Kamiński i Wąsik mieli mieszkać w Pałacu Prezydenckim. Przygotowano pokoje
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mieli spędzić w Pałacu Prezydenckim dwa dni, skąd planowano przetransportować ich na demonstrację PiS przed Sejmem w czwartek - donosi "Gazeta Wyborcza". Według informatorów administracja prezydencka dostała polecenie przygotowania prywatnych apartamentów dla skazanych polityków. Ponadto Kamiński i Wąsik mieli dostać numer telefonu do obsługi kuchennej, by mogli zamawiać sobie jedzenie i napoje.
Z informacji ujawnionych przez "Gazetę Wyborczą" wynika, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik mieli spędzić w Pałacu Prezydenckim dwie noce, począwszy od wtorku 9 stycznia.
Były szef MSWiA przyjechał do siedziby głowy państwa prezydenckim, elektrycznym hyundaiem. Pracownicy Kancelarii Prezydenta mieli przekazać kierowcy wyłącznie adres, dlatego mężczyzna nie wiedział, że kieruje się na warszawską Pragę, by odebrać Kamińskiego. Wąsik natomiast dotarł sam.
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik w więzieniu. Szczegóły zatrzymania
Po uroczystościach zaprzysiężenia Błażeja Pobożego i Stanisława Żaryna na nowych doradców Andrzeja Dudy, skazani politycy PiS udali się do gabinetu prezydenta. Spędzili tam kilka godzin, by około godz. 15 wyjść na dziedziniec Pałacu i wygłosić oświadczenie. Pracownicy KPRP mieli być zdziwieni, że Kamiński i Wąsik wrócili do środka, ponieważ byli przekonani, że to wówczas dojdzie do zatrzymania.
"Administracja dostała polecenie, by w apartamencie prezydenckim na trzecim piętrze przygotować pokoje dla gości. Jednocześnie do pałacu dostarczono ich walizki z prywatnymi rzeczami. Kamiński z Wąsikiem poszli na górę. Dostali m.in. numer telefonu do obsługi kuchennej, by sami mogli zamawiać sobie jedzenie i napoje. Wśród urzędników poszła informacja, że będą tam mieszkać co najmniej do czwartku i wyjdą dopiero na demonstrację zapowiadaną przez PiS" - czytamy.
Chcąc zapewnić bezpieczeństwo swoim gościom, prezydent miał się zastanawiać, czy nie opuszczać Pałacu. Ostatecznie jednak musiał wyjechać z siedziby około godz. 18, ponieważ spotkanie z białoruskimi opozycjonistami w Belwederze było zbyt istotne. Ponadto Andrzej Duda miał być zapewniony przez swoich informatorów w policji, że politycy PiS będą bezpieczni.
Potwierdzają się ustalenia Interii. Na miejscu pojawiło się dwóch funkcjonariuszy SOP
Zatrzymanie Kamińskiego i Wąsika odbyło się, gdy prezydent był w Belwederze. Poniedziałkowe ustalenia "GW" potwierdzają informacje Interii z czwartku - Pod nieobecność głowy państwa do Pałacu przyjechali zastępcy komendanta SOP ppłk Krzysztof Król i ppłk Bartłomiej Hebda. Ostatni z nich był w przeszłości szefem ochrony Dudy i był uważany w KPRP za "zaufanego człowieka".
"SOP podlega szefowi MSWiA Marcinowi Kierwińskiemu (KO). Hebda powiedział szefowej Kancelarii Prezydenta Grażynie Ignaczak-Bandych, by poprosiła na dół Kamińskiego i Wąsika, bo ma dla nich informacje od komendanta służby. Ignaczak-Bandych poszła po polityków do apartamentu i przyprowadziła ich do pokoju szefa gabinetu prezydenta Marcina Mastalerka, gdzie czekali SOP-owcy. Gdy Wąsik z Kamińskim zeszli, płk Król opuścił gabinet i po chwili wrócił w towarzystwie policji" - relacjonuje "Gazeta Wyborcza".
Na miejscu miało być 14 umundurowanych policjantów. Po tym, jak okazało się, że intencją podpułkowników jest zatrzymanie polityków PiS, prezydencka minister miała nazwać ppłk Hebdę "judaszem", a Wąsik miał powiedzieć: "Ja panu tego nie daruję"; Były szef MSWiA z kolei miał być spokojny. Jak pisze gazeta, podczas zatrzymania nie było incydentów, ani "uderzania Kamińskim o framugę".
Media: Autobus miejski nie zastawił drogi Andrzejowi Dudzie
"GW" potwierdziła informację, że podczas zatrzymania jedna z prezydenckich sekretarek zaczęła głośno płakać. Samochody do transportu więźniów czekały przy ulicy Karowej. Informatorzy zaprzeczyli jednak, aby autobus miejski tarasował prezydentowi drogę, gdy ten spieszył do Pałacu.
"Służby zajmujące się kolumną prezydencką już wcześniej to zauważyły. Samochody prezydenta, bez Andrzeja Dudy w środku, przejechały kilkadziesiąt metrów szerokim chodnikiem za róg ogrodzenia Belwederu i czekały na parkingu pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, aż prezydent będzie gotowy do wyjazdu. Duda wyszedł z Belwederu bocznym wyjściem wprost do czekających na niego samochodów i kolumna ruszyła na Krakowskie Przedmieście" - podkreśla prasa.
Andrzej Duda miał minąć się z funkcjonariuszami o zaledwie trzy minuty. Gdyby zjawił się w Pałacu Prezydenckim nieco szybciej, natknąłby się na mundurowych wyprowadzających Kamińskiego i Wąsika.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!