Betlejem leży na Zachodnim Brzegu Jordanu, niewiele ponad siedem kilometrów na południe od Jerozolimy. Co roku w okresie świąt Bożego Narodzenia miasto - będące tradycyjnie miejscem narodzin Jezusa Chrystusa - tętniło życiem i ściągało do siebie rzeszę turystów oraz pielgrzymów. Realia krwawego konfliktu między Izraelem a Palestyną zmieniły jednak tę sytuację diametralnie. Wojna w Izraelu. Betlejem świeci pustkami, na ulicach nie ma pielgrzymów Wprawdzie ten region nie jest objęty walkami, jednak ze względu na solidarność z ludnością w Strefie Gazy lokalni przywódcy podjęli w zeszłym miesiącu decyzję o zdecydowanym ograniczeniu uroczystości świątecznych. Usunięto dekoracje, które niegdyś zdobiły dzielnice. Parady i liturgie religijne zostały odwołane. W centrum miasta nie ustawiono tradycyjnej, ogromnej choinki na głównym placu. Liczne kramy, które były podstawą dochodu miejscowej ludności, od ponad trzech miesięcy świecą pustkami. Sytuacji nie ułatwia również polityka Tel-Awiwu, który począwszy od 7 października zaostrzył przepisy i radykalnie ograniczył możliwość wjazdu na terytorium Zachodniego Brzegu. Podróż do Betlejem zawsze była nie lada wyzwaniem - ruch ograniczały zbudowana przez Izrael bariera oraz liczne punkty kontrolne prowadzące do i z miasta. Od ataku Hamasu jest jednak tylko gorzej, a popularne centrum turystyczne jest praktycznie wyludnione. Pusty jest nawet Kościół Narodzenia Pańskiego. W normalnym roku na miejscowym parkingu ustawiały się kolejki autokarów, a tysiące pielgrzymów cierpliwie czekało, aby wejść do groty, uważanej od II wieku za dokładne miejsce narodzin Chrystusa. Strefa Gazy: W bombardowaniu zginęło 90 osób. Hamas stracił kontakt z zakładnikami Tymczasem sytuacja w Strefie Gazy wciąż pozostaje niezwykle napięta. Palestyńscy ratownicy przekazali, że w sobotę w oblężonym przez Izrael regionie zginęło co najmniej 90 osób, w tym kilkudziesięciu członków jednej rodziny. Dzień wcześniej szef ONZ ponownie ostrzegł, że w Gazie nigdzie nie jest bezpiecznie, zaś izraelska ofensywa polega na tworzeniu "ogromnych przeszkód" w dystrybucji pomocy humanitarnej - relacjonuje NBC News. Również w sobotę izraelskie wojsko poinformowało, że w ciągu ostatniego tygodnia żołnierze aresztowali setki rzekomych bojowników w Gazie, a ponad 200 z nich przekazali Izraelowi w celu dalszego przesłuchania. Armia podała, że do izraelskich aresztów trafiło dotychczas ponad 700 osób rzekomo powiązanych z grupami bojowników Hamasu i Islamskim Dżihadem. Ponadto przedstawiciel Hamasu Abu Ubaida napisał w sieci, że w wyniku bombardowania Izraela "straciliśmy kontakt z grupą odpowiedzialną za pięciu więźniów syjonistycznych". Dodał, że najprawdopodobniej "więźniowie zostali zabici podczas jednego z syjonistycznych nalotów na Strefę Gazy". Uważa się, że w niewoli Hamasu w Strefie Gazy przebywa wciąż 129 osób. Armia izraelska znalazła magazyn z bronią. "Był w pobliżu szkoły, szpitalu i meczetu" Z kolei w niedzielę izraelska armia przekazała w komunikacie cytowanym przez portal Times of Israel, że w północnej części Strefy Gazy odkryli magazyn z bronią. W budynku mieli skrywać się cywile, a w pobliżu zlokalizowane były szkoła, szpital i meczet. W kryjówce odnaleziono również dziesiątki moździerzy, setki granatów, dokumenty wywiadowcze, a także ładunki wybuchowe przystosowane do używania przez dzieci. Dotychczas nasze wojska przejęły lub zniszczyły w Strefie Gazy około 30 tys. ładunków wybuchowych, pocisków przeciwczołgowych i granatników przeciwpancernych - oznajmił w sobotę rzecznik sił zbrojnych Izraela kontradmirał Daniel Hagari. Więcej informacji o wojnie w Izraelu znajdziesz w raporcie specjalnym Interii. Źródło: CNN, PAP *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!