Kraków nad przepaścią. "Nikt z nas nie myślał, że będzie tak źle"
Kraków jest w dramatycznej sytuacji finansowej. Miasto chce zwiększyć dług o kolejne 305 mln zł. Część z tej kwoty ma zostać przeznaczona na pensje dla kierowców autobusów i nauczycieli. Do końca roku zadłużenie miasta wyniesie 7,8 mld zł. W czwartek odbędzie się nadzwyczajna sesja dotycząca miejskich finansów.

Prezydent Krakowa Aleksander Miszalski co jakiś czas przyznaje, że finanse miasta są w złym stanie. - Najważniejszym wyzwaniem jest obecnie zbilansowanie budżetu miasta. Uporządkowanie sytuacji finansowej ma bowiem kapitalne znaczenie dla rozwoju Krakowa - mówił pod koniec lipca Miszalski w rozmowie z Portalem Samorządowym.
"Kraków jest w złej kondycji finansowej"
Minęło kilka tygodni od tej wypowiedzi, a władze miasta biorą na siebie kolejne zobowiązania. Tym razem chodzi o 305 mln zł. Pomysł jest prosty: Kraków wyemituje obligacje komunalne. W ten sposób pozyska pieniądze, których część zostanie przeznaczona na pensje dla nauczycieli i kierowców autobusów. O tym, że pieniądze mają zostać przekazane na wypłatę, potwierdzili nieoficjalnie urzędnicy podczas ostatniej komisji budżetowej.
Tymczasem obligacje miasto zacznie wykupywać za 16 lat, w 2041 r., czyli już po kadencji Aleksandra Miszalskiego (obecnie w Polsce obowiązuje system dwukadencyjności wśród samorządowców - przyp. red.). Zielone światło dla takiej transakcji dali miejscy radni, gdzie większość stanowią samorządowcy związani z Koalicją Obywatelską i Lewicą.
Tym samym zadłużenie miasta na koniec roku wynosić będzie 7,8 mld zł. Jeszcze kilkanaście tygodni temu urzędnicy planowali, że będzie to "jedynie" 7,5 mld zł. Dług to w dużej mierze pokłosie wieloletnich rządów Jacka Majchrowskiego i prowadzonej przez niego polityki "życia na kredyt", to uporządkowanie miejskich finansów spadło na jego następcę.
Już dzień po objęciu rządów, w maju 2024 r., prezydent Miszalski zlecił przeprowadzenie audytu w urzędzie miasta. Kiedy zapoznał się z jego wynikami, powiedział, że "jeśli chodzi o finanse, pieniądze nie są w mieście pilnowane odpowiednio". Kilka miesięcy później, podczas grudniowej sesji budżetowej dodał, że w "porównaniu z innymi dużymi miastami Kraków jest w złej kondycji finansowej".
Słowa prezydenta i lidera małopolskiej Platformy Obywatelskiej potwierdzają dane. Na koniec roku, według prognoz, zadłużenie miasta ma wynieść 7,8 mld zł. Oznacza to, że od momentu przejęcia przez Miszalskiego władzy zadłużenie wzrośnie o 23 proc. W momencie, kiedy zostawał prezydentem, dług wynosił 6 mld zł.
"Za Jacka Majchrowskiego nie było tak źle"
Tymczasem w czwartek odbędzie się nadzwyczajna sesja dotycząca finansów miasta. Podczas niej radni będą głosować też nad rezolucją wzywającą do przekazania dodatkowych środków z budżetu państwa na pokrycie wszystkich kosztów związanych z edukacją.
- Za Jacka Majchrowskiego tak źle nie było. Mamy koniec października, a Aleksander Miszalski musi wypuszczać obligacje, aby mieć na pensje dla kierowców i nauczycieli. Wydatki bieżące są większe, niż dochody bieżące. Miszalski już nawet nie zadłuża się na inwestycje, a na to, aby miasto mogło funkcjonować - mówi radny PiS Michał Drewnicki.
- O tym, że sytuacja finansowa jest fatalna, mówimy od wielu miesięcy. Kiedy uchwalany był budżet, mówiliśmy o tym, jak wiele jest w nim braków i że pod koniec roku zaczną one wychodzić. Nikt z nas nie myślał jednak, że będzie tak źle - ocenia wiceprzewodniczący rady miasta Łukasz Maślona.
Innego zdania jest poseł PO Dominik Jaśkowiec, który przez lata był miejskim radnym. - Najważniejszym zadaniem prezydenta Miszalskiego jest ustabilizowanie finansów, a tego nie da się zrobić w rok. Wiele długów zostało przez niego "odziedziczonych". Takim papierkiem lakmusowym będzie budżet na 2027 r. Jeśli wtedy wpływy bieżące będą większe od wydatków i uda się stworzyć nadwyżkę operacyjną, to znaczy, że prezydentowi udało się opanować sytuację - ocenia.
O finansach chcieliśmy porozmawiać z prezydentem Aleksandrem Miszalskim. "Szczegółowe informacje w czwartek na sesji" - odpisał na naszą wiadomość.
Życie na kredyt
Na początku 2020 r. zadłużenie Krakowa wynosiło "tylko" 3 mld zł. Władze Krakowa jednak systematycznie bagatelizowały "sygnały ostrzegawcze", w tym niedobór 89 mln zł na pensje dla nauczycieli pod koniec 2019 r. czy trudności w pokryciu kosztów funkcjonowania miejskiej komunikacji w listopadzie 2022 r.
W zeszłym roku miasto musiało zaciągnąć blisko miliard złotych kredytu, dzięki temu udało się pokryć wydatki na pensje dla motorniczych czy kierowców autobusów.
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl











