za zabójstwo Fuada Szukara - to wysoki rangą dowódca bojowników, który zginął w lipcu w ataku Izraela. To natomiast było zemstą, za uderzenie na Wzgórze Golan, gdy zginęło 12 izraelskich dzieci. W reakcji na ostrzał rakietowy, rząd premiera Benjamina Netanjahu wzbił w powietrze 100 samolotów, które zbombardowały obszar Libanu, w celu - jak przekonuje Izrael - udaremnienia ostrzału na większą skalę. Bejrut potwierdził śmierć trzech osób. Izrael. Atak Hezbollahu. Netanjahu: To nie koniec Przedstawiciel Hezbollahu powiadomił, że jego grupa i tak opóźniła niedzielne uderzenie odwetowe, aby dać szansę na finalizację trwających rozmów o zawieszeniu broni w Strefie Gazy, a także z "innych względów politycznych". Powiedział również, że bojownicy "skalibrowali atak w ten sposób, aby uniknąć wywołania wojny na pełną skalę" i nie planują kolejnych uderzeń, choć nie są one wykluczone - donosi agencja Reutera. Szef izraelskiego MSZ oznajmił z kolei, że jego państwo także nie dąży do eskalowania wojny na cały region, ale zaznaczył, że sytuacja nie pozostanie bez odpowiedzi. Dodatkowe emocje podsyciło oświadczenie samego szefa rządu, który stwierdził wprost, że bombardowanie "to nie koniec". - Jesteśmy zdeterminowani, by zrobić wszystko, co w naszej mocy, w celu obrony naszego kraju - powiedział Benjamin Netanjahu po ogłoszeniu stanu wyjątkowego na 48 godzin. Dodał również: - Ktokolwiek skrzywdzi nas - my skrzywdzimy go. Lider bojowników zagroził natomiast w niedzielny wieczór, że choć tym razem nie użyto profesjonalnych rakiet kierowanych, to mogą one zostać wykorzystane w najbliższym czasie. Reuters podkreślił, że niedzielna wymiana ognia między Izraelem a Hezbollahem była "jednym z największych tego typu incydentów podczas trwającego od 10 miesięcy konfliktu" w Strefie Gazy. Atak na Izrael. Świat reaguje. "Joe Biden śledzi wydarzenia" Wzajemne ataki spowodowały wstrzymanie lotów zarówno w Izarelu, jak i w Libanie. Stołeczne lotnisko Ben Guriona zaprzestało jakichkolwiek operacji w niedzielny poranek na około 90 minut. W Bejurcie natomiast również odwołano część rejsów do i z największego miasta w kraju. - Chcę się wydostać stąd za wszelką cenę - mówiła w rozmowie z Reutersem Rana Saade, Libanka mieszkająca na co dzień w USA. Mimo deklaracji Hezbollahu i MSZ Izraela napięta sytuacja wywołała również globalne obawy o eskalację wojny na cały Bliski Wschód. Biały Dom przekazał, że prezydent Joe Biden śledzi wydarzenia na bieżąco. - Będziemy nadal wspierać prawo Izraela do samoobrony i będziemy nadal pracować na rzecz stabilności regionalnej - powiedział zastępca rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego Sean Savett. Siły pokojowe ONZ w Libanie, a także biuro specjalnego koordynatora ONZ w tym kraju. zaapelowały do wszystkich stron o wstrzymanie ognia. Narody Zjednoczone nazwały ponadto rozwój wydarzeń "niepokojącym". Egipt natomiast - jeden z mediatorów w rozmowach o zawieszeniu broni w Strefie Gazy - ostrzegał przed niebezpieczeństwem otwarcia nowego frontu wojny, tym razem z Libanie. Więcej informacji o wojnie na Bliskim Wschodzie. Czytaj raport specjalny w Interii. Źródło: Reuters ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!