Rustem Umierow zostanie nowym ministrem obrony narodowej Ukrainy. Informację tę podał w weekend prezydent Wołodymyr Zełenski. Oznacza to, że ze stanowiskiem pożegna się Ołeksij Reznikow, który był jednym z kilku bardziej rozpoznawalnych ukraińskich polityków po agresji Rosji na ten kraj. Kim jest Rustem Umierow? Umierow ma 41 lat. Urodził się w Samarkandzie, w rodzinie Tatarów deportowanych z Krymu podczas sowieckich represji w 1944 roku. Od roku stoi na czele Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy, a żeby objąć ten urząd musiał zrezygnować z mandatu do Rady Najwyższej. Wcześniej działał w biznesie. Ukraińcy znają go dobrze, bo od początku wojny Umierow zaangażowany był w ważne wydarzenia, jak np. prace nad porozumieniem zbożowym czy wymianę jeńców. Jeszcze w ubiegłym roku był reprezentantem ukraińskiej strony wyznaczonym do rozmów pokojowych z Rosją. - Umierow kształcił się za granicą, ma przeszłość biznesową. Jest uważany za dobrego menadżera, człowieka energicznego, utalentowanego, o rozległych kontaktach międzynarodowych. Nie wypiera się pochodzenia - wręcz przeciwnie. Po wybuchu wojny był zaangażowany w różne rozmowy oficjalne i nieoficjalne, jak np. z Turkami w sprawie wymiany jeńców, włącznie z dowódcami Azowa - przypomina Jakub Ber, analityk z Ośrodka Studiów Wschodnich. Co więcej, Umierow jest krymskim Tatarem, czego bagatelizować nie można. - Ma to ogromne znaczenie symboliczne. To potwierdzenie, że Kijów uznaje Krym za nieodłączną część Ukrainy, a Tatarów krymskich za część ukraińskiego narodu politycznego. To bardzo silny sygnał. Przy czym jego pochodzenie jest dużym atutem wizerunkowym, ale sądzę, że kluczowym wyznacznikiem tej nominacji była merytoryka. Zełenski był pod ścianą i musiał znaleźć dobrego człowieka na to stanowisko. Wybór padł na Umierowa - dodaje Ber. Krymski Tatar na czele resortu obrony. Co na to Putin? Przypomnijmy, że Krym pozostaje w centrum uwagi rosyjsko-ukraińskiej od 2014 roku, czyli od aneksji tego terenu przez Rosjan. Po drugiej odsłonie rosyjskiej inwazji z lutego 2022 roku, Ukraińcy ośmieleni bohaterską obroną swojego kraju raz po raz powtarzają, że wygraną w wojnie będzie powrót do granic sprzed 2014 roku, czyli z Krymem w rękach Ukrainy. A to nie podoba się Moskwie. - Nowy minister jest krymskim Tatarem, a to by się wpisywało w obecny trend, a właściwie strategiczny cel, wyzwolenia Krymu. Krymski Tatar stający na czele ministerstwa obrony narodowej to dla Rosji symboliczne wyzwanie. A wiemy, że Kreml i Władimir Putin przywiązują do takich rzeczy ogromną uwagę - mówi Interii Jan Piekło, były ambasador RP na Ukrainie. - Umierow jest politykiem, który z ramienia prezydenta uczestniczył w różnych rozmowach międzynarodowych. To zaufany człowiek Zełenskiego, który odpowiada za majątek państwowy. Jest w tym jakaś logika, bo Zełenski nie podejmuje decyzji, które są nielogiczne. Chodzi o to, by pojawiła się nowa twarz, bo Reznikowowi nie stanie się krzywda. Już mówi się, że może zostać ambasadorem Ukrainy w Londynie - dodaje były dyplomata. Dlaczego Reznikow musiał odejść? Dymisja Reznikowa, choć głośna, nie była niespodziewana. Pierwsze takie doniesienia pojawiły się na początku roku po pierwszym skandalu zakupowym jego resortu. Od tego czasu było ich przynajmniej kilka. - W ostatnim czasie wybuchło kilka skandali wokół działalności resortu. Pierwsza fala krytyki wybuchła w styczniu, kiedy wyszła sprawa zakupów żywności dla wojska po bardzo zawyżonych cenach. Kolejne skandale dotyczyły różnych zakupów, m.in. mundurów zimowych od firmy zarejestrowanej w Turcji, ale prowadzonej przez Ukraińców. Problemy miały też podległe temu resortowi instytucje odpowiedzialne za mobilizację. Reznikow absolutnie nie potrafił zarządzać kryzysem, odpowiadać na te zarzuty. Mam wrażenie, że od dawna był zniechęcony, zmęczony tą funkcją - mówi nam Jakub Ber z OSW. Piekło: - Wieści na ten temat krążyły od jakiegoś czasu. Dymisja Reznikowa z jednej strony związana jest pewnie z wieloma informacjami dotyczącymi korupcji, np. w sprawie zakupu zimowych kurtek dla armii. Z drugiej strony Reznikow wykazał się ogromnym zaangażowaniem, przez Zachód był traktowany jako partner, ukierunkował się na pracę z aliantami Ukrainy, więc najprawdopodobniej nie mógł wszystkiego upilnować osobiście. Odejście ministra było spodziewane, bo jego pozycja była słaba. Gdyby do zmiany doszło na początku roku, nowy minister musiałby się wszystkiego uczyć, a Ukraińcy planowali ofensywę. - Uznano, że nie zmienia się koni w trakcie przeprawy przez rzekę - dodaje Ber. Różne źródła donoszą, że Zełenski od dawna rozglądał się za odpowiednim kandydatem na to stanowisko. "Forbes" informował, że przez trzy miesiące szukano człowieka, który zadowoliłby zarówno władze w Kijowie, jak i partnerów międzynarodowych Ukrainy. Kimś takim ma być właśnie Umierow. Sytuacja na froncie powodem dymisji? Tymczasem w tle dymisji Reznikowa jest sytuacja na froncie i wspomniana ofensywa, która idzie... różnie. Co ekspert, to inna opinia na ten temat. Czy wobec tego zmiana na stanowisku szefa MON miała związek z postępami militarnymi? - Ta dymisja w żaden sposób nie jest związana z sytuacją na froncie, absolutnie. To przede wszystkim decyzja polityczna związana z kryzysem wizerunkowym i narastającymi problemami organizacyjnymi, które zaczynają się wylewać - uważa Ber. Jak tłumaczy, w czasie wojny kierowanie siłami zbrojnymi staje się domeną wodza naczelnego, czyli w tym przypadku generała Walerija Załużnego. Ministerstwo obrony narodowej w czasie pokoju pełni rolę nadrzędną nad armią, ale w czasie wojny schodzi na drugi plan i odpowiada za zabezpieczenie potrzeb wojskowych, czyli za całe tyły. I tu jest problem, bo coraz częściej zdarza się - jak podkreślają eksperci - że kłopoty organizacyjne związane z niesprawnością struktur państwowych są niwelowane przez inną armię, armię wolontariuszy. Jan Piekło dodaje, że odejścia Reznikowa nie można wiązać ani z sytuacją na froncie, ani z domniemanym konfliktem z generalicją, w tym gen. Walerijem Załużnym. - Sytuacja na froncie jest dla Ukraińców korzystna, co przyznają również eksperci zachodni. Ukraińcy uruchomili niepokoje, destabilizacje w samej Rosji. Kontrofensywa idzie tak jak trzeba. Konflikt z generalicją? Sam gen. Załużny jest wojskowym, człowiekiem silnej woli i wykonuje swoją pracę. Nie bawi się w politykę - uważa były ambasador RP w Ukrainie. Łukasz Szpyrka