Kraków tonie w długach, a ludzie prezydenta dostali ekstra tysiące złotych
Jak dowiedziała się Interia, prezydent Krakowa Aleksander Miszalski przyznał swoim zastępcom nagrody pieniężne, łącznie 158 tys. zł. Co więcej, kwota ta najprawdopodobniej wzrośnie, ponieważ Miszalski już planuje kolejne finansowe gratyfikacje dla swoich najbliższych współpracowników.

Mimo trudnej sytuacji budżetowej Krakowa zastępcy prezydenta Aleksandra Miszalskiego mogą liczyć na regularne zastrzyki finansowe w postaci tzw. nagród kwartalnych, które stały się dla nich stałym dodatkiem do pensji. Jak ustaliła Interia, w bieżącym roku każdy z czterech wiceprezydentów otrzymał po 38,5 tys. zł (brutto), co łącznie daje sumę 158 tys. zł.
To nie koniec wydatków, bo prezydent szykuje kolejne nagrody za czwarty kwartał. Biuro prasowe zaznacza jednak, że decyzja o konkretnych kwotach nie zapadła. Do momentu publikacji tekstu prezydent Miszalski nie odpowiedział na prośbę o komentarz w tej sprawie.
Miliardy długu i podwyżki dla mieszkańców
Hojna polityka kadrowa władz miasta budzi kontrowersje w zestawieniu z dramatyczną kondycją finansową Krakowa, którego zadłużenie do końca roku ma sięgnąć blisko 8 mld zł. To równowartość zakupu około stu pociągów pendolino. Podczas gdy najbliżsi współpracownicy Miszalskiego otrzymują wysokie nagrody, mieszkańcy ponoszą bezpośrednie koszty łatania dziury budżetowej.
W ostatnim czasie, przy akceptacji części radnych, wzrosły opłaty za wywóz śmieci, podniesiono stawki za parkowanie w strefie oraz podatek od nieruchomości, a w najbliższym czasie krakowian czekają prawdopodobnie podwyżki cen biletów. Mimo tych obciążeń prezydent Miszalski podczas niedawnej debaty budżetowej odpierał zarzuty o dramatycznym stanie miasta, przekonując, że choć sytuacja jest trudna, to idzie w dobrym kierunku, a katastroficzne wizje są jedynie przesadzoną narracją radnych opozycji.
"Prezydent powinien zacząć oszczędności od siebie i swoich zastępców"
- Prezydent powinien zacząć oszczędności od siebie i swoich zastępców. Tymczasem każe oszczędzać szkołom i szuka oszczędności w różnych miejscach, a dla swoich partyjnych kolesi na dodatki do pensji ma. Trzeba mówić wprost, to nie jest nagroda, ale właśnie taki dodatek. Nagrody są za coś, za jakieś konkretne osiągnięcia - mówi w rozmowie z Interią Michał Drewnicki, miejski radny PiS. I wytyka prezydentowi Miszalskiemu hipokryzję. - Jeszcze niedawno sam krytykował za takie działania ministrów z poprzedniego rządów. Mówił oddajcie pieniądze, które wam się nie należały i odejdźcie. Mam zatem dobrą radę dla prezydenta, niech teraz wprowadzi swoje słowa w czyn - konkluduje radny Drewnicki.
- Praktyka nagród widzę, że jest kontynuowana mimo zmiany prezydenta. Już pod koniec rządów Jacka Majchrowskiego budziło to kontrowersje ze względu na złą sytuację budżetową - wskazuje z kolei Łukasz Maślona radny "Kraków dla Mieszkańców". - Wydaje mi się, że w sytuacji, w której obecnie znalazł się Kraków, czyli rekordowego zadłużenia, oszczędności należałoby zacząć od siebie. Jednak prezydent Miszalski przekonuje, że z finansami miasta nie jest tak źle, jak przedstawia to opozycja i pewnie dlatego zdecydował się te nagrody przyznać - dodaje.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl










