Lekcja języka polskiego. Nauczycielka stawia na środku klasy jedną z uczennic. Dotyka ją w biodrach, w talii, mówiąc: "Tutaj jest akapit". Zwraca się do jednego z chłopców, wskazując na jego koleżankę: - Zobacz, jakie ma seksowne ciało. Niewielka miejscowość na obrzeżach podwarszawskiej gminy. Rodzice uczniów jednej ze szkół podstawowych skarżą się na nową nauczycielkę. Polonistka dołączyła do grona pedagogicznego we wrześniu ubiegłego roku i objęła funkcję wychowawczyni klasy 8. - Od początku działo się coś złego - opowiada Agata, matka jednej z uczennic. Od niej usłyszeliśmy historię o pokazywaniu akapitu. Nowy rok szkolny, nowa polonistka Nowa polonistka to Bożena (imię zmienione), emerytowana nauczycielka, która wróciła do zawodu. W prowadzonej przez nią klasie wiele dzieci ma opinie poradni psychologicznej wskazujące na potrzebę dostosowania sposobu nauczania do dziecka. - Pani Bożena nie brała tego pod uwagę. Stwierdziła, że dla niej dziecko jest czystą kartą, ona wie, co ma robić, bo w końcu jest pedagogiem - żali się Agata. - Moja córka ma zakaz wystąpień publicznych, nie może odpowiadać przed klasą, może być pytana tylko na osobności z nauczycielem. Bożena bez przerwy wywoływała ją do odpowiedzi, brała do teatrzyków, do recytowania wierszy. Nie brała pod uwagę komfortu dziecka. Nie chciała wysłuchać tego, co mamy do powiedzenia - dodaje. O podobnych wrażeniach mówi nam Katarzyna, matka innej ósmoklasistki. - Moja córka była ośmieszana przez panią Bożenę. Cokolwiek się działo, była przez nią do tego typowana. Na początku prowadziła za nią listę obecności, miała zapisywać imiona i nazwiska. W dzisiejszych czasach mamy dziennik elektroniczny i nauczyciel powinien to robić. Zrobiła z niej w pewnym sensie asystentkę. W pewnym momencie było tego dużo i dzieci zaczęły się dziwić, że córka brana jest do wszystkiego - wspomina kobieta. Kobiety usłyszały od córek, że polonistka przekracza granice. - Bożena mówiła o tym, że dziewczyny źle się ubierają, czym powodują chęć gwałtu i że będą sobie same winne tego, że zostaną zgwałcone. Powiedziała do mojej córki i jej koleżanki, że narobią problemów panu od WF-u, bo wyglądają zbyt prowokacyjnie. Miały na sobie kolarki i t-shirty. Mówiła o tym nauczycielu, że jest taki słodki i cudowny - opowiada Agata. Recytacja po ataku paniki Córka Katarzyny wspomina o innych sytuacjach, które wywołały u niej dyskomfort. - Pierwszego dnia złapała mnie tuż przy szyi za koszulę, zaczęła poprawiać, opierała ręce o moje piersi - wymienia. Jak dodaje, nauczycielka miała zmuszać ją do robienia notatek podczas lekcji wychowawczych z udziałem rodziców mimo tego, że miała niesprawną rękę (kontuzja, prawa dłoń w szynie). - Powiedziała, że jej to nie obchodzi - mówi uczennica. Córka Agaty jest pod kontrolą psychologa. Ma napady paniki. Któregoś dnia dostała ataku w szkole. - Polonistka została z nią sama w sali, zamknęła drzwi, zaczęła ją przytulać, całować po głowie, na zasadzie uspokojenia. Córka nie była w stanie się uspokoić. Na drugi dzień mieli do nauczenia "Inwokację". Bożena kazała jej natychmiast recytować. Córka nie była w stanie wydusić z siebie słowa. "Nie umiesz? To nie masz co startować na piątkę, co najwyżej na czwórkę" - w momencie ataku paniki takie słowa? - pyta kobieta. Skarga do dyrekcji Od matek uczennic ósmej klasy słyszymy, że rodzice sygnalizowali problemy od początku października. Grupka kilku rodziców zwróciła się w sprawie nauczycielki do dyrektorki szkoły. Doszło do spotkania. "Poważne zastrzeżenia nas jako rodziców uczniów, którzy w tym roku szkolnym będą przystępować do egzaminu ósmoklasisty, budzi zakres realizacji podstawy programowej z języka polskiego przez panią Bożenę" - czytamy w liście rodziców. Jak dodano w dokumencie, "istotne wątpliwości powstały na tle stosowania przez panią Bożenę specyficznych porównań i nawiązań o podłożu seksualnym, naruszanie nietykalności cielesnej dzieci, tj. poklepywanie po ramieniu, dotykanie za kolano, w talii, co wywołało wśród uczniów zażenowanie, frustrację, a w skrajnych przypadkach nawet panikę i histerię, skutkującą niechęcią do udziału w zajęciach, a nawet odmową uczęszczania do szkoły". Po tych skargach w klasie i wśród rodziców przeprowadzono anonimowe ankiety dotyczące oceny pracy nauczycielki. Polonistka zaprzecza O odniesienie się do zebranego materiału poprosiliśmy samą polonistkę oraz dyrekcję szkoły. W odpowiedzi otrzymaliśmy pisma od prawników reprezentujących oba podmioty. Zarówno Bożena, jak i dyrekcja podkreślają, że opisane zarzuty "nie są prawdą". W obszernym dokumencie pełnomocnik nauczycielki zapowiada "wejście na drogę postępowania sądowego" w przypadku publikacji materiału. W piśmie prawników reprezentujących nauczycielkę stwierdzono, że po rozpoczęciu pracy w szkole polonistka "dokładnie zapoznała się z opiniami psychologa na temat każdego z uczniów. Kierowane do klasy VIII słowa, że 'każde dziecko ma u niej czystą kartę', użyte zostały w istotnym dla sprawy kontekście, iż wykonując obowiązki zawodowe, chciała samodzielnie zapoznać się ze stanem wiedzy i umiejętności każdego z uczniów" - czytamy. Inni nauczyciele pracujący z ósmą klasą mieli określić ją jako "słabą oraz nieustannie sprawiającą kłopoty wychowawcze". Jak dodano, w grupie na skutek pandemii "pogłębiły się problemy z procesami prawidłowego uczenia się". W oświadczeniu podkreślono, że polonistka "w celu pomocy zaprzyjaźnionemu środowisku, miała 'grzecznościowo' zgodzić się na zastępstwo w klasie VIII, na jeden rok szkolny, aby de facto ratować sytuację w szkole (poprzedni nauczyciel polonista zrezygnował na dwa tygodnie przed początkiem roku szkolnego)". W piśmie odniesiono się także do sytuacji pokazywania akapitu: "Gdy wielu z uczniów nie potrafiło przyswoić pojęcia akapitu w tekście, Bożena starała się kreatywnie uzmysłowić uczniom jego istotę, korzystając z metod mnemotechniki. Z tego względu zastosowała nieszablonowe porównanie wcięcia w tekście literackim do wcięcia w talii kobiety. (...) Tylko przy skrajnie negatywnym nastawieniu do nauczyciela można tego typu sytuację, zabieg, ćwiczenie uznać i przedstawiać za czynność i działanie w kontekście seksualnym, jako przejaw molestowania dziecka przez osobę dorosłą" - czytamy. Kontrowersje wokół ubioru uczennic Szerszy kontekst w piśmie prawników zarysowano w odniesieniu do sprawy ubioru uczennic. "We wrześniu 2023 r., gdy jedna z uczennic klasy VIII pojawiła się w szkole w nieodpowiednim, wyzywającym stroju, Bożena w obecności innego nauczyciela, taktownie wytłumaczyła uczennicom charakter stroju uczniowskiego, przyjęty w danej społeczności i w określonych okolicznościach. (...) Nieprawdą i nadużyciem jest teza, jakoby w trakcie tych rozmów i wyjaśnień Bożena miałaby nawet tylko sugerować, że uczennice prowokują chęć gwałtu poprzez zły, wyzywający ubiór" - czytamy w piśmie. Zaprzeczono w nim także, że nauczycielka miała powiedzieć, że uczennica "będzie sama sobie winna", jeśli zostanie zgwałcona. Dowiadujemy się także, że nauczycielka rozmawiała z uczennicami o przebywaniu w pomieszczeniu służbowym z nauczycielem wychowania fizycznego. "Zwróciła uwagę, iż nauczyciel ten jest młodym człowiekiem, który z zaangażowaniem wykonuje swoje obowiązki, a chęć pozostawania sam na sam młodej dziewczyny w małym pomieszczeniu z nauczycielem może być uznana przez postronne osoby, w szczególności rodziców i innych nauczycieli za postawę co najmniej kontrowersyjną oraz trudną do zaakceptowania przez rodziców o wychowawców" - podano w piśmie. W przesłanym Interii stanowisku inaczej opisano także sprawę wspomnianego przez Agatę ataku paniki jej córki: "Bożena dała uczennicy chusteczkę oraz łagodnym głosem prosiła, aby uspokoiła swój oddech. Po zakończonym ataku paniki wraz z uczennicą wróciły do sali lekcyjnej. Kolejnego dnia wszyscy uczniowie mieli za zadanie wyrecytować 'Inwokację' autorstwa Adama Mickiewicza, która to miała być następnie omawiana na lekcji. Kiedy na podstawie listy uczniów przyszła kolej wspomnianej wcześniej uczennicy, nie potrafiła ona wyrecytować zadanego utworu, w związku z tym nie uzyskała oceny bardzo dobrej". "Krzywdząca interpretacja działań wychowawczych" W podobnym tonie sformułowano pismo reprezentujące dyrekcję szkoły. "W szkole nie miały miejsca akty przemocy oraz molestowania seksualnego względem uczniów szkoły" - czytamy. "Podkreślić należy, iż Bożena nigdy nie dotykała intencjonalnie uczniów, jak również nie przekraczała granic ich cielesności" - podkreślono dalej. Jak czytamy, "użyte podczas działań wychowawczych seksualizmy to błędna i krzywdząca interpretacja działań wychowawczych". Ponadto dyrekcja "wyraźnie sprzeciwia się twierdzeniom, jakoby z uczniami były poruszane szczegóły dotyczące stosunków płciowych przez wychowawczynię klasy VIII". Każda obiekcja rodziców i uczniów względem pracy nauczycielki miała być weryfikowana. Jak podkreślono, "część rodziców uczniów w żadnym stopniu nie podzielała obiekcji pozostałych, uważając je za nieprawdziwe oraz zgłaszając względem ich wyraźny sprzeciw". Wśród nastolatków przeprowadzono anonimową ankietę. "Za zmianą (nauczycielki - red.) opowiedziała się tylko część z uczniów. Podkreślenia wymaga, iż w żadnym z uzasadnień ankiet (nawet w ankietach opowiadających się za zmianą nauczycielki) nie pojawiły się zastrzeżenia dotyczące seksualności, molestowania, przemocy seksualnej, czy naruszania nietykalności cielesnej uczniów" - czytamy w piśmie prawników reprezentujących dyrekcję szkoły. Urzędniczka o polonistce: Jest osobą barwną Wątpliwości dotyczące pracy polonistki znane są osobie nadzorującej działanie szkół z ramienia gminy. - Jest osobą barwną. Takie osoby albo się kocha, albo nie cierpi - mówi krótko o polonistce. Urzędniczka potwierdza, że 23 października przyszła do niej grupa "około pięciu rodziców" uczniów z klasy 8. - To klasa wymagająca edukacyjnie. Uczniowie mieli częste zmiany wychowawców ze względu na zmiany kadrowe. W klasie jest dużo uczniów wymagających pomocy psychologiczno-pedagogicznej w związku z posiadanymi opiniami i orzeczeniami - wyjaśnia. - Rodzice mówili, że zmiana nauczycielki jest niekorzystna, że dzieci przyzwyczaiły się do poprzedniej polonistki. Nie podobało im się, że nowa nauczycielka jest taka bezpośrednia w stosunku do dzieci - dodaje. Kobieta zanotowała zarzuty i zaczęła je weryfikować. Dopatrzyła się jedynie drobnych uchybień - w postaci braku opisu ocen. Gmina i dyrekcja weryfikuje skargi Od listopada Bożena przestała być wychowawczynią ósmej klasy. Zadanie przejął pedagog szkolny. - W klasie przeprowadzono ankietę, w której pytano, czy uczniowie chcą zmiany nauczyciela języka polskiego. Klasa była bardzo podzielona. Pan pedagog zrobił zebranie z rodzicami, na którym przeprowadził podobną ankietę. Część rodziców nie była zadowolona z nauczycielki. Druga połowa jest zadowolona i nie chce zmiany - relacjonuje urzędniczka gminy. - To co należało poprawić, np. wpisywanie uzasadnień do dziennika elektronicznego, zostało skorygowane. Od tamtej pory nie dotarły do mnie negatywne komentarze - podkreśla urzędniczka. Twierdzi, że weryfikowała informacje o komentarzach z podtekstem seksualnym, które miały padać z ust Bożeny, jednak informacje te nie potwierdziły się. Biegunka, wymioty. Nie mogła iść do szkoły Tymczasem od początku listopada córki Katarzyny i Agaty nie uczęszczają już do szkoły. Rodzice postanowili skierować je na nauczanie domowe. Kilka miesięcy przed egzaminem ósmoklasisty. Jak mówi Agata, nie miała wyjścia. - Dziecko nie było w stanie wstać z łóżka. Biegunka, wymioty, nie była w stanie nawet napić się wody. Przez półtora tygodnia nie mogła iść do szkoły. Powiedziała mi, że skończy ze sobą, bo nie wytrzyma tego psychicznie. Codziennie sprawdzałam, czy dziecko mi się nie okaleczyło, bo zdarzało się to wcześniej - mówi Agata. - Musiałam wymyśleć alternatywę, by ją uratować. To jest ósma klasa, to nie jest siódma, szósta, kiedy mogę pomyśleć. Musiałam natychmiast działać - zaznacza. - W dwa miesiące zniszczyli mi cały rok pracy z dzieckiem - dodaje. Katarzyna wspomina z kolei słowa, które padły z ust pracującej z jej córką korepetytorki: - Usłyszałam, że dziecko jest bardzo przemęczone, zestresowane, to nie jest dziewczyna, którą poznała w wakacje. Również to widziałam i stwierdziłam, że dalsza nauka w tej szkole do końca zniszczy mi dziecko. 12 listopada Agata wysłała wiadomość do kuratorium. "Bardzo proszę o reakcję, nie dla mojej córki, bo już jej tam nie ma, ale dla całej reszty, która musiała tam zostać, bez możliwości zmiany" - napisała. Nie dostała odpowiedzi. Dziś mówi, że już niczego nie oczekuje. - Nie otrzymałam żadnych przeprosin od nikogo, ani od polonistki, ani od szkoły czy gminy - dodaje. Katarzyna planuje napisać do kuratorium i rzecznika praw dziecka. Podkreśla, że nie chciałaby mieć więcej do czynienia z nauczycielką. Anna Nicz Imiona bohaterek tekstu, w tym nauczycielki, zostały zmienione. Chcesz porozmawiać z autorką? Napisz: anna.nicz@firma.interia.pl ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!